Dla Halszki K. <3 (na odstresowanie po egzaminach xD )
- Cholera, możesz przestać
za mną łazić?! - Sakura stanęła w miejscu i odwróciła się twarzą do Shikamaru.
Chłopak szedł za nią od kiedy skończyli kozę, i pomimo wielu sprzeciwów ze
strony różowo-włosej, nadal za nią podążał. Spojrzał na nią spokojnie.
- Nie, odprowadzę cię pod
same drzwi. Wiem gdzie mieszkasz, bo wczoraj widziałem do jakiego bloku
wchodzisz, i tak - uprzedził ją, kiedy zauważył, że otwiera usta. - Domyśliłem
się, że przyjęli cię na stypendium. - Patrzyła na niego podejrzliwym
wzrokiem.
- Więc czemu tracisz czas
na jakąś biedną dziewczynę? - Zmroziła go wzrokiem. Prychnęła. - Nie potrzebuje
litości. - Odwróciła się i chciała ponowić chód.
-To nie litość. - Głos
chłopaka ją zatrzymał.
- Więc co? - Spojrzała na
niego kpiącym wzrokiem.
- Chęć pomocy drugiemu
człowiekowi. - Wytłumaczył krótko. Spojrzała na niego zszokowana, stali w bez
ruchu, a wiatr bawił się ich włosami. Wzrok dziewczyny stał się smutny i
odwróciła się.
- Człowiek taki jak ja, nie
zasługuje na pomoc. - Szepnęła, ale i tak ją usłyszał. Świdrował ją uważnym
spojrzeniem. - No, nic. Rób jak chcesz, ale jak chcesz mnie odprowadzić to nie
idź za mną jak jakiś gwałciciel. - I nie czekając na niego ruszyła przed
siebie. Nara uśmiechnął się do siebie i podbiegł do niej, idąc z nią ramię w
ramię.
- Czemu uważasz, że nie
zasługujesz na pomoc? - Spytał się jej, ale odpowiedziała mu cisza. Próbował
jeszcze wiele razy ją podejść, ale nigdy mu nie odpowiedziała. - A co lubisz
jeść? - Spytał znudzony pytaniami o jej ocenę samej siebie. Chciał ją poznać,
zaprzyjaźnić. Spojrzała na niego zdziwiona, ale i tak nie odpowiedziała, tylko
szła dalej. - No ej! Chce cię poznać! Daj mi szansę aby to zrobić! - Zatrzymał
ją ręką na ramieniu. Ona tylko się wyrwała z uścisku i poszła przed siebie, a on
widząc, że i tak nic to nie da kroczył tuż obok nie odzywając się. W końcu
dotarli pod jej blok. - To pa! - Odwrócił się i zaczął kroczyć przed
siebie.
- Zapiekanka z łososia! - Krzyknęła,
a Shikamaru się zatrzymał i spojrzał zdziwiony na dziewczynę.
- Słucham? - Otaksował ją
wzrokiem, a ona kpiąco się uśmiechnęła.
- Zapiekanka z łososia. To
moje ulubione danie. - Powiedziała, po czym weszła do bloku w którym mieszka.
Chłopak stał jeszcze chwilę, po cym ruszył do domu śmiejąc się pod nosem z
zaistniałej sytuacji.
~*~
„Biegnę przez ciemny tunel. Na
jego ścianach wiszą Lutra w których się odbijam. Końca, tego światełka na
końcu, nie widać. W oddali słyszę żeński, dziecięcy śmiech. Jednak ten śmiech
przyprawia mnie o ciarki, boję się go. Dobiegam do rozwidlenia dróg.
Nie wiem w którą stronę biec.
Wybieram prawą, a śmiech jest
coraz głośniejszy.
Biegnąc korytarzem, tym razem z
popękanymi lustrami, widzę jego koniec, widzę światełko w tunelu.
- Sakura. – Słyszę melodyjny głos
i jeszcze bardziej przyśpieszam. Cholernie się boję! Już dobiegam do końca.
Już wyciągam rękę.
Już dotykam światła.
I nagle wszystko się zmienia.
Zamiast ciemności nastaje
światłość. Jednak nie taka dobra, to złe światło. Wszędzie widzę czerwień.
Czerwień ognia.
Słyszę ten sam, dziecięcy,
chichot za sobą. Odwracam się i zamieram. Za mną stoi siedmioletnie dziecko w
białej sukience do kolan i różowych włosach związanych w warkoczyka, i śmieje
się pokazując na mnie palcem.
- To ty… - odezwała się między
salwami śmiechu.
- Co ja…? – Spytałam, jednak
miałam suchość w ustach.
- To ty ich zabiłaś… -
sprostowała.
Moje serce zamarło.
A zabiłam?! Niemożliwe…
niemożliwe!
- Nie… niemożliwe… - szepnęłam
skołowana.
- Nie zaprzeczaj, skoro sama o
tym wiesz. – Dziewczynka spoważniała, już się nie śmiała, a jej postawa była
dumna, wyniosła. – Dobrze wiesz, że… - jej uśmiech stał się diaboliczny, a z
jej pleców zaczęły wyrastać czarne, krucze skrzydła. – To ty jesteś winna
śmierci swoich rodziców. – Upadłam na ziemię, a łzy leciały strumieniami z
moich oczu. Ona ma racje, to była moja wina.
Spojrzałam na nią jeszcze raz i dostałam olśnienia. To byłam ja. To
byłam ja w dzień pożaru. Jedyne co się różniło to jej czarne skrzydła. – Wiesz
już kim jestem?
- jesteś mną… - wychrypiałam.
- Poniekąd… jestem twoim
sumieniem. – W jej dłoni zmaterializowało się ostrze z ciemnego metalu. – życie
za życie, a śmierć za śmierć. – Szepnęła i zamachnęła się mieczem na mnie…”
- Nie! – Jej krzyk przedarł nocną ciszę. Poderwała się do pozycji siedzącej,
oblana potem i ze łzami w oczach. Jej oddech był nierówny, a serce waliło jak
młot.
- Sakura? – Usłyszał zaspany głos jej ciotki. Kidy wróciła ze szkoły
dostała ochrzan, ale pogodziły się przed snem. – Kochanie co się stało? –
Tsunade wdrapała się na łóżko wyżej, które zajmowała jej siostrzenica i
siadając na krawędzi przytuliła ją do siebie i zaczęła uspokajać. – Co tym razem? – Spytała jej, nie przestając
głaskać ją po plecach.
- Korytarz ze śmiechem. – Szepnęła słabym głosem. Bardzo często miewała
koszmary i ciotka była już na nie w 100% przygotowana.
- Sakura, spokojnie. Nic ci nie grozi. Nie dam cię skrzywdzić. Nikomu.
– Szeptała jej do ucha uspokajające słowa, po niecałych 5 minutach zielonooka
zasnęła w ramionach opiekunki. Ta ją ostrożnie położyła na materacu i dała jej
misia. Zwykłego misia, który daje różowo-włosej poczucie bliskości . Od wypadku
musi mieć takowe poczucie. Kiedy jeszcze mieszkał tu Nagato, to ona spała z
nim. Kiedy się wyprowadził zaczęła spać sama, jednak nawiedzały ją koszmary.
Więc braciszek i na to znalazł sposób. Kupił jej misia mniej więcej jej
wielkości i kiedy z nim śpi koszmaru są rzadsze, w sumie tylko wtedy kiedy miś
wyląduje przez przypadek na podłodze.
Ciotka pocałowała ją w czoło, zeszła do swojego łóżka niżej i zasnęła.
~*~
Kilka godzin później obudził je budzik. Pierwsza do łazienki poszła
Tsunade, a Sakura zajęła się robieniem śniadania oraz przyszykowała sobie
mundurek. Kiedy blondynka wyszła z
łazienki i podeszła do komody po ciuchy, różowo-włosa szybko czmychnęła pod
prysznic. Wyszła po kilku minutach z rozpuszczonymi włosami i typowym dla jej
szkoły mundurku szkolnym.
- Niedługo będzie zmiana mundurków. – Oznajmiła Tsunade, która jadła
kanapki przy stole. Jej siostrzenica tylko kiwnęła głową i wzięła jedną kanapkę
w dłoń i niechętnie zjadła, po czym poszła umyć talerz. Brązowooka także wstała
od stołu, podeszła od tyłu do Haruno i położyła jej dłoń na ramieniu. – Saki, skarbie. – Szepnęła troskliwie, a
różowo-włosa odwróciła się i wtuliła z całych sił.
- Ale to prawda, to ja jestem winna ich śmierci. Gdyby mnie nie było w
domu, gdybym nie szła wtedy do kuchni… mieli by bliżej do drzwi, byliby tam
zanim te belki się załamały. – Szeptała to słabym głosem, zaciskając dłonie n
koszuli ciotki. – Nie potrafię sobie z tym poradzić. – łzy zaczęły lecieć z jej oczu, a za oknami
zaczęło mocno wiać.
- Sakura! To nie była twoja wina. To nie ty jesteś winna temu pożarowi,
a jeśli jest ci ciężko… to dlaczego nie znajdziesz przyjaciół, albo
przynajmniej kolegów? – Ciotka starała się ją uspokoić.
- Mam kolegów, całe Akatsuki przecież.
– Odparła uspokajając się trochę.
- A i tak o tym co cię męczy wiemy tylko ja i Nagato. Kochanie, daj
sobie pomóc. Bardzo dobrze znam tą klasę do której teraz chodzisz i wiem, że
oni są godni zaufania. – Próbowała ją
przekonać. – To jedyna klasa, która nie była zmieniana. No, może dwie czy trzy
osoby doszły w dwóch pierwszych klasach gimnazjum.
- Ciociu, ale ty nie widzisz, że ja nie mogę się przywiązywać?! – Odsunęła
się od blondynki. – Ja nie jestem normalna! Myślisz, że nie chcę być jak inni?!
Że nie zazdroszczę im?! - Kubek z kawą
pękł oraz wszystkie szafki w kuchni się otworzyły. Srebrny naszyjnik z
szmaragdem zaczął ją parzyć, i wszystko nagle ucichło. Także wiatr na zewnątrz.
– Widzisz, Tsunade, ja im zrobię krzywdę przy najbliższym wybuchu emocji. –
spuściła głowę zaciskając usta w cienką linię. Wzięła kilka głębszych oddechów
i ruszyła w stronę drzwi, po doradzę biorąc torbę z książkami. – Wybacz, że ci
nie pomogę sprzątać, ale śpieszę się do szkoły. – Powiedziała zimnym tonem
głosu i wyszła.
Jej ciotka jeszcze chwilę patrzyła smutnym wzrokiem na drwi, po czym
sprzątnęła szybko rozwaliny kubek i sama wyszła do pracy. Zamknęła drzwi i
ruszyła w stronę przystanku autobusowego. Nie miała jej za złe tego, że nie
posprzątała. Bardzo dobrze znała powód.
Kiedy była na przystanku drzwi od autobusu zamykała się. „Szlag, nie zdążę!” Przeszło jej przez myśl. Nagle w przednich
drzwiach pojawiła się różowo-włosa.
- Wsiadasz czy nie? - Spytała
wyciągając dłoń w jej stronę z kpiącym uśmiechem. Tsunade uśmiechnęła się lekko i wsiadła do
autobusu. – To rekompensata za posprzątanie po mnie. – I odeszła na koniec
autobusu. Jej ciotka tylko westchnęła i zapatrzyła się w obraz za szybą
autobusu.
Pod szkołą były pół godziny później. Tsunade poszła sprężystym krokiem
do swojego gabinetu, a Sakura spacerkiem zmierzała w stronę wejścia do szkoły.
Do dzwonka zostało jej 15 minut. Przy głównej bramie szkoły zobaczyła sylwetkę
jakiegoś chłopaka, który ewidentnie na coś czekał. Ona, jak to ona, zlała go i
szła przed siebie. Dopiero kiedy podeszła bliżej poznała w nim Shikamaru.
- Hej! – Uśmiechnął się leniwie i do niej podszedł.
- Tia.. Nie powinieneś być w klasie z resztą przyjaciół? – Nie
zatrzymała się, tylko nadal szła w kierunku wejścia do budynku.
- Nie jestem im niezbędny do życia. – Wzruszył ramionami. – Wolałem
poczekać na ciebie. – Zatrzymała się i popatrzyła na niego poważnymi oczami.
- Czemu to robisz? Nic o mnie nie wiesz, czy ty nie widzisz, że mi
przeszkadzasz? – Jej głos był ostry jak brzytwa.
- Powiedz to patrząc w oczy. – Zażądał poważnie. On i tak wiedział
swoje. Ona bez wahania popatrzyła głęboko w jego ciemne oczy.
- Jesteś irytujący i mi przeszkadzasz. – Powiedziała zimnym głosem
patrząc nadal w jego spojówki. Po czym ponowiła chód, ale chłopak za nią nie
ruszył. Zbyt zszokowany, aby się poruszyć, wpatrywał się w plecy różowo-włosej
która właśnie zamykała drzwi. Z szoku wyrwał go dzwonek obwieszczający lekcje.
Przeklął pod nosem i ruszył biegiem w kierunku Sali lekcyjnej.
~*~
Lekcje mijały, a ostatnią był WF. Chłopcy już czekali na dziewczyny,
które nadal się przebierały w szatni. Co czwartek ową lekcje mają z klasą
równoległą. Shikamaru, siedział na trybunach i zbierał siły na lekcje, na
której nie będzie mógł drzemać. W rzędzie wyżej siedział Uchiha, obok niego
siedział Uzumaki i Inuzuka. Do jego uszu dotarł śmiech jakiegoś chłopaka, który
rozmawiał o czymś z kolegą. Chciał ich olać, jednak ich następne wypowiedzi nie
pozwoliły mu na to, tak jak jego kumplom w rzędzie wyżej, którzy urwali swoją
rozmowę.
- Ta nowa laska, ta z różowymi włosami, nie? – Spytał się kolega
śmiejącego się. Miał on ciemne blond włosy i szare oczy.
- Dokładnie ta! Mówię ci, będzie moja! – Fascynował się jego kumpel,
szatyn z piwnymi oczami. Nara, jak i jego kumple, przysłuchiwali się tej
wymianie zdań.
- Ale ona się nie da. Widziałeś jej zimne oczy? Spławi cię.
- Ona? Mnie? Wystarczy spojrzeć na nią i już widzisz, że to jakaś
paniusia z dobrego domu, i do tego łatwa, tylko udaję taką nieprzystępną. – Na
tą uwagę poderwali się wszyscy, ale co zdziwiło wszystkich dookoła, to reakcja
Shikamaru. To on jako pierwszy poderwał się i momentalnie dokończył do szatyna
waląc go pięścią w twarz, powodując jego upadek. – No stary! Kompletnie
ocipiałeś?! – Krzyknął poszkodowany wycierając krew z kącika wargi.
- Jeszcze raz, kurwa, usłyszę, że mówisz takie rzeczy a dostaniesz dwa
razy mocniej. – Wywarczał przez zęby Nara. Chłopak otaksował napastnika
wzrokiem, po czym uśmiechnął się kpiąco.
- A co? Ty też chciałbyś? – Od kolejnego ataku powstrzymały go ręce
Kiby i Naruto, zaś Sasuke zbliżył się do leżącego i kopnął go z całej siły w
brzuch.
- Obiecuję ci, że jak usłyszę jak jeszcze raz ją obrazisz lub
zainsynuujesz takie rzeczy, to skończysz 5 razy gorzej, jak obiecywał ci mój
kolega. – Powiedział lodowatym głosem czarno-włosy po czym odwrócił się i dając
znak kolegom ruszyli w kierunku wcześniejszego miejsca.
- I widzisz, dlatego udaje nieprzystępną. Już ma pachołków. – Szepnął
do kumpla, myśląc, że tego nie usłyszeli. Jakże się mylili. Nara odwrócił się
zamaszyście i wystrzelił (ponownie xD) do chłopaka tym razem waląc go w brzuch.
- Obiecywałem. – Szepnął pogardliwie i zamachnął się aby kopnąć, jednak
został odbity i także dostał w twarz.
- Ja się drugi raz nie dam. – Odpowiedział chłopak rozmasowywując sobie
brzuch. – I jej też nie oddam. – Uśmiechnął się kpiąco. Shikamaru na niego
natarł i tak rozpoczęła się bójka.
W tym momencie do hali weszły już przebrane dziewczyny i kiedy
zobaczyły co się dzieje aż przystanęły w miejscu. Pierwsza ruszyła się Temari,
która podeszła do swojego chłopaka od tyłu i odciągnęła go na bok. Miał podbite
oko i z wargi ciekła mu krew.
- Ty debilu! Zawsze taki leń, a teraz taki naładowany energią! Co to ma
znaczyć?! Wiesz co by było jakby przyszedł nauczyciel?! –Wrzeszczała na niego,
a każdemu który znajdował się w Sali popękały bębenki.
- Nie dam jej tak obrażać. – Mruknął cicho. NoSabakun popatrzyła na
niego zdziwiona.
- Kogo? – Spytała, jednak odpowiedź uzyskała od przeciwnika chłopaka w
kitce.
- Nie obrażałem jej, mówiłem prawdę. – On wyglądał gorzej od Nary.
Warga rozcięta w dwóch miejscach, siniak na policzku i ślady butów na brzuchu.
– Ta wasza nowa. – Sprostował.- Gratuluję dość szybko okręciłaś ich wokół
palca. - Teraz spojrzenie wszystkich
padło na niewzruszoną zielonooką. Dziewczyna westchnęła cicho i podeszła do
szatyna i przywaliła mu z pięści w drugi polik, tak, że się przewrócił. Haruno
patrzyła z wyższością wymalowaną w oczach.
- Jeszcze raz usłyszę taki tekst, a coś ci zrobię. Mam w dupie co o
mnie myślisz, i nie wiem czemu ten frajer – tu wskazała na Shikamaru. – pobił
się o to. Możesz mówić, myśleć, choć wątpliwe czy to potrafisz, ale nie mów mi
tego w twarz bo zabierasz cenny tlen z mojej przestrzeni. – Popatrzyła na Nare
i wypuściła głośno powietrze. – Nie chciałam tego, ale co poradzić. – Mruknęła
jakby do siebie. – Choć, zaprowadzę cię do piguły. Jestem ci to wina. – I
ruszyła nie czekając na niego. Ten tylko się uśmiechnął pod nosem i podbiegł do
niej.
- Dlaczego mnie tam zabierasz? – Spytał jej kiedy szli w stronę
gabinetu przez szkolny korytarz.
- Bo jestem ci to winna, tylko tyle. – Odpowiedziała zdawkowo i
zamilkła. Przez kilka metrów przeszli w ciszy, jednak Shikamaru nie mógł jej
znieść.
- Mogę cię dzisiaj odprowadzić? – Spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie pamiętasz co ci powiedziałam dzisiaj rano? – Kolejna cisza, która
tym razem towarzyszyła im pod sam gabinet. – Po kozie będę czekać przy furtce.
– Mruknęła i zaczęła wracać na hale. Chłopak uśmiechnął się i wszedł do
pielęgniarki.
~*~
Właśnie weszła do ogromnego oraz bogato zdobionego przedpokoju gdzie
zdjęła buty i weszła w głąb domu.
- Wróciłam! – Powiedziała dość głośno, nie lubiła krzyczeć.
- W salonie. – usłyszała stanowczy głos swojego ojca i ruszyła w
kierunku pokoju. Salon był jasnym oraz przestronnym pomieszczeniem. Miał
ciemną, drewnianą podłogę oraz białe ściany przyozdobione różnymi obrazami. Na
białym fotelu siedział mężczyzna w średnim wieku z długimi, czarnymi włosami
oraz białymi oczami.
- Cześć tato. – przywitała się z
ojcem i usiadła na kanapie. Hiashi był pogrążony w jakiś papierach i przywitał
się skinieniem głowy. Hinata włączyła telewizor i po cichu oglądał wiadomości.
Po jakiś 15 minutach telefon służbowy jej ojca zadzwonił.
- Halo? … ok., rozumiem już jadę. – i rozłączył się. Białe tęczówki
jego córki bacznie go śledziły. – Hinata, ja muszę jechać do kancelarii. Pa. –
pocałował ją w policzek i już go nie było. Dziewczyna westchnęła i dokończyła
oglądanie wiadomości, poczym wstała z zajmowanego miejsca i ruszyła w kierunku
schodów. Jednak przed tym zobaczyła na dokumenty, w których grzebał jej ojciec.
Kiedy tylko przeczytała pierwsze zdania jej oczy rozszerzyły się do maksimum.
Wyprostowała się i szybkim krokiem ruszyła do swojego pokoju na górze.
Zatrzasnęła drzwi. Jej pokój był dużym pomieszczeniem, którego ściany
miały kolor pudrowego różu, a podłoga była z jasnego drewna. W ścianie po
prawej znajdował się łuk, który prowadził do łazienki, a jakieś 50 metrów dalej
były jasne drzwi od garderoby. Usiadła przy biurku zaczęła odrabiać lekcje,
których dużo nie było. Po 30 minutach skończyła. Wzięła z półki książkę i
zaczęła ją czytać, jednak nie mogła się skupić. Cały czas w jej głowie
siedziały informacje z tych dokumentów. „
Zablokowane konto ze spadkiem Rin i Rena Haruno na rzecz ich córki Sakury Haruno”
… Przetoczyła jedno zdanie w myślach. "spadek... czyli..." Hinata wzdrygnęła się na samą myśl. "Oni nie żyją! " Książka jak i jej szczęka upadła na podłogę.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Możecie bić, że taki krótki! >< Przepraszam najmocniej, ale ja nawet kiedy mam wolne mam zawalenie głowy! (Taki fejm BI ) xD Ale rozdział jak obiecałam jest! Dziękuje za miłe komentarze, dawały mi kopa xD
Za błędy przepraszam...
... do następnej, Alice :*