piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 3

Dla Halszki K. <3 (na odstresowanie po egzaminach xD )

- Cholera, możesz przestać za mną łazić?! - Sakura stanęła w miejscu i odwróciła się twarzą do Shikamaru. Chłopak szedł za nią od kiedy skończyli kozę, i pomimo wielu sprzeciwów ze strony różowo-włosej, nadal za nią podążał. Spojrzał na nią spokojnie. 
- Nie, odprowadzę cię pod same drzwi. Wiem gdzie mieszkasz, bo wczoraj widziałem do jakiego bloku wchodzisz, i tak - uprzedził ją, kiedy zauważył, że otwiera usta. - Domyśliłem się, że przyjęli cię na stypendium. - Patrzyła na niego podejrzliwym wzrokiem. 
- Więc czemu tracisz czas na jakąś biedną dziewczynę? - Zmroziła go wzrokiem. Prychnęła. - Nie potrzebuje litości. - Odwróciła się i chciała ponowić chód. 
-To nie litość. - Głos chłopaka ją zatrzymał. 
- Więc co? - Spojrzała na niego kpiącym wzrokiem. 
- Chęć pomocy drugiemu człowiekowi. - Wytłumaczył krótko. Spojrzała na niego zszokowana, stali w bez ruchu, a wiatr bawił się ich włosami. Wzrok dziewczyny stał się smutny i odwróciła się. 
- Człowiek taki jak ja, nie zasługuje na pomoc. - Szepnęła, ale i tak ją usłyszał. Świdrował ją uważnym spojrzeniem. - No, nic. Rób jak chcesz, ale jak chcesz mnie odprowadzić to nie idź za mną jak jakiś gwałciciel. - I nie czekając na niego ruszyła przed siebie. Nara uśmiechnął się do siebie i podbiegł do niej, idąc z nią ramię w ramię.  
- Czemu uważasz, że nie zasługujesz na pomoc? - Spytał się jej, ale odpowiedziała mu cisza. Próbował jeszcze wiele razy ją podejść, ale nigdy mu nie odpowiedziała. - A co lubisz jeść? - Spytał znudzony pytaniami o jej ocenę samej siebie. Chciał ją poznać, zaprzyjaźnić. Spojrzała na niego zdziwiona, ale i tak nie odpowiedziała, tylko szła dalej. - No ej! Chce cię poznać! Daj mi szansę aby to zrobić! - Zatrzymał ją ręką na ramieniu. Ona tylko się wyrwała z uścisku i poszła przed siebie, a on widząc, że i tak nic to nie da kroczył tuż obok nie odzywając się. W końcu dotarli pod jej blok. - To pa! - Odwrócił się i zaczął kroczyć przed siebie. 
- Zapiekanka z łososia! - Krzyknęła, a Shikamaru się zatrzymał i spojrzał zdziwiony na dziewczynę. 
- Słucham? - Otaksował ją wzrokiem, a ona kpiąco się uśmiechnęła. 
- Zapiekanka z łososia. To moje ulubione danie. - Powiedziała, po czym weszła do bloku w którym mieszka. Chłopak stał jeszcze chwilę, po cym ruszył do domu śmiejąc się pod nosem z zaistniałej sytuacji. 
~*~
„Biegnę przez ciemny tunel. Na jego ścianach wiszą Lutra w których się odbijam. Końca, tego światełka na końcu, nie widać. W oddali słyszę żeński, dziecięcy śmiech. Jednak ten śmiech przyprawia mnie o ciarki, boję się go. Dobiegam do rozwidlenia dróg.
Nie wiem w którą stronę biec.
Wybieram prawą, a śmiech jest coraz głośniejszy.
Biegnąc korytarzem, tym razem z popękanymi lustrami, widzę jego koniec, widzę światełko w tunelu.
- Sakura. – Słyszę melodyjny głos i jeszcze bardziej przyśpieszam. Cholernie się boję! Już dobiegam do końca.
Już wyciągam rękę.
Już dotykam światła.
I nagle wszystko się zmienia.
Zamiast ciemności nastaje światłość. Jednak nie taka dobra, to złe światło. Wszędzie widzę czerwień.
Czerwień ognia.
Słyszę ten sam, dziecięcy, chichot za sobą. Odwracam się i zamieram. Za mną stoi siedmioletnie dziecko w białej sukience do kolan i różowych włosach związanych w warkoczyka, i śmieje się pokazując na mnie palcem.
- To ty… - odezwała się między salwami śmiechu.
- Co ja…? – Spytałam, jednak miałam suchość w ustach.
- To ty ich zabiłaś… - sprostowała.
Moje serce zamarło.
A zabiłam?! Niemożliwe… niemożliwe!
- Nie… niemożliwe… - szepnęłam skołowana.
- Nie zaprzeczaj, skoro sama o tym wiesz. – Dziewczynka spoważniała, już się nie śmiała, a jej postawa była dumna, wyniosła. – Dobrze wiesz, że… - jej uśmiech stał się diaboliczny, a z jej pleców zaczęły wyrastać czarne, krucze skrzydła. – To ty jesteś winna śmierci swoich rodziców. – Upadłam na ziemię, a łzy leciały strumieniami z moich oczu. Ona ma racje, to była moja wina.  Spojrzałam na nią jeszcze raz i dostałam olśnienia. To byłam ja. To byłam ja w dzień pożaru. Jedyne co się różniło to jej czarne skrzydła. – Wiesz już kim jestem?
- jesteś mną… - wychrypiałam.
- Poniekąd… jestem twoim sumieniem. – W jej dłoni zmaterializowało się ostrze z ciemnego metalu. – życie za życie, a śmierć za śmierć. – Szepnęła i zamachnęła się mieczem na mnie…”
- Nie! – Jej krzyk przedarł nocną ciszę. Poderwała się do pozycji siedzącej, oblana potem i ze łzami w oczach. Jej oddech był nierówny, a serce waliło jak młot.
- Sakura? – Usłyszał zaspany głos jej ciotki. Kidy wróciła ze szkoły dostała ochrzan, ale pogodziły się przed snem. – Kochanie co się stało? – Tsunade wdrapała się na łóżko wyżej, które zajmowała jej siostrzenica i siadając na krawędzi przytuliła ją do siebie i zaczęła uspokajać.  – Co tym razem? – Spytała jej, nie przestając głaskać ją po plecach.
- Korytarz ze śmiechem. – Szepnęła słabym głosem. Bardzo często miewała koszmary i ciotka była już na nie w 100% przygotowana.
- Sakura, spokojnie. Nic ci nie grozi. Nie dam cię skrzywdzić. Nikomu. – Szeptała jej do ucha uspokajające słowa, po niecałych 5 minutach zielonooka zasnęła w ramionach opiekunki. Ta ją ostrożnie położyła na materacu i dała jej misia. Zwykłego misia, który daje różowo-włosej poczucie bliskości . Od wypadku musi mieć takowe poczucie. Kiedy jeszcze mieszkał tu Nagato, to ona spała z nim. Kiedy się wyprowadził zaczęła spać sama, jednak nawiedzały ją koszmary. Więc braciszek i na to znalazł sposób. Kupił jej misia mniej więcej jej wielkości i kiedy z nim śpi koszmaru są rzadsze, w sumie tylko wtedy kiedy miś wyląduje przez przypadek na podłodze.
Ciotka pocałowała ją w czoło, zeszła do swojego łóżka niżej i zasnęła.
~*~
Kilka godzin później obudził je budzik. Pierwsza do łazienki poszła Tsunade, a Sakura zajęła się robieniem śniadania oraz przyszykowała sobie mundurek.  Kiedy blondynka wyszła z łazienki i podeszła do komody po ciuchy, różowo-włosa szybko czmychnęła pod prysznic. Wyszła po kilku minutach z rozpuszczonymi włosami i typowym dla jej szkoły mundurku szkolnym.
- Niedługo będzie zmiana mundurków. – Oznajmiła Tsunade, która jadła kanapki przy stole. Jej siostrzenica tylko kiwnęła głową i wzięła jedną kanapkę w dłoń i niechętnie zjadła, po czym poszła umyć talerz. Brązowooka także wstała od stołu, podeszła od tyłu do Haruno i położyła jej dłoń na ramieniu.  – Saki, skarbie. – Szepnęła troskliwie, a różowo-włosa odwróciła się i wtuliła z całych sił.
- Ale to prawda, to ja jestem winna ich śmierci. Gdyby mnie nie było w domu, gdybym nie szła wtedy do kuchni… mieli by bliżej do drzwi, byliby tam zanim te belki się załamały. – Szeptała to słabym głosem, zaciskając dłonie n koszuli ciotki. – Nie potrafię sobie z tym poradzić.  – łzy zaczęły lecieć z jej oczu, a za oknami zaczęło mocno wiać.
- Sakura! To nie była twoja wina. To nie ty jesteś winna temu pożarowi, a jeśli jest ci ciężko… to dlaczego nie znajdziesz przyjaciół, albo przynajmniej kolegów? – Ciotka starała się ją uspokoić.
- Mam kolegów, całe Akatsuki przecież. – Odparła uspokajając się trochę.
- A i tak o tym co cię męczy wiemy tylko ja i Nagato. Kochanie, daj sobie pomóc. Bardzo dobrze znam tą klasę do której teraz chodzisz i wiem, że oni są godni zaufania.  – Próbowała ją przekonać. – To jedyna klasa, która nie była zmieniana. No, może dwie czy trzy osoby doszły w dwóch pierwszych klasach gimnazjum.
- Ciociu, ale ty nie widzisz, że ja nie mogę się przywiązywać?! – Odsunęła się od blondynki. – Ja nie jestem normalna! Myślisz, że nie chcę być jak inni?! Że nie zazdroszczę im?!  - Kubek z kawą pękł oraz wszystkie szafki w kuchni się otworzyły. Srebrny naszyjnik z szmaragdem zaczął ją parzyć, i wszystko nagle ucichło. Także wiatr na zewnątrz. – Widzisz, Tsunade, ja im zrobię krzywdę przy najbliższym wybuchu emocji. – spuściła głowę zaciskając usta w cienką linię. Wzięła kilka głębszych oddechów i ruszyła w stronę drzwi, po doradzę biorąc torbę z książkami. – Wybacz, że ci nie pomogę sprzątać, ale śpieszę się do szkoły. – Powiedziała zimnym tonem głosu i wyszła.
Jej ciotka jeszcze chwilę patrzyła smutnym wzrokiem na drwi, po czym sprzątnęła szybko rozwaliny kubek i sama wyszła do pracy. Zamknęła drzwi i ruszyła w stronę przystanku autobusowego. Nie miała jej za złe tego, że nie posprzątała. Bardzo dobrze znała powód.
Kiedy była na przystanku drzwi od autobusu zamykała się. „Szlag, nie zdążę!”  Przeszło jej przez myśl. Nagle w przednich drzwiach pojawiła się różowo-włosa.
- Wsiadasz czy nie?  - Spytała wyciągając dłoń w jej stronę z kpiącym uśmiechem.  Tsunade uśmiechnęła się lekko i wsiadła do autobusu. – To rekompensata za posprzątanie po mnie. – I odeszła na koniec autobusu. Jej ciotka tylko westchnęła i zapatrzyła się w obraz za szybą autobusu.
Pod szkołą były pół godziny później. Tsunade poszła sprężystym krokiem do swojego gabinetu, a Sakura spacerkiem zmierzała w stronę wejścia do szkoły. Do dzwonka zostało jej 15 minut. Przy głównej bramie szkoły zobaczyła sylwetkę jakiegoś chłopaka, który ewidentnie na coś czekał. Ona, jak to ona, zlała go i szła przed siebie. Dopiero kiedy podeszła bliżej poznała w nim Shikamaru.
- Hej! – Uśmiechnął się leniwie i do niej podszedł.
- Tia.. Nie powinieneś być w klasie z resztą przyjaciół? – Nie zatrzymała się, tylko nadal szła w kierunku wejścia do budynku.
- Nie jestem im niezbędny do życia. – Wzruszył ramionami. – Wolałem poczekać na ciebie. – Zatrzymała się i popatrzyła na niego poważnymi oczami.
- Czemu to robisz? Nic o mnie nie wiesz, czy ty nie widzisz, że mi przeszkadzasz? – Jej głos był ostry jak brzytwa.
- Powiedz to patrząc w oczy. – Zażądał poważnie. On i tak wiedział swoje. Ona bez wahania popatrzyła głęboko w jego ciemne oczy.
- Jesteś irytujący i mi przeszkadzasz. – Powiedziała zimnym głosem patrząc nadal w jego spojówki. Po czym ponowiła chód, ale chłopak za nią nie ruszył. Zbyt zszokowany, aby się poruszyć, wpatrywał się w plecy różowo-włosej która właśnie zamykała drzwi. Z szoku wyrwał go dzwonek obwieszczający lekcje. Przeklął pod nosem i ruszył biegiem w kierunku Sali lekcyjnej.
~*~
Lekcje mijały, a ostatnią był WF. Chłopcy już czekali na dziewczyny, które nadal się przebierały w szatni. Co czwartek ową lekcje mają z klasą równoległą. Shikamaru, siedział na trybunach i zbierał siły na lekcje, na której nie będzie mógł drzemać. W rzędzie wyżej siedział Uchiha, obok niego siedział Uzumaki i Inuzuka. Do jego uszu dotarł śmiech jakiegoś chłopaka, który rozmawiał o czymś z kolegą. Chciał ich olać, jednak ich następne wypowiedzi nie pozwoliły mu na to, tak jak jego kumplom w rzędzie wyżej, którzy urwali swoją rozmowę.
- Ta nowa laska, ta z różowymi włosami, nie? – Spytał się kolega śmiejącego się. Miał on ciemne blond włosy i szare oczy.
- Dokładnie ta! Mówię ci, będzie moja! – Fascynował się jego kumpel, szatyn z piwnymi oczami. Nara, jak i jego kumple, przysłuchiwali się tej wymianie zdań.
- Ale ona się nie da. Widziałeś jej zimne oczy? Spławi cię.
- Ona? Mnie? Wystarczy spojrzeć na nią i już widzisz, że to jakaś paniusia z dobrego domu, i do tego łatwa, tylko udaję taką nieprzystępną. – Na tą uwagę poderwali się wszyscy, ale co zdziwiło wszystkich dookoła, to reakcja Shikamaru. To on jako pierwszy poderwał się i momentalnie dokończył do szatyna waląc go pięścią w twarz, powodując jego upadek. – No stary! Kompletnie ocipiałeś?! – Krzyknął poszkodowany wycierając krew z kącika wargi.
- Jeszcze raz, kurwa, usłyszę, że mówisz takie rzeczy a dostaniesz dwa razy mocniej. – Wywarczał przez zęby Nara. Chłopak otaksował napastnika wzrokiem, po czym uśmiechnął się kpiąco.
- A co? Ty też chciałbyś? – Od kolejnego ataku powstrzymały go ręce Kiby i Naruto, zaś Sasuke zbliżył się do leżącego i kopnął go z całej siły w brzuch.
- Obiecuję ci, że jak usłyszę jak jeszcze raz ją obrazisz lub zainsynuujesz takie rzeczy, to skończysz 5 razy gorzej, jak obiecywał ci mój kolega. – Powiedział lodowatym głosem czarno-włosy po czym odwrócił się i dając znak kolegom ruszyli w kierunku wcześniejszego miejsca.
- I widzisz, dlatego udaje nieprzystępną. Już ma pachołków. – Szepnął do kumpla, myśląc, że tego nie usłyszeli. Jakże się mylili. Nara odwrócił się zamaszyście i wystrzelił (ponownie xD) do chłopaka tym razem waląc go w brzuch.
- Obiecywałem. – Szepnął pogardliwie i zamachnął się aby kopnąć, jednak został odbity i także dostał w twarz.
- Ja się drugi raz nie dam. – Odpowiedział chłopak rozmasowywując sobie brzuch. – I jej też nie oddam. – Uśmiechnął się kpiąco. Shikamaru na niego natarł i tak rozpoczęła się bójka.
W tym momencie do hali weszły już przebrane dziewczyny i kiedy zobaczyły co się dzieje aż przystanęły w miejscu. Pierwsza ruszyła się Temari, która podeszła do swojego chłopaka od tyłu i odciągnęła go na bok. Miał podbite oko i z wargi ciekła mu krew.
- Ty debilu! Zawsze taki leń, a teraz taki naładowany energią! Co to ma znaczyć?! Wiesz co by było jakby przyszedł nauczyciel?! –Wrzeszczała na niego, a każdemu który znajdował się w Sali popękały bębenki.
- Nie dam jej tak obrażać. – Mruknął cicho. NoSabakun popatrzyła na niego zdziwiona.
- Kogo? – Spytała, jednak odpowiedź uzyskała od przeciwnika chłopaka w kitce.
- Nie obrażałem jej, mówiłem prawdę. – On wyglądał gorzej od Nary. Warga rozcięta w dwóch miejscach, siniak na policzku i ślady butów na brzuchu. – Ta wasza nowa. – Sprostował.- Gratuluję dość szybko okręciłaś ich wokół palca. -  Teraz spojrzenie wszystkich padło na niewzruszoną zielonooką. Dziewczyna westchnęła cicho i podeszła do szatyna i przywaliła mu z pięści w drugi polik, tak, że się przewrócił. Haruno patrzyła z wyższością wymalowaną w oczach.
- Jeszcze raz usłyszę taki tekst, a coś ci zrobię. Mam w dupie co o mnie myślisz, i nie wiem czemu ten frajer – tu wskazała na Shikamaru. – pobił się o to. Możesz mówić, myśleć, choć wątpliwe czy to potrafisz, ale nie mów mi tego w twarz bo zabierasz cenny tlen z mojej przestrzeni. – Popatrzyła na Nare i wypuściła głośno powietrze. – Nie chciałam tego, ale co poradzić. – Mruknęła jakby do siebie. – Choć, zaprowadzę cię do piguły. Jestem ci to wina. – I ruszyła nie czekając na niego. Ten tylko się uśmiechnął pod nosem i podbiegł do niej.
- Dlaczego mnie tam zabierasz? – Spytał jej kiedy szli w stronę gabinetu przez szkolny korytarz.
- Bo jestem ci to winna, tylko tyle. – Odpowiedziała zdawkowo i zamilkła. Przez kilka metrów przeszli w ciszy, jednak Shikamaru nie mógł jej znieść.
- Mogę cię dzisiaj odprowadzić? – Spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie pamiętasz co ci powiedziałam dzisiaj rano? – Kolejna cisza, która tym razem towarzyszyła im pod sam gabinet. – Po kozie będę czekać przy furtce. – Mruknęła i zaczęła wracać na hale. Chłopak uśmiechnął się i wszedł do pielęgniarki.
~*~
Właśnie weszła do ogromnego oraz bogato zdobionego przedpokoju gdzie zdjęła buty i weszła w głąb domu.
- Wróciłam! – Powiedziała dość głośno, nie lubiła krzyczeć.
- W salonie. – usłyszała stanowczy głos swojego ojca i ruszyła w kierunku pokoju. Salon był jasnym oraz przestronnym pomieszczeniem. Miał ciemną, drewnianą podłogę oraz białe ściany przyozdobione różnymi obrazami. Na białym fotelu siedział mężczyzna w średnim wieku z długimi, czarnymi włosami oraz białymi oczami.
- Cześć tato.  – przywitała się z ojcem i usiadła na kanapie. Hiashi był pogrążony w jakiś papierach i przywitał się skinieniem głowy. Hinata włączyła telewizor i po cichu oglądał wiadomości. Po jakiś 15 minutach telefon służbowy jej ojca zadzwonił.
- Halo? … ok., rozumiem już jadę. – i rozłączył się. Białe tęczówki jego córki bacznie go śledziły. – Hinata, ja muszę jechać do kancelarii. Pa. – pocałował ją w policzek i już go nie było. Dziewczyna westchnęła i dokończyła oglądanie wiadomości, poczym wstała z zajmowanego miejsca i ruszyła w kierunku schodów. Jednak przed tym zobaczyła na dokumenty, w których grzebał jej ojciec. Kiedy tylko przeczytała pierwsze zdania jej oczy rozszerzyły się do maksimum. Wyprostowała się i szybkim krokiem ruszyła do swojego pokoju na górze.
Zatrzasnęła drzwi. Jej pokój był dużym pomieszczeniem, którego ściany miały kolor pudrowego różu, a podłoga była z jasnego drewna. W ścianie po prawej znajdował się łuk, który prowadził do łazienki, a jakieś 50 metrów dalej były jasne drzwi od garderoby. Usiadła przy biurku zaczęła odrabiać lekcje, których dużo nie było. Po 30 minutach skończyła. Wzięła z półki książkę i zaczęła ją czytać, jednak nie mogła się skupić. Cały czas w jej głowie siedziały informacje z tych dokumentów. „ Zablokowane konto ze spadkiem Rin i Rena Haruno na rzecz ich córki Sakury Haruno” … Przetoczyła jedno zdanie w myślach. "spadek... czyli..." Hinata wzdrygnęła się na samą myśl. "Oni nie żyją! " Książka jak i jej szczęka upadła na podłogę. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Możecie bić, że taki krótki! >< Przepraszam najmocniej, ale ja nawet kiedy mam wolne mam zawalenie głowy! (Taki fejm BI ) xD Ale rozdział jak obiecałam jest! Dziękuje za miłe komentarze, dawały mi kopa xD
Za błędy przepraszam...
... do następnej, Alice :*


niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 2

Ze snu wyrwał go dźwięk budzika.  Wściekły rzucił urządzeniem o ścianę i dalej spał. Wczoraj do późna szukali jakiegoś śladu gangu, który ukradł im broń. „Przeklęte Kły!” przeleciało mu przez myśl. Kidy ponownie zasypiał, do jego pokoju weszła jego mama-Mikoto.  Była ona  43-letnią kobietą o czarnych włosach do łopatek i tego samego koloru oczach.
- Sasuke! Wstawaj raz, dwa!  - stanęła nad nim i zdarła z niego kołdrę.  – Cholera jasna! Wakacje się już skończyły, więc i spanie do 12! – chłopak zmęczony krzykami matki, wstał i poszedł do łazienki. Jego pokój był kwadratem, z jednym dużym oknem na ścianie naprzeciwko drzwi, jego ściany były pokryte granatową farbą, a podłoga była z ciemnego drewna.  Przy ścianie, która była na lewo od tej z drzwiami, stało dwuosobowe łóżko, z ciemno-szarą pościelą.  Naprzeciwko łóżka było biurko z laptopem, a nad nim wiszący na ścianie telewizor plazmowy.  Tuż obok była półka z książkami, a obok tej półki drzwi do ciemnej łazienki.
Po szybkim prysznicu i obmyciu twarzy z zębami wyszedł z łazienki. Jego mamy już nie było, a on sam skierował się w stronę szafy z której wyciągnął, naszykowany wcześniej, mundurek szkolny.  Ubrał na siebie białą koszulę, granatową marynarkę i jasne spodnie. Złapał czarny plecak i wyszedł z pokoju, na korytarz. Zszedł po schodach, plecak rzucił przy wejściu do przedpokoju i poszedł do jadalni, gdzie cała rodzina jadła śniadanie.
- Dobry. – mruknął wchodząc do niewielkiego pomieszczenia, którego ściany były pokryte panelami, a podłoga była pokryta białymi płytami.  Na samym środku pomieszczenia znajdował się siedmioosobowy, szklany stół, a pod nim był czerwony dywan.  Przy ścianach były różne kredensy i obrazy. – a gdzie rodzice? – spytał się swojego brata, który jako jedyny, poza nim, siedział przy stole i jadł Tosta.
-  Mamie wypadł jakiś problem w hotelu, a ojciec razem z nią pojechał już do firmy.  – odpowiedział mu Itachi, nie przerywając śniadania.
-  A tak w ogóle, to widziałem wczoraj jak gadasz z tą nową, Sakurą? -  długowłosy skamieniał i zwrócił swój wzrok na młodszego brata. – Ona jest siostrą Nagato, prawda? I tak w ogóle, to czemu nas spławiła?
-  Tak, jest siostrą Nagato, a co do tego,  że was spławiła, to ma po prostu takii charakter. Na najmniejszą sympatię trzeba sobie zapracować.  – kiedy skończył zdanie, starszy Uchiha wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia z jadalni.
- Itachi, poczekaj! – młodszy go zatrzymał.  – znaleźliście może Kły?? – sam dokończył szybko Tosta i wstał.
- Nie, ale jesteśmy blisko… - nie dokończył, bo zadzwonił telefon Sasuke.  Spojrzał na wyświetlacz. Ino.
- Masz coś? – spytał na „dzień dobry”.
- Znalazłam ich! – wrzasnęła do telefonu blondynka. Uchiha cały się spiął.  Jego starszy brat bacznie go obserwował.
- Gdzie są?! Obiecuje, że jak ich dorwę to…
- No i właśnie to będzie najdziwniejsze. – przerwała mu Ino. – Że oni już są na ostrym dyżurze, no, dwóch na oiomie. – twarz Sasuke wyrażała głęboki szok. Oni ich nie mogli znaleźć, a jak znajdują to są w szpitalu.
- Dobra, dzięki. Do zobaczenia w szkole.  – i rozłączył się.
- Co się dzieje? – spytał Itachi.
- Znaleźliśmy ich. Wszyscy leżą w szpitalu. – wytłumaczył. Długowłosy otworzył szeroko oczy, po czym roześmiał się i wyszedł z jadalni. – Z czego rżysz co? – młodszy podążył za nim do przed pokoju i założył buty.
- Jak to z czego?  Szukacie ich, aby dać manto, a znajdujecie ich w szpitalu. Ktoś za was odwalił robotę. – wytłumaczył. – komiczne.  – nadal śmiejąc się pod nosem wyszedł z domu i wsiadł do samochodu, czekając na brata.  Nie musiał długo czekać,  by tuż po tym gdy zamknął drzwi wszedł przez nie Sasuke. Była 7:32, więc spokojnie zdążą.  Itachi wyjechał, i zaraz potem włączył się do ruchu. Jadąc w kierunku szkoły.
~*~
Już z początku korytarza słyszała te krzyki i śmiechy.  Westchnęła, nie była w ogóle wyspana. Nie dość, że była wkurzona przez tych facetów, to jeszcze późno wróciła do domu, i słuchała wykładu ciotki, jak to się o nią martwiła. Ziewnęła po raz setny tego dnia, i rozciągnęła się.  Weszła do Sali, a zauważyło ją tylko kilkoro uczniów siedzących przy drzwiach.  Usiadła w ławce, tej samej co wczoraj. W ławce obok, a raczej na, siedział/leżał Shikamaru. Poznała go bez problemu, jako jedyny w klasie miał kucyka. Przed nią siedział jakiś czarnowłosy chłopak, był do niej odwrócony plecami więc nie widziała twarzy.  Westchnęła i wyjęła biologię. Będzie ją miała z ciotką, od której dzisiaj rano uciekła. Równo o 8 zadzwonił dzwonek obwieszczający lekcje. Chwilę później w drzwiach pojawiła się blondynka, średniego wzrostu, z dwoma kucykami. Była ubrana w białą koszulę, zielona marynarkę i brązowe spodnie. Kobieta podeszła do biurka i usiadła za nim. 
- Wczoraj się z wami przywitałam, więc nie będę tego robić ponownie. Nie będę także powtarzać po raz setny zasad BHP które już znacie. – zaczęła mówić i już każdy wiedział, że jest nie w humorze. Różowo-włosa doskonale wiedziała co jest tego przyczyną. – Do waszej klasy doszła jedna osoba. Haruno Sakura, zapraszam na środek, zobaczymy co potrafisz z gimnazjum. – dziewczyna wzruszyła ramionami  i z ociąganiem ruszyła ku biurku nauczycielki. – Możesz szybciej? Nie mam całej lekcji. – Sakura stanęła w miejscu.
- Pani nie, ale ja owszem. – odpowiedziała spokojnie. Klasa zamarła. Nikt nie dyskutował z Tsunade. Nauczycielka zirytowała się.
- Haruno, na środek ale już! – krzyknęła, waląc pięścią w blat. Dziewczynie zaburczało w brzuchu.
- Oj, przepraszam ale głodna  jestem. – wróciła się do plecaka i wyjęła z niego marchewkę, którą zaczęła konsumować  w drodze na środek Sali.
- Ty sobie ze mnie jaja robisz?! Masz jedynkę, siadaj! – otworzyła dziennik i  zaczęła szukać  nazwiska siostrzenicy.
- Ale proszę pani ona jeszcze nie usłyszała żadnego pytania, i do tego okres ochronny.  – zszokowane spojrzenia przeniosły się na Shikamaru, który wypowiedział te słowa.  Blondynka zrobiła się czerwona na twarzy i zamknęła z rozmachem dziennik.
- Dobrze! Skoro jesteś takim rycerzem, Nara. Ty i Haruno zostajecie dwie lekcje w kozie, ty przez dwa dni, a ty – tu wskazała na chrupiącą marchewkę różowo-włosą. – do końca tygodnia! Siadaj. – Sakura odwróciła się i wróciła do swojej ławki.  – A teraz zapiszcie temat…  - Tsunade zaczęła prowadzić lekcję przypominającą informacje z gimnazjum.  
Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek, a Tsunade wyszła, w Sali zapanował harmider. Wszyscy podchodzili, odchodzili do innych ławek, do przyjaciół. Tylko zielonooka dziewczyna siedziała w swojej ławce i patrzyła za okno. Nagle do klasy wpadła dwójka chłopaków. Jeden był długowłosym blondynem z kucykiem, o niebieskich włosach, a drugi zaczesane do tyłu na żel, siwe i fioletowe oczy. Oboje byli ubrani w szkolny mundurek. Podeszli do ławki Haruno, złapali ją pod ramiona i zaczęli wyprowadzać z klasy. Wszyscy patrzyli na to z szokiem.
- Eeee... chłopaki? Co wy robicie? - spojrzała na nich zdziwiona, chociaż przeczuwała o co chodzi. 
- Po prostu chodź. - uciął Deidara, blondyn. Już wiedziała że będzie miała ochrzan. Westchnęła i dała się prowadzić przez mężczyzn. Przeszli przez korytarz i weszli do sali III klasy liceum. 
Sala prawie w ogóle nie różniła się od jej. Szczerze, jedynym czym się różniła, to uczniowie w niej przebywający. Wypatrzyła w ławce pod oknem swojego brata, który na kolanach miał szatynkę z czarnymi oczami- Ayame- jego dziewczynę. Obok nich stał Itachi i podpierał się o parapet. Na przeciwko Nagato, twarzą do niego, na ławce siedział Jahiko. Rudowłosy chłopak z błękitnymi oczami, Pomiędzy jego nogami głowę opierała Konan, jego niebiesko-włosa dziewczyna z pomarańczowymi oczami. Cała piątka spokojnie rozmawiała, ale ona widziała, że każdy jest zmartwiony i poddenerwowany. Kiedy cała trójka stanęła obok, wszyscy na nich spojrzeli. 
- Więc? Co chcieliście? - zapytała się aby przerwać ciszę. Ayame zeszła z kolan Nagato, który wstał i podszedł jak najbliżej Sakury i otaksował ją wzrokiem. I niespodziewanie zamknął ją w uścisku. 
- Nigdy więcej takich akcji! Rozumiesz?! Kiedy kogoś takiego spotkasz masz po prostu uciekać! - Dał jej pouczenie ale nadal ją do siebie tulił. Dziewczyna była zszokowana, ale nie dała tego po sobie tego poznać.Wiedziała o co mu chodzi, tylko nie wie skąd wie i dlaczego tak się troszczy... ona nie zasługuję na troskę. 
- S...skąd wiesz? - spytała się, ale głos miała zimny i nie oddała uścisku. Starszy Haruno odsunął się od niej, ale jego ręce nadal były na barkach siostry.
- Poszliśmy do nich do szpitala i kiedy się spytaliśmy kto ich tak urządził, powiedzieli, że jakaś "lalka o różowych włosach" - odpowiedział Jahiko.
- Jak to się stało? - spytał Itachi. Wzruszyła ramionami.
- Wracałam z pracy i mnie zaczepili, wiedzieli, że depczecie im po piętach, więc chcieli mieć kartę przetargową. - wytłumaczyła pokrótce, jakby było to czyś oczywistym. 
- Sakura, uważaj na siebie. Dobrze wiesz, że jesteś w niebezpieczeństwie. Że przez to że nie należysz do żadnej grupy, ale przyjaźnisz się z nami jesteś podwójnie zagrożona. - dał jej reprymendę brat. Ona tylko pokiwała głową. 
- Dobra! Nie męczmy dziewczyny tylko przejdźmy do tych weselszych wieści zanim przerwa się skończy! - wydarł się Hidan, białowłosy chłopak, który ją przytaszczył.
- Jest coś jeszcze? - uniosła brew. 
- Tak! Bardzo dobrze wiemy, że nie przepadasz za nowym otoczeniem... - zaczęła Konan.
- Więc, co przerwę możesz bez problemu do nas przychodzić! - dokończyła Ayame. 
- Tsunade postarała się o to żebyśmy mieli klasy obok siebie. - wyszczerzył się Nagato. Sakura uśmiechnęła się lekko. Tylko przy nich to robi, tylko przy nich zdarza jej się szczerze, lekko, uśmiechnąć. 
- Dziękuje za zaproszenie. Na pewno skorzystam. - w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje. - Na razie. - pożegnała się i poszła na swoje zajęcia. 
~*~
W klasie była tylko ona i Shikamaru. Tylko oni zaliczyli kozę już pierwszego dnia szkoły. Już jedną lekcje przesiedzieli, zaczęła się druga, a nauczyciel, który ich pilnuje, poszedł po kawę i dotąd nie wrócił. 
- Sakura... - zaczął Nara, ale nie dokończył.
- Nie podziękuje ci, bo nie prosiłam o pomoc. - przewała mu nawet na niego nie patrząc. 
- Nie chcę od ciebie podziękowań, tylko sam chcę podziękować. - uniosła na niego swój wzrok. - Za to, że skopałaś tyłki kłom. - doskoczyła do niego. 
- Skąd wiesz?! - spytała głosem tak zimnym, że nie jeden by się przestraszył. 
- Widziałem ciebie wczoraj, kiedy wracałaś do domu. - odpowiedział, spokojnie. 
- Śledziłeś mnie?! - spytała głosem ociekającym kpiną, a w środku gotowało się. 
- Chciałem mieć pewność, że będziesz bezpieczna...
- NIE MIAŁEŚ PRAWA!! - wrzasnęła. Nienawidziła troski o nią, a śledzenie aby dopilnować czy jest bezpieczna chyba można podpisać pod nazwą "troska". - Nigdy więcej nawet nie próbuj! - wysyczała i odeszła do swojej ławki, a on zrezygnowany do swojej. 
Żadne z nich nie zauważyło pęknięcia na szybie...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skończone! Mam nadzieję, że się podoba. Bardzo dziękuje wszystkim za komentarze, które dawały mi kopa w 4 litery xD W szkole szaleństwo i nie mam za bardzo czasu, ale niedługo są święta... więc kolejna notka powinna się pojawić średnio za tydzień ale niczego nie obiecuje <3 
Za błędy przepraszam..
... do następnej, Alice :*

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 1

Cała szkoła była prostopadłościanem z dziurą, na szkolne patio, w środku. Ściany miała zbudowane z kamienia, dach także był ciemny. Budynek miał trzy piętra plus parter. Na trzecim piętrze, nad głównym wejściem do budynku, było wielkie wypukłe okno, od gabinetu dyrektora. Dziewczyna weszła do środka, hol był bogato zdobiony. Po prawej od wejścia była portiernia, a dookoła szafki na szyfr. Podłoga była z ciemnego drewna, a ściany były wyłożone białym kamieniem. Naprzeciwko drzwi wejściowych były podwójne schody, które łączą się dopiero na pierwszym piętrze. Nad holem nie było następnych pięter, sufitem tego pomieszczenia był sufit trzeciego piętra. Między schodami były wywieszone zdjęcia wszystkich dyrektorów.  Na widok zdjęcia Tsunade uśmiechnęła się lekko. Zobaczyła jak tłum uczniów idzie do Sali gimnastycznej, więc ruszyła za nimi. Kiedy weszła do auli, szybko się po niej rozejrzała. Pomieszczenie było ogromne, nad wejściem był balkon, a na końcu scena. Światło dawały dwa wielkie, kryształowe żyrandole. Usiadła w pierwszej lepszej ławce i czekała na wystąpienie dyrektorki. W Sali panował harmider, uczniowie wołali się nawzajem i machali na przywitanie, jednak gdy na scenę weszła Tsunade w pomieszczeniu zapanował grobowa cisza.
- Witam wszystkich po wakacjach! Widzę bardzo dużo znajomych twarzy, ale widzę także te nowe. – W tym momencie wypatrzyła swoją siostrzenicę. – Nie będę wam dłużyć. Teraz idźcie do swoich klas, a wasi wychowawcy rozdadzą wam plany lekcji. – I zniknęła za kulisami, a w auli zapanował ponowny chaos. Uczniowie pchali się do wyjścia, ona spokojnie poczekała i wyszła jako ostatnia. Minęła rozpiskę w której Sali jaka klasa, bo doskonale wiedziała gdzie ma iść.
Kiedy podeszła do właściwej Sali usłyszała głośnie śmiechy i rozmowy. Rozsunęła drzwi i weszła do środka z wysoko podniesioną głową, nikt nawet nie zauważył jej obecności. Klasa miała białe ściany i ciemną podłogę. Było sześć rzędów pojedynczych ławek, w każdym rzędzie było ich po pięć. Usiadła w jedynej wolnej ławce, w ostatniej przy oknie. Nie długo potem przyszedł ich wychowawca, Kakashi Hatake. Był on mężczyzną średniego wieku, jego sterczące do góry włosy były siwe, a oczy czarne. Jego mina mówił jedno, znudzenie. Nauczyciel przeszedł przez całą klasę pod tablicę, gdzie mieściło się także biurko nauczyciela.
- Cisza dzieciaczki! – Powiedział jakby mu nie zależało, jednak w klasie zrobiło się cicho.
- Nie jesteśmy dziećmi! – Wykrzyknął blondyn, o niebieskich oczach.
- Dobrze Naruto, więc droga młodzieży. – Spojrzał na Uzumakiego. – Miło was widzieć po wakacjach i widzę także, że was skład się nie zmienił… - rozejrzał się po klasie. – A jednak! Mamy nową koleżankę, choć tutaj i się przedstaw. – Przekręciła oczami i poszła na środek klasy.
- Nazywam się Sakura Haruno. – Kiedy tylko skończyła zdanie wróciła na swoje miejsce.
- No dobrze… - zaczął ostrożnie nauczyciel. – Więc, rozdam wam plany lekcji i możecie iść. – Po czym rozdał po klasie kartki z harmonogramem zajęć i jako pierwszy wyszedł z klasy. Kiedy różowo-włosa chciała iść w ślady nauczyciela na jej drodze pojawiła się jakaś dziewczyna, miała ona długie czerwone włosy ( jedna strona wyglądała na nieuczesaną) i tego samego koloru oczy, skryte pod grubymi szkłami czarnych okularów. Jej ciuchy, aż krzyczały aby je przydłużyć, więcej odkrywały niż zakrywały. Za nią stały dwie, identyczne blondynki. Wszystkie trzy dziewczyny miały kilogram makijażu na twarzy.
- Słuchaj nowa! To ja tutaj rządzę i to ze mną konsultujesz wszystko co będziesz chciała zrobić, jasne?! Nie jesteś taka znów brzydka, więc możesz się zemną zadawać, a nawet możesz być moją przyjaciółką! – Przemówiła swoim piskliwym głosem. Sakura spojrzała na nią jak na kosmitę.
- Ty tu rządzisz? No to sory ale ja chyba wolę być rebeliantem. – Odpowiedziała ironicznie, a mina czerwono-włosej zrzedła. Gdzieś w klasie można było usłyszeć chichoty. – Po pierwsze „wasza wysokość” – dwa ostatnie słowa ociekały ironią i kpiną. – Warto byłoby się przedstawić, a po drugie nie uwłaczaj mi na czci i nie proponuj jakiegokolwiek kontaktu z tobą, oprócz relacji „chodzę z nią do klasy, ale jednak mam ją w dupie”. – Było słychać śmiechy poszczególnych osób, a twarz okularnicy przybrała kolor jej włosów.
- Moje imię to Karin, i uważaj do kogo mówisz! Bo pożałujesz!
- O, już się boję… jeszcze zagazujesz mnie swoimi perfumami. Ale serio, są lepsze niż komory gazowe Hitlera. – Teraz to cała klasa ryknęła śmiechem, z wyjątkiem trójcy i zielonookiej. Karin, cała czerwona ze złości odwróciła się na pięcie i wyszła z klasy, razem z przydupasami. Kiedy Sakura chciała wyjść z klasy, znowu ktoś jej to uniemożliwił, A mianowicie wysoki szatyn, ubrany w biały T-shirt, ciemną marynarkę i czarne dżinsy.
- Hej, piękna. Jestem Kiba, i tak właśnie patrzę, że pogoniłaś tą małpę i pomy… - nie dała mu skończyć.
- Ty jesteś głuchy czy głupi? – Przerwała mu. Popatrzył na nią zdziwiony. – Powiedziałam to już Karin, jedyna relacja jaka może nas łączyć jest „kolega, koleżanka z klasy, którą mam w dupie”. – Ominęła skołowanego chłopaka i wyszła z sali, kierując się w stronę wyjścia ze szkoły, gdzie umówiła się z bratem.
Klasa dość szybko opustoszała, a ostatnimi którzy z niej wyszli była szóstka przyjaciół.
- Macie coś nowego? – spytał Naruto, kiedy wszyscy szli w kierunku wyjścia z budynku.
- Nic, kompletnie nic! Zapadli się pod ziemię! – odpowiedziała mu długowłosa blondynka w kucyku, z niebieskimi oczami, Ino.
- U mnie także, nie ma ich na żadnej kamerze w mieście. – poparła ją Hinata, dziewczyna o długich granatowych włosach oraz białych oczach.
- Może stare kryjówki? Przecież „najciemniej pod latarnią”? – zaproponował Shikamaru. Chłopak o ciemnobrązowych włosach spiętych zawsze w kucyka, jego oczy były czarne.
- Nie, na pewno nie. Sprawdziłem wszystkie. – zaprzeczył Kiba.
-  Temari, jak broń? – odezwał się brunet, o czarnych oczach. Blondynka w czterech kucykach spojrzała na niego poważnie.
- Załatwiona, było ciężko. Ale w końcu się udało. – Uśmiechnęła się, kiedy została objęta przez swojego chłopaka, Shikamaru. – Sasuke, a co z Akatsuki?
- Nic, Itachi ma mi powiedzieć jak coś znajdą. – opowiedział karooki, kiedy otwierali drzwi wyjściowe.
Gdy byli na parkingu zobaczyli sytuację której się nie spodziewali. Otóż, zobaczyli Itachi’ego, starszej, długowłosej kopii i zarówno brata Sasuke, który rozmawiał ze swoim czerwono-włosym przyjacielem Nagato i… Sakurą! Nową dziewczyną która dzisiaj ich zbyła i upokorzyła Karin. Cała trójka o czymś rozmawiała, Nagato i Itachi gestykulowali jednak dziewczyna nadal pozostawała spokojna. Po niecałych 5 minutach kończyli gadać, a różowo-włosa wsiadła do samochodu razem z zielonookim, a czarno-włosy wsiadł do drugiego auta, i odjechali. Cała szóstka patrzyła na to ze zdziwieniem, Nagato, a Sakura wydawali się być strasznie do siebie podobni.
- Nie wydaje się wam, że ta nowa jest podobna do Nagato? – pierwsza odezwała się Ino. I teraz coś zaświtało w głowie Nary.
-  Poczekajcie, jak ma Nagato na nazwisko? – spytał się dla upewnienia.
- Haruno, a co? – spojrzał na niego Naruto.
- Wy na serio nic nie słuchacie. – mrukną podirytowany Shikamaru. – To, że Sakura też ma na nazwisko Haruno!
- Nagato ma siostrę?! Nigdy o tym nie mówił. – mruknął Kiba.
- Czy to ważne? Olała nas. – Sasuke wzruszył ramionami i ruszył w kierunku Icharaku. – Idziecie? – przystanął i obrócił się do nich. Pokiwali głowami i ruszyli w stronę, jedynej kawiarni w mieście (jak nie na świecie) gdzie podają i kawę i ramen. Cała paczka postanowiła cieszyć się ostatnim dniem wakacji.
~*~
Weszła do mieszkania, a za nią powłóczył się jej brat. Torebkę rzuciła na kanapę, a sama dotarła do komody i wyciągnęła rzeczy na zmianę, nienawidzi sukienek. Nagato już zdążył się rozgościć przy kanapie i włączył ich grata, który obecnie służy za telewizor. Weszła do łazienki. Była ona ciemnych kolorów, podłoga to były kafelki ciemno-szare, a z kolei ściany były obsadzone czarnymi płytkami. Tuz obok drzwi był prysznic, obok ubikacja , a na ścianie naprzeciwko umywalka i lustro. Wzięła szybki prysznic i ubrałam na siebie czarny T-shirt i powycierane dżinsy. Jak wyszła z łazienki, czerwono-włosy był na balkoniku i rozmawiał przez telefon. Nie chcąc mu przeszkadzać poszła do części kuchennej i zaczęła przygotowywać spaghetti, proste i tanie danie. Po pół godzinach danie było gotowe, w między czasie do mieszkania wróciła Tsunade i cała trójka zjadła razem obiad. Kiedy dochodziła godzina 16 dziewczyna zamknęła książkę i zaczęła się zbierać do pracy. Nagato już dawno pojechał do swojego mieszkania. Chłopak ma własny zespół i mieszka razem z dziewczyną w kawalerce niedaleko szkoły.
- Sakura, a tak w ogóle to jak w szkole? – spytała się ciotka którą wręcz zżerała ciekawość. – Jak nowa klasa?
- Normalna. – dziewczyna wzruszyła ramionami.
- A tak dokładniej? – wykonała zachęcający ruch rękami.
- A jak ma być? Przeżyję te trzy lata, a potem studia. – westchnęła. – to ja będę koło 20, pa! – i wyszła zostawiając swoją ciotkę samą.
- Oj, Sakura… Rin co mam robić? Pomóż mi proszę. – westchnęła i wróciła do papierkowej roboty związanej ze szkołą.
~*~
Właśnie wyszła z pracy. Jest kelnerką w Icharaku to kawiarnia, którą prowadzi rodzina dziewczyny jej brata, Ayame. Jest godzina 20:30. Był duży ruch związany z końcem wakacji. Mogła by jechać autobusem, ale chciała się przejść.
- Hej, poczekaj! – usłyszała za sobą czyjś głos, ale go zignorowała. – Hej, Sakura! – stanęła i się obróciła. Za nią stał wysoki brunet z włosami związanymi w kucyka. Chyba kojarzy go z nowej klasy. – Jestem Shikamaru, chodzimy ze sobą do klasy. – „trafiłam” przeszło jej przez myśl.
- Co chcesz? – spytała zimnym głosem.
- Tutaj jest niebezpiecznie, więc może cię odprowadzić? – zdziwił j, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Jestem duża i nie potrzebuje niańki. Innymi słowy: spadaj. – odwróciła się i ponowiła chód. Nie słyszała kroków i co jakiś czas odwracała się by zobaczyć czy za nią nie idzie. Odetchnęła z ulgą kiedy zauważyła, że  odpuścił. Nie chciała żadnego towarzystwa. Po kolejnych 10 minutach usłyszała jakieś szelesty za sobą. Obróciła się zamaszyście i zobaczyła zarys dwóch postaci. – Kim jesteście? – w jej głosie nie było słychać nawet nutki strachu, tylko irytacje.  W tym momencie usłyszała kolejne szmery dookoła siebie, rozejrzała się dookoła. Otoczyli ją nastoletni chłopacy. Zauważyła na ich prawych ramionach przewiązane opaski ze wzorem skóry tygrysa. – Kieł – szepnęła.
- Dokładnie ślicznotko. – i chociaż nie było to pytanie dostała odpowiedź od wysokiego rudowłosego chłopaka z brązowymi oczami. Dobrze wiedziała, że to Kaito, przywódca całego gangu. – Nie wiesz, że nie powinnaś chodzić o tej porze sama? – zaśmiał się szyderczo. – Zwłaszcza kiedy chodzisz do szkoły z Uchihą.
- To wy rąbnęliście broń Hebi racja? – to było bardziej zdanie twierdzące niż pytanie.
- Dokładnie, jednak niedługo może się wydać gdzie się ukrywamy. Więc możemy ubić interes. Dobrze wiemy, że Sasuke nie pozwoli by coś się stało osobom trzecim…
- Sory, ale interesów nie będzie. – przerwała mu dziewczyna. Już nie lubiła tego gościa. – Teraz ładnie się odwrócicie i pójdziecie do domów, zanim zrobię wam krzywdę. – w odpowiedzi usłyszała tylko śmiech mężczyzn.
- Co taka laleczka może nam zrobić?!
- Czyli nie odejdziecie? – była znudzona i zmęczona.
- W twoich snach. – i ruszyli na nią. W jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk, złowieszczy. I tylko czekała aż się zbliżą wystarczająco.
Nie była świadoma, że jest obserwowana przez zszokowanego chłopaka w kucyku...
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Yey! Rozdział skończony! I mi się osobiście podoba ;) liczę, że wam także się spodoba. Zapraszam do komentowania i obserwowania <3
Za błędy przepraszam…

Do następnej, Alice :*

wtorek, 1 kwietnia 2014

Prolog

„-Sakura! – Słyszę tatę.
-Uciekaj! – Słyszę moją mamę, ale ich nie widzę. Czarny dym zasłania wszystko. Moja, niegdyś biała, sukienka jest cała pokryta czarną sadzą, a różowe włosy wychodzą z warkoczyka który zrobiła mi mama dzisiaj rano.
- Mamusiu! Tatusiu! – piszczę ściskając mocniej pluszaka królika. Zaciskam oczy mając nadzieję, że to zły sen. Nagle czuję ręce na talii, te ręce mnie podnoszą. Zerkam na ich właściciela. To tatuś! Jednak jego oczy nie są jak te którymi na mnie zawsze patrzył. Zamiast szczęścia, w szarych oczach, widzę strach. Jego twarz także jest pokryta smołą, a jego  włosy zmierzwione. Po chwili obok niego pojawia się mamusia. W czerwonych włosach widać czarne pasemka, od smoły. A jej zielone oczy patrzą na mnie i na tatę z troską.
- Zbieramy ją, szybko! – krzyczy tata i, łapiąc mamusię za rękę, zaczyna uciekać, niosąc mnie na rękach. Już widać drzwi, zaraz będziemy wolni! Na dworze słychać straż pożarną, będziemy bezpieczni. Usłyszeliśmy dźwięk łamanego drewna i spojrzeliśmy na górę. Następne wydarzenia ledwo zdążyłam zarejestrować. Mama wykonała dziwny i zamaszysty ruch ręką, powodując, że drzwi się otworzyły, a tata mnie przez nie wyrzucił.- Zawsze cię będziemy kochać córeczko! – tylko tyle zdążyłam usłyszeć, zanim spadły na nich płonące belki. Chcę tam podbiec i ich uratować, ale łapie mnie jakaś pani. Po stroju i kasku wnioskuję, że to strażak.
- Mamusiu! -  krzyczę i wyrywam się pani strażak. Oni tam nadal są! Są tam bo uratowali mi życie! Oni nie mogą! Nie mogą umrzeć! Odciąga mnie od palącego domu i przekazuje mojej cioci, Tsunade. Wtuliłam się w nią. Jej brązowe oczy były pełne łez, a jej długie blond włosy związane w dwa kucyki łaskotały mnie w nos. – Nic im nie będzie? – szepcze płaczliwym głosem.
- Nie wiem kochanie, nie wiem. – uścisk się wzmocnił. Stałyśmy tam pół godziny, kiedy podszedł do nas strażak.
- Udało nam się ugasić pożar, ale… - w jego ręce dostrzegłam srebrny łańcuszek z zielonym kryształem. Nie! To nie może być prawda! Wyrwałam się z uścisku cioci i pobiegłam w kierunku mojego, spalonego domu. Dół był cały zniszczony, a góra tylko naruszona. Jednak mnie to nie obchodziło. Wbiegłam przez zniszczone drzwi i z moich ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Zobaczyłam… martwe oraz zwęglone ciała moich rodziców.
- Niee! – upadłam na kolana i zaczęłam głośno płakać. Oni nie mogli umrzeć! – Mamo! Tato! Potrzebuje was! – pani policjant zaczęła mnie odciągać. Ja dałam się odciągnąć jak szmaciana lalka. Oni… zginęli przeze mnie… to mnie ratowali! To dla mnie poświęcili życie! Oddali mnie w ręce mojej cioci. Wtuliła się we mnie. Ja zaczęłam ją głaskać po głowie, w celu uspokojenia jej. To przeze mnie zginęli… do końca mojego życia, będę miała ten grzech na sumieniu…”
Obudziła się zalana potem. Znowu śnił się jej, ten dzień. Westchnęła i spojrzał na zegarek który wskazywał godzinę 8:24, a budzik nastawiłam na godzinę 8:30. Wstała do pozycji siedzącej i rozejrzała się po pomieszczeniu. Była w niewielkiej kawalerce, ściany były w koloru beżu. Jedynym odstępstwem  były ciemne drzwi do łazienki i drzwi wejściowe, tego samego koloru. Podłoga była z jasnych paneli. Tuż obok wejścia był niewielki aneks kuchenny, oddzielony ścianką działową, od reszty pomieszczenia, przy której był stół z 4 krzesłami. Był także mały telewizor, kanapa dwuosobowa, rozkładana i jedna półka na książki.  Było także wyjście na balkon. Nie był duży, malutki, ale wystarczający aby wywiesić pranie. Ona sama znajdowała się na piętrowym łóżku. Zeszła po drabince na podłogę. Jej ciotki już nie było, musiała dokończyć przygotowania na rozpoczęcie roku. Tsunade, jej ciotka, jest dyrektorką gimnazjum, a zarazem liceum, do którego będzie chodzić, Konoha High School. Pomimo tego, że to jest najbardziej prestiżowa szkoła w całej Konoha, jej pensja nie jest zbyt duża. Ale dzięki zajmowanemu przez nią stanowisku, różowo-włosa została bez problemu przyjęta na stypendium naukowym, oraz trafiła do klasy której skład się ani trochę nie zmienił od początku gimnazjum.
Dziewczyna poszła do łazienki, aby wykonać wszystkie poranne czynności. Po prysznicu, oraz obmyciu twarzy ubrała się w czarną sukienkę do kolan, od pasa w dół miała falbany, na ramiączkach, w końcu był kwiecień*. Jej różowe włosy sięgające do połowy pleców, upięła w koka. Szybko zjadła, naszykowane przez siebie, śniadanie. Wzięła małą torebkę z telefonem oraz długopisem i małym notatnikiem. Założyła powycierane baleriny i wyszła, zamykając drzwi na klucz. Orientując się która jest godzina pobiegła szybko na przystanek. Jednym z niewielu plusów mieszkania w najbiedniejszej dzielnicy Konoha jest przystanek autobusowy pięćdziesiąt metrów od jej bloku. Kiedy przybiegła na przystanek, akurat podjechał autobus, który zabrał ją pod samą szkołę. Cała podróż trwała pół godziny.
Stanęła przed wielką bramą główną na teren budynku szkolnego. Widziała witających się po wakacjach znajomych, przyjaciół. Jej to nie obchodziło, ona nie chce przyjaciół. Nie chce być znowu zraniona, oraz doskonale wie, że nie ma do nich prawa po tym co ma na sumieniu. Westchnęła i ruszyła w kierunku wejścia do szkoły.
Nieświadomie zaczyna nowy rozdział w życiu , rozdział w porównaniu do poprzednich pełen miłości i szczęścia…
* Rok szkolny w Japonii zaczyna się 1 kwietnia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Łoł… nowy prolog, troszkę stiuningowany xD Mam nadzieję że się wam spodoba :3 Zapraszam do komentowania oraz obserwowania ;)  
Za błędy przepraszam..

… do następnej Alice ^>^

USUWAM!

Ten blog to porażka ;-; Wszystko potoczyło się za szybko. Dlatego usuwam wszystkie poprzednie notki i piszę podobną historię, fabularnie będzie zbliżona do wcześniejszej, ale postaram się lepiej wszystko opisywać. Mam nadzieję, że się spodoba i nie  będę żałować podjętej teraz decyzji... nie, na pewno nie będę jej żałować. 
Całuję, Alice :*