piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 9

Siedziała w ławce i czekała godzinę wychowawczą. Trochę się denerwowała przyjściem Sasuke. On teraz wie, że jej rodzice nie żyją, a ona  nie wie co z tym fantem zrobi.
Spokojnie…
Jej podświadomość, zdecydowała świadczyła na korzyść chłopaka. Ale ona i jej podświadomość mają zazwyczaj różne poglądy, tak jak teraz.
- Szlag by to. – mruknęła pod nosem i położyła się na ławce w akcie protestu przeciw temu jakże niesprawiedliwemu światu. Jej myśli ją wykończą. Czemu cholera jasna nie mogę być normalna?! Z normalnymi problemami!  myślała rozpaczliwie.
A dlaczego ja muszę się z Tobą męczyć? Mi też by pasowało żebyś była normalna!
 Zamknij się! Nikt się ciebie o zdanie nie pytał!
Jasne! Najlepiej rzucić „zamknij się” i zadowolona!
Nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! Powiedziałam cicho bądź!
Powiedziałaś ”zamknij się”
Nie łap mnie za słówka! I w końcu się zamknij! Zwykle jesteś cicho!
Zwykle mi się nie nudzi… Tak jak teraz.
Wnerwiasz mnie! Grr… dlaczego muszę mieś tak upierdliwą podświadomość?!
Nie warcz na mnie! A dlaczego ja muszę mieć taką poj… pokręconą panią?!
Ty się do mnie nie przyczepiaj! Zawsze możesz zniknąć!
Zdziwię cię, że nie! Jestem tu udupiona!
Moje kondolencje.
Dziękuje, należą mi się.
To był sarkazm!
No jasne… ty i mila? Nie możliwe!
Jestem miła! Tylko nie dla ciebie! I cicho bądź w końcu!
Nie, mi się nawet podoba ta konwersacja…
- Zamknij się wreszcie! – Wrzasnęła wstając z miejsca. Nieliczni, którzy byli już w klasie spojrzeli na nią jak na wariatkę. Popatrzyła na nich podenerwowanym wzrokiem i spiekła buraka. – i czego się gapicie? – wszyscy w jednym momencie wrócili do swoich zajęć, a ona spokojnie usiadła i westchnęła.
Hi hi… niezłe widowisko zrobiłaś…
Stul ten pysk. – warknęła i zakończyła tą chorą konwersację ze swoją podświadomością. Boże, ja wariuję…
Z grzeczności nie zaprzeczę.
Postanowiła olać swoją podświadomość  i wrócić do zwykłego czekania na dzwonek i nauczyciela. Kiedy znowu się wygodnie ułożyła w pozycji leżącej na ławce drzwi otworzyły się z impetem i weszła cała paczka przyjaciół, jednak zmartwiła ją ich mina i brak Sasuke.
- Coś się stało? – spytała podchodząc do nich i witając się ze wszystkimi całusem w policzek ( nawyk, który został wbity przez dziewczyny przez miesiąc).  – gdzie Sasuke? Miał dzisiaj normalnie być. – i dopiero kiedy podeszła bliżej Naruto, aby do przywitać, zobaczyła siniaka na policzku. – co się stało? – powtórzyła z naciskiem. Wymienili zaniepokojone spojrzenia, po czym odezwał się Shikamaru.
- Kiedy Sasuke szedł do szkoły z Naruto napadli na nich ludzie z Kła… - zaczął spokojnie, ale przerwał mu blondyn.
-Cicho bądź! Miała nie wiedzieć! – Uzumaki spojrzał na niego z pretensją.
- Czego miałam nie wiedzieć? – spytała się zdezorientowana. I dotarło do niej. Jedyne czego jej nie powiedzieli była ich przynależność do Taki lub kontaktów z Akatsuki. – Wiem, że należycie do Taki. - wzruszyła ramionami na zdziwione spojrzenia wszystkich, z wyjątkiem Shiki. – Jestem siostrą Nagato, lidera Akatsuki… nie mamy sekretów. – wytłumaczyła spokojnie. Naruto westchnął.
- No dobra… zaatakowali nas, coś mówili o zemście, ale za cholerę nie rozumiem. No ale potem się poszarpaliśmy.. no i Sas jest u piguły.– Uzumaki nie skończył zdania, a Haruno już znikała za drzwiami. Wszyscy pobiegli za nią. Wokół siebie wytwarzała aurę przestrachu, wszyscy jej się usuwali z drogi.
- Sa.. Sakura… - zaczęła cicho Hinata chcąc uspokoić przyjaciółkę.
- Nic nie mów Hinata, bo wybuchnę. – warknęła Sakura. Mówiła tym pedałom z Kła, że mają już się nie zbliżać do niej, jak i do Taki. Zabije ich.
Jakbym miała taką możliwość, to bym pomogła.
Uśmiechnęła się na to stwierdzenie swojej podświadomości. Weszła do gabinetu Shizune, pielęgniarki, która miała ciemne, krótkie włosy i ciemne oczy, i której nie było w pokoju, ale nikt tym nie zawracał sobie głowy. Otaksowała wzrokiem Sasuke. Rozcięta brew i warga, podarte spodnie na kolanie, które było zdarte.
- Kuźwa, ja ich zabije! – warknęła zdenerwowana, po chwili poczuła ręce na ramionach, jedna Hinaty, druga Nary w geście uspokojenia.
- Oj, kochanie nie przesadzaj. – Uchiha się uśmiechnął. – przewróciłem się na schodach, ich nie dasz rady zabić. – potraktowała go spojrzeniem bazyliszka.
- Nie kłam, mówię o Kłach. – wytłumaczyła i zobaczyła jak z jego ust znika uśmiech i taksuje nieprzyjaznym wzrokiem przyjaciół. – Miała nie wiedzieć. – warknął. Ino wzruszyła ramionami.
- Już wiedziała. – powiedziała spokojnie. Miał coś odpowiedzieć, ale pierwszy odezwał się Shikamaru.
- Hej, Sakura stój. – wszyscy spojrzeli w kierunku drzwi i zobaczyli jak Haruno wyszarpuje łokieć z chwytu chłopaka.
- Weź, mnie zostaw… ostrzegałam?! Ostrzegałam. – warknęła. – I nie udawaj, że nie pamiętasz. Mówiłam im, że jak się zbliżą do mnie lub do Taki to poprawie? Mówiłam!
- A skąd wiesz, że to nie pułapka? Może specjalnie ściągną tam ciebie i rzeczywiście się zemszczą! – Różowowłosa zazgrzytała zębami.
 - Poradzę sobie. Nie dali rady w kilku, kiedy nie byłam przygotowana? Nie dali. To tym bardziej nie dadzą, jak idę do nich specjalnie. – znów odwróciła się do drzwi.
- Ok , ale idę z tobą. – uparł się.
- No ciebie chyba pogięło! – odwróciła się do niego. – Zostajesz tu. – wskazała palcem miejsce w którym stoi.
- Wolny kraj. Ty idziesz do Kłów ja idę z tobą. – przedstawił jasno sytuację. Cała paczka przypatrywała się temu ze zdumieniem.
 - Nie! Nie rozumiesz, że może ci się coś stać?! – wykrzyczała ze strachem w oczach.
-  A ty nie rozumiesz, że tobie też może się coś stać? – spytał spokojniej i patrzył na nią oczami pełnymi braterskiej troski.
- Ale jak mi się coś stanie nic się nie stanie! Ty masz dziewczynę, rodzinę i przyjaciół! Ja nie jestem nikim ważnym! Jestem jakąś lafiryndą z rynsztoka która przynosi nieszczęście! Ja się broniłam oni dostali! Jestem nikim  … po mnie nikt nie zapłacze… - dalszą wypowiedź uniemożliwił jej plask na policzku. Dotknęła opuszkami palców piekącego miejsca na jej policzku i z szokiem wpatrywała się w oczy Shikamaru, pełne furii. Po chwili minimalnie złagodniały, a ich właściciel przytulił ją do siebie.
- Przepraszam, ale nie mogłem słuchać tych głupot! Nigdy, ale to nigdy tak nie mów! – odsunął ją na długość ramion. – Nie widzisz tego? My wszyscy się o ciebie troszczymy. Jesteśmy przyjaciółmi! A rodzina? Masz przecież ciotkę, brata! No i nie zapominajmy, że twoim chłopakiem jest Sasuke. Saki, wszyscy by się załamali gdyby coś ci się stało… - wtuliła się w niego, jak małe dziecko do taty po nocnym koszmarze.
- Słowa , które powiedziała słyszałam od 7 roku życia… Wszyscy moi rówieśnicy tak o mnie mówili… nie byłam nikim ważnym. A tu nagle pojawiacie się wy. – odrywa się od niego i pokazuje na wszystkich, nadal zszokowanych. – i mnie przyjmujecie do paczki, dbacie o mnie! I co? Mam olać to, że…
- Właśnie… masz olać. – przerwał jej Sasuke, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku. – Nic nam nie jest. Chociaż kompletnie nie wiem o czym właśnie się kłóciłaś z Shiką i dlaczego coś gadali o zemście… - nie dała mu skończyć.
- Zemsta za mnie. – wyjaśniła cicho, po czym westchnęła. – kiedy wracałam do domu po rozpoczęciu roku szkolnego, „napadli mnie” – zrobiła cudzysłów w powietrzu. – Deptaliście im po piętach, więc stwierdzili, że jak mi coś zrobią to się odwalicie bo ty – wskazała na Uchihe. – nie pozwolisz na to aby komuś nie winnemu stała się krzywda. Wnerwili mnie to ich pobiłam i powiedziałam, że jak się znów przyczepią do mnie lub Taki to pożałują. – spuściła wzrok na ziemię. – To moja wina, że was napadli. – szepnęła. Poczuła oplatające ją ramiona (znowu), ale tym razem należała one do Uchihy, który oparł brodę na jej głowie.
- Nie twoja. Ostrzegałaś, a oni nie posłuchali. Nie wiń się za to. – właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje. Różowowłosa westchnęła i oderwała się od karookiego.
- Dobra, postaram się. – mruknęła w odpowiedzi. – Teraz tak, ja opatrzę szybko Sasuke, a wy idźcie na lekcje. I Shikamaru, wyjaśnij im to.  – wszyscy kiwnęli głowami i ruszyli w kierunku wyjścia. A ona wzięła potrzebne przyrządy. – a ty siadaj. – Kiedy drzwi zamknęły sięga ostatnią osobą z paczki, różowowłosa została pociągnięta na kolana Sasuke i mocno przytulona. Gazik, jak i woda utleniona spadły na podłogę.
- Sa… Sasuke? – szepnęła zdziwiona.
- Proszę. – zaczął szeptem. – Proszę daj się chronić! – szeptał dalej, jej oczy rozszerzyły się do maksimum, a jego uścisk wzmocnił.
- Sasuke, o czym ty mówisz? – spojrzała na niego, dotykając dłońmi jego policzka, a widząc jego wzrok zmarszczyła brwi. – Sasuke, do cholery, co się dzieje? – spytała się już pewniej.
- Po prostu daj się chronić. – wtulił twarz w jej obojczyk. – proszę cię, nie chcę cię stracić! Dzisiaj… - spojrzała na niego, chcąc zachęcić do dalszej wypowiedzi. Westchnął ciężko. – dzisiaj, kiedy ja i Naruto szliśmy do szkoły, z zaułku wyszli Kły Mówili o zemście na „różowowłosej lali”, to nie było takie straszne, tylko to co powiedzieli później… - spojrzał na nią z miną zbitego psa.
 - Co powiedzieli? – dopytywała Sakura. Uścisk jeszcze bardziej się wzmocnił.
- Powiedzieli, że zemsta pokrywa się z interesami . Że ktoś na ciebie poluje. Saki, błagam cię, uważaj na siebie! – Patrzyła zszokowana na chłopaka.
- Sasuke… - oddała uścisk – nie martw się o mnie! Poradzę sobie. – odsunęła się na odległość ramion i spojrzała na niego smutnym wzrokiem. – Ja sobie poradzę, ale nie chcę aby wam coś się stało. Najlepiej będzie jak się rozstaniemy. – chciała wstać, jednak on jej to uniemożliwił, przewracając ją na kozetkę i całując namiętnie, które po kilku sekundach zaczęła oddawać. Zaczął mówić między buziakami.
- Nigdy – całus – nawet – całus – o tym – całus – nie myśl. – leżał nad nią, trzymając ręce po obu stronach jej głowy, podczas gdy ona jedną ręką obejmowała do za szyję, a drugą wplątała w jego włosy.
- Sasuke… - szepnęła sfutrowana, gdy oderwali się od siebie.
- Nie, Sakura, nie pozwolę ci odejść. – spojrzał na nią z determinacją. – To będzie dziwne, ale… - westchnął głęboko. – Kocham Cię. – patrzyła na niego w szoku. - Wiem, że to dziwnie zabrzmi, zważając na to ile się znamy ale, pomimo krótkiej znajomości, zakochałem się w tobie. – uśmiechnął się niepewnie i ponownie ją pocałował. Na początki Haruno była zbyt zszokowana, aby zareagować, jednak po chwili zaczęła gorąco je oddawać.
-  Czy to będzie dziwne, że też się w tobie zakochałam? – uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku. Pokręcił przecząco głową. – I właśnie dlatego nie chcę, aby coś ci się stało.
- Nic mi się nie stanie. – zapewnił gorąco. – to tobie może się coś stać i właśnie tego się boje. Boje się o ciebie. – także głaskał ją po policzku, patrząc zatroskanym wzrokiem i opierając się czołem o jej czoło. – A może pójdziemy na kompromis? Ty będziesz osłaniać mnie, ja ciebie. – podniósł wyczekująco brew, a ona gorliwie przytaknęła. Cóż, prawda była taka, że zakochała się w nim i nie chciała opuszczać jego bezpiecznych ramion.
Jednak teraz musieli iść na lekcje.
- Ok., to mnie puść, przemyję ci rany i idziemy na lekcje. – zrobił to o co prosiła, a ona wzięła nowy gazik i podniosła wodę utlenioną.
 Po nie całych 3 minutach Uchiha miał plaster na brwi i przemyte rozcięcie wargi. Ale to już nie zasługa różowowłosej, lecz pielęgniarki, która przyszła zaraz po ich wyznaniach, i zajęła się czarnowłosym.
Byli szczęśliwi.
Byli szczęśliwi, gdy szli korytarzem objęci i gdy całowali się przed wejściem do Sali lekcyjnej i nawet tego szczęścia nie zmącił fakt, że zostali przyłapani przez nauczyciela.
- Doprawdy, takie rzeczy to na przerwach lub, najlepiej, po szkole. – mamrotał Kakashi wchodząc do klasy. – dopiero teraz zauważyli bladego, czarnookiego i czarnowłosego chłopaka, którego nie znali, a który podeptał za nauczycielem. Para weszła do środka i oboje usiedli na swoich miejscach. – No dobra dzieciaczki… - zaczął Hatake. - … dzisiaj dochodzi do nas nowy członek. – popatrzył na nowego. – przedstaw się.
- Nazywam się Sai, interesuję się sztuką. – uśmiechnął się, ale Sakurze ten uśmiech wydawał się sztuczny.
- No dobrze, usiądź tam. – wskazał na ławkę obok różowowłosej.
Haruno ,kiedy tylko zobaczyła tego chłopaka, kiedy się przedstawiał i kiedy siadał obok niej, nie mogła się pozbyć uczucia, że on będzie w stanie zmącić szczęście jej i jej bliskich…

Nawet nie wie jak blisko jest prawdy… 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już byłam, ten rozdział był jako ten na 1. sierpnia, ale coś się zepsuło i zniknął ze strony, a kiedy ponownie go wstawiłam zjadło mi końcówkę. Ale cóż, wstawiłam poprawną wersję, niektórzy czytali, niektórzy tylko "zepsutą" wersję. 
Pozdrawiam Alice :*
CZYTASZ TO KOMENTUJESZ! 
(prrroszę :D )