piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 15

- Odpuść, Nagato. – Warknęłam, zmęczona już ciągłym uspokajaniem go. Cały czas pieni się do moich znajomych, a ja mam tego dosyć. Ja im to wybaczyłam, to i on może. – Co się stało to się nie odstanie. – Nadal leżałam w szpitalu, na obserwacji. Lekarze nie mogli pojąć, dlaczego nie mam żadnej rany, pomimo, że na bluzce znajdywała się moja krew. No cóż, nie zamierzam im nic mówić, a tak wychodzę jutro.
- Nie odpuszczę im, Sakura. – Prowadziliśmy prawdziwą walkę na spojrzenia, żadne z nas nie chciało się poddać. W pokoju byliśmy tylko my, reszta miała przyjść niedługo. Tsunade była w pracy, a reszta w szkole. Tylko Nagato nie poszedł na zajęcia. – Mieli ciebie pilnować, a zawiedli. Przykro mi to mówić, ale olali cię, Saki.
- Sama wybrałam. – Wzruszyłam ramionami bawiąc się wenflonem, udając, że jego słowa mnie nie obeszły. – To ja nie chciałam poznawać tego Sai'a, nie mogłam ich zmuszać do spędzania ze mną czasu. Byli zafascynowani nową znajomością. – Zamyśliłam się trochę nad dalszą treścią wypowiedzi. – Przecież i Hinata i Shikamaru docierali do mnie bezinteresownie. – Zobaczyłam dziwny błysk w jego oczach. Co jest, do cholery?
- Nie mogę, może później. – Westchnął. - Ale teraz nie jestem w stanie. Sakura, ci ludzie mogli cię nawet zabić. – Wzdrygnęłam się na wspomnienie wycelowanego go mnie pistoletu. Nikt nie wie jak było naprawdę. Nie powiedziałam im. Jeszcze nie. Oni nie naciskają a ja nie chcę im o tym mówić. Nie teraz.
- Ale nie zabili. – Sunęłam wzrokiem za jego sylwetką, przechodził po pokoju w te i nazad.
Najpierw był impuls, a potem było słychać pukanie do drzwi. Sasuke. Brat podszedł do drzwi i je otworzył. Stał tam, lekko zdyszany i spocony. Widać, że biegł. Mnie jednak przerażały jego oczy. Od kiedy się wybudziłam były takie same. Pełne poczucia winy.
- Czego? – No tak jakby był miły to by coś mu się stało. Najbardziej zdziwiła mnie reakcja Uchihy. Zwykle by to olał, a teraz kuli się w sobie, mój biedny.
- Nagato zostawisz nas? – Nadal stali w drzwiach, spojrzał w moje oczy i już wiedziałam, że się nie zgadza, że nie chce. – Proszę – dopowiedziałam, patrząc na niego błagalnie. Wypuścił powietrze.
- Jak coś, to wołaj. – I wyszedł zostawiając nas samych. Sasuke podszedł do mojego łóżka i usiadł na taborecie. 
- Czemu taki jesteś? – Spytałam, jednak nie patrzyłam na niego. Bawiłam się wenflonem, jednak kątem oka zobaczyłam, że marszczy brwi.
- Jaki? – Spojrzałam w końcu na niego. I poczułam potrzebę przytulenia się do niego, poczucia bliskości.
- Taki odległy. Od kiedy się obudziłam nie dotknąłeś mnie nawet raz. Sasuke, co się dzieje? – Starałam się nie zwracać uwagi na jego wory pod oczami, starał także nie zwracać uwagi na jego mizerną posturę. Boże, co mu się stało.
- Co się dzieje ze mną? – Zacisnął usta w cienką linie. – A co się dzieje z tobą?! – Wstał zezłoszczony i przeczesał dłonią włosy. – Do cholery, Sakura! Jak możesz nam wybaczyć? No jak? Nie zasługujemy na to. Pojawił się Sai i co? Olałem cię Saki. Ja sobie nie umiem wybaczyć, bo to ja popełniłem największy błąd. Nie mogę spać, nie mogę jeść. Boże, dziewczyno. Ja cię kocham i najchętniej na świecie bym cię wycałował i uprawiał dziki seks nawet na tej pryczy, zaraz po tym jak się obudziłaś. Ale nie mogę. Bo wiem, co zrobiłem i wiem także, że jakbym tak postąpił to nie dałbym ci odejść, a teraz jestem na to gotowy. – Patrzyłam na niego zszokowana, a w moich oczach zbierały się łzy.
- Gotowy, na co? – Spytałam ze ściśniętym gardłem.
- Na to, że ze mną zerwiesz. – Poczułam jak grunt osuwa się spod moich nóg, wiem, że jakbym stała musiała bym usiąść.
- A chcesz tego? – Stał przede mną, w całej okazałości. Bezbronny.
- Nie, oczywiście, że nie. Ale pogodzę się z tym. – Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, a zaraz potem nastąpił szloch.
- Ty idioto. – Otarłam łzy z moich policzków, odsunęłam kołdrę i spuściłam nogi na ziemię. Nie zdążyłam wstać, bo Sasuke do mnie doskoczył i uwięził między rękami. Ale nadal nie dotykał. 
- Nie wstawaj, nadal jesteś słaba. – Olałam jego wypowiedź uparcie ścierając łzy. Łzy bezsilności.
- Ty idioto. – Powtórzyłam żałośnie. – Ja też cię kocham i właśnie, dlatego wybaczyłam, Sasuke nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby z tobą zerwać. Złoszczę się tylko, dlatego, że nie chcesz mnie dotknąć, nawet teraz. – Wyciągnęłam rękę, aby dotknąć jego policzka, ale odskoczył.
- Jak cię dotknę. – Wciągnął powietrze. – Saki jak już cię dotknę to nie będę potrafił się opanować. Już teraz mi ciężko. – Debil, no po prostu idiota.
- Ale ja nie chcę abyś się opanowywał. – Nadal tam stał. I było widać, że walczy sam ze sobą. Jak widać, trzeba mu trochę pomóc. Znów spróbowałam wstać, tylko tym razem nie zdążył i jednak stanęłam na nogi. Na krótko. Po chwili straciłam równowagę i runęłabym jak długa na ziemię gdyby nie Sasuke, który mnie złapał nad ziemią.
- Mówiłem, żebyś nie wstawała, bo jesteś jeszcze sła… - dalszą część opieprzu przerwałam pocałunkiem. On tylko przez chwilę był bierny. Po sekundzie zaczął je oddawać z jeszcze większą żarliwością. Rozchyliłam usta dając mu większe pole do popisu, co wykorzystał niezmiernie dobrze. Nadal mnie trzymając wstał i położył mnie na łóżku. Ja leżałam, a on się pochylał nade mną. Jego ręka jeździła po mojej talii czasem zahaczając o piersi, a ja już rozpięłam mu mundurek i głaskałam po klatce piersiowej. W końcu się oderwaliśmy i to tylko, dlatego, żeby zaczerpnąć powietrza. I po chwili jakby się opanował. – Saki, ja… - zakryłam jego usta moimi. Znów.
- Ciii… Tak się cieszę, że w końcu cię poczułam. – Chciałam znów go pocałować, ale poczułam kolejny impuls. Cała paczka właśnie weszła do szpitala. Spojrzałam na niego. – Właśnie weszła Taka. Chyba koniec. – Nawet nie skończyłam zdania, a już zaczęliśmy się szybko zbierać i doprowadzać do porządku. On zapiął koszulę, a ja ogarnęłam wypieki na mojej twarzy. Dobrze wiedzieliśmy, że wraz z całą resztą wejdzie tu także Nagato. Nie mieliśmy za bardzo ochoty na przyłapanie, kiedy byliśmy na wpół rozebrani.
Nagle Sasuke opuścił głowę na moje kolana, a kiedy na niego spojrzałam zauważyłam, że zasnął. Z uśmiechem na ustach zaczęłam mu przeczesywać włosy.
~*~
- No w końcu, chodźmy stąd. Mam dość tego miejsca. – Uśmiechnęłam się na widok Sasuke. Podszedł do mnie, wziął torbę i pocałował w usta. Dochodziła godzina siedemnasta. Przetrzymali mnie, tylko, dlatego, że byłam słaba i miałam jeszcze drobne problemy z chodzeniem.
- No to wio, księżniczko. - Wiedziałam, że jeszcze nie do końca jest wszystko w porządku, widziałam to w jego oczach. - Mam dwie propozycje. - Odezwał się, gdy już zmierzaliśmy w stronę wyjścia ze szpitala. - Pierwsza, to odwiezienie cię do domu. - A nie tam od początku zmierzamy? Spojrzałam na niego, uważniej. - A druga to obiad u mnie, na który zaprasza moja mama, z całego serca. - Uśmiechnęłam się na samą myśl o mamie Sasuke. Ta kobieta jest niesamowita. Dzień po obudzeniu wparowała do mnie, obcałowała i wykrzyczała, jak to się cieszy, że nic mi nie jest. Cudowna kobieta.
- Chętnie pojadę na obiad. - Uśmiechnęłam się, kiedy otworzył mi drzwi szpitala i samochodu.
 Droga mijała szybko, ale w ciszy. Jednak niekrępującej, tylko swojskiej. Gdy podjechaliśmy pod jego dom, znów nie dał mi samej wysiąść tylko otworzył drzwi i pomógł wstać.
- Jaki z ciebie dżentelmen. – Zażartowałam, kiedy znów otworzył przede mną wejście do jego domu. Weszłam głębiej, nieco zdziwiona panującą ciszą weszłam głębiej i rozejrzałam się.
- Idź do jadalni. – On sam poszedł do kuchni. Nadal skonsternowana weszłam dalej, do pomieszczenia wskazanego przez chłopaka.
I stanęłam jak wryta. Zakryłam rękoma usta, a w oczach zebrały się łzy.
Łzy szczęścia.
Pomieszczenie było przyciemnione, na szafkach stały świeczki i kwiaty. Na środku był stół, nakryty dla dwójki ludzi. Piękne.
- Sasuke… - odwróciłam się i zobaczyłam go. Stał z winem czerwonym w dłoni i uśmiechał się szarmancko. I dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego strój. Biała koszula i czarne dżinsy. Dość elegancko.
- Hinata i Tsunade mi pomogły, no oczywiście Ino i Temari także. – Ach… To by wyjaśniało mój ubiór. Dzisiaj jak zajrzałam do torby z rzeczami to była tylko miętowa, zwiewna sukienka, no i baleriny oczywiście.
- Jesteście niemożliwi. – Wywróciłam oczami, które nadal były załzawione, i z wielkim uśmiechem. Byłam taka szczęśliwa.
- I za to nas kochasz. – Wzruszył ramionami i odstawił butelkę alkoholu na stół oraz odsunął krzesło. – Panienka siada. – Wytarłam szybko łzę i usiadłam na wyznaczonym miejscu. Po chwili i on usiadł. Podniósł przykrywkę, a pod nią krył się półmisek, zapewne pysznej, zapiekanki z łososia. Może nie bardzo wytrawnego dania, ale mojego ulubionego. Słowem się nie odezwałam, kiedy nalewał wina do mojego kieliszka, nie mogłam się odezwać. Zachwyt odebrał mi tą możliwość. – Nałożyć? – Kiwnęłam głową i po chwili miałam pyszne danie na talerzu.
- Przyznaj się… – odezwałam się, gdy głos mi wrócił. – …Twoja mama to gotowała? – On tylko się uśmiechnął i kiwnął głową.
- Nie mam za grosz talentu kulinarnego. – Zachichotałam rozbawiona. Nagle wstałam i przez stół pocałowałam go w usta, po czym wróciłam na swoje miejsce.
- Dziękuje. – I wzięłam się, jak się spodziewałam, pyszną zapiekankę.
Jedzenie mijało w przyjemnej atmosferze. W pewnym momencie zaczęliśmy temat o niewiarygodnej przygodzie Naruto, śmialiśmy się do rozpuku.
- No i właśnie, dlatego nie może wchodzić do tego sklepu. – Zakończył historię nadal się śmiejąc.
- Jak tak słucham to chyba długo go znasz. – Przechyliłam głowę, bawiąc się kieliszkiem.
- Od przedszkola. – Wzruszył ramionami, dolewając mi wina. – Wiesz, tam zwykle się zaczynają przyjaźnie na bardzo długo, nie masz żadnego przyjaciela z tamtego okresu? – Tylko na niego spojrzałam i zrozumiał, jaką gafę popełnił. – Saki, ja prze..
- Nie pamiętam przedszkola. – Odpowiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się smutno. – Mama mówiła, że miałam wypadek, tydzień przed wakacjami, po których miałam iść do podstawówki. Podobno potrącił mnie samochód, a najbardziej ucierpiała głowa. – Mechanicznie dotknęłam blizny, która jest pamiątką po tym zdarzeniu. – Leżałam dwa tygodnie w szpitalu, a kiedy się obudziłam nie pamiętałam nic z tego okresu. Mgła, kompletna. Nie pamiętałam nikogo, i nikt mnie nie odwiedził. – Złapał mnie za rękę i pogłaskał po jej wierzchu.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
- No, bo skąd miałeś wiedzieć? – Uśmiechnęłam się ponownie i zeszłam na jakiś przyjemniejszy temat.
Wszystko było jak z bajki. Nie mógł tego lepiej przygotować.
Później, gdy leżeliśmy w jego łóżku, tuż po seksie, czuliśmy się naprawdę szczęśliwi.
- Powinnam się zbierać. – Szepnęłam, jednak nadal leżałam na jego klatce piersiowej i bawiłam się kosmykami jego włosów. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie musisz, załatwiłem, że nocujesz u mnie. – Jezu, jaki on niesamowity.
- Od kiedy to planowałeś? – Spytałam ciekawa. Jego ręka, która gładziła moje plecy, przystanęłam na moment, po czym znów zaczęła głaskać.
- Do działań przystąpiłem wczoraj, kiedy zapewniłaś mnie, że nie zerwiesz. – Spięłam się trochę, co on wyczul i uspokoił mnie swoim uśmiechem. – Ale cała idea kreowała mi się w głowie już od dawna. – Dał mi całusa, mmm… jak to kocham. – Tak notabene, wiesz, że nie mamy żadnego zdjęcia? – Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Serio? – Kiedy przeszukiwałam swoją pamięć, zdałam sobie sprawę, że ma racje. – Rzeczywiście. – Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam duże, czarne coś. – Czy to polaroid? – Spytałam, wskazując na urządzenie.
- Tak, właśnie, tak sobie pomyślałem, że później można zrobić zdjęcie. – Uśmiechnęłam się.
 - Po co czekać? – Uniosłam rękę i uszyłam palcami w geście przywołania. I po chwili miałam go w ręce. Sasuke patrzył na mnie zdziwiony.
- Telekineza? Myślałem, że nienawidzisz swoich mocy. – Faktycznie. Nienawidziłam ich, jednak ostatnie wydarzenie zmieniło nieco moje poglądy na moje umiejętności.
- Uratowały mi życie. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, poczułam jak się spiął, poklepałam go po klacie. – Kiedyś ci opowiem. A teraz uśmiech. – Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam selfie. Po chwili zdjęcie wyleciało i chłopak je złapał.
- Pięknie. – Mruknął z uśmiechem, wzięłam skrawek papieru w rękę i faktycznie, było ładne. Sasuke miał ten swój cwaniacki uśmiech, a ja, rozczochrana z bananem, na jego torsie.
- Chcę odbitkę. – Westchnęłam, kiedy zaczął mnie całować po szyi.
- Później. – Polaroid odstawił na ziemię, a zdjęcie wylądowało na szafce nocnej. Wisiał nade mną i całował. Zachłannie, z zarazem czule. Objęłam jego plecy i drapnęłam, na pewno po tym wieczorze będzie miał pamiątki, nie mówię tylko o zdjęciu.
~*~
Wiatr dmuchnął mi w oczy, otworzyłam je. Rozejrzałam się, a najbardziej swój wzrok skupiam na jasnym budynku, przypomina mi coś. Nagle, słychać dzwonek i z budynku wypada chmara dzieciaków. Przed oczami migają mi różowe włosy. Podążam za nimi i staję zszokowana. To jestem ja, siedzę sama na huśtawce oddalona od dzieci, ze skwaszoną miną.
- Sakura, Saki! – Odwracam się i przeżywam jeszcze większy szok. Do młodszej mnie biegnie dziewczynka. Ma Granatowe, krótkie, włosy o białe oczy. Nie mam żadnych wątpliwości.
- Hinata, idź do innych. – No to mam potwierdzenie, chociaż i tak go nie potrzebowałam. Co tu się dzieje?
- Nie, nie przejmuj się nim, to głupek. – Mini Hinata tupnęła nogą, cała czerwona ze wstydu.
- Wiem, że to głupek, ale i tak nie mogę się doczekać jak w końcu pójdziemy do podstawówki. – Mała ja zeszła w końcu z huśtawki i otrzepała sukieneczkę.
- To tylko dwa tygodnie, a potem wakacje i szkoła. – Odwróciłam się na dźwięk głosu osoby trzeciej. I kolejny szok. Widzę chłopczyka z czarnym kucykiem. Nie…
- Mam nadzieję, że wspólna. – Różowowłosa usiadła na drabince, młody Nara na huśtawce, a Hinata obok mniejszej mnie. – Nie mogę się doczekać, wyobraźcie sobie, jakie przygody na nas czekają! – Patrząc na tą małą tęsknie za taką mną. Byłam taka na początku podstawówki, pełna życia i pomysłów. Zmieniłam się po śmierci rodziców.
- Ja tam będę tęsknił za leżakowaniem. – Chłopak westchnął i spojrzał w niebo.
- Ważne, że będziemy razem. – mruknęła zarumieniona Hinata, bawiąc się palcami, oj jaka słodka. – Jak dobrze pójdzie, poznacie Sasuke i Naruto… - na wspomnienie blondyna zarumieniła się. Jak długo trwa jej miłość do niego? Muszę jej pomóc, ale na razie Seans, z którego nic nie rozumiem.
- Oj, ty tylko o nich, a oni przynajmniej o nas wiedzą? Czy jesteś za bardzo zajęta Na-ru-to? – Dziewczynka zachichotała i zarzuciła włosy za siebie. Białooka zarumieniła się jeszcze bardziej.
- O-oczywiście, że opowiadam wam o was. Przecież i wy i oni jesteście mi najbliżsi. – Jejku, jaka ona słodka. Mała ja objęła ją ramieniem i zarechotała.
- No ja myślę, nie Shikamaru? – Chłopak tylko się uśmiechnął i kiwnął głową.
Sceneria nagle zmieniła się, a ja poczułam lekki ból głowy, znów.
Nadal stałam w ogródku przedszkola. Jednak teraz między trójką nie było tak wesoło, wręcz przeciwnie, melancholia biła od nich na kilometr.
- A-Ale Sakura… nadal możemy… – młoda Hyuga próbowała coś powiedzieć jednak nie dałam jej.
- Hinata, ja nie chcę już cierpieć! On, co noc powraca, a ciocia Tsunade pozwoli mi o nim zapomnieć.
- Naprawdę nie da się nic zrobić? – Spytał spokojnie jedyny chłopak w towarzystwie.
- Nie. – Pokręciła smutnie głową. – Zmieniam szkołę, nawet nie wiem, na jaką, mamusia mówi, że w tamtej nie będę wystarczająco bezpieczna. Nie mam jej za złe. – W oczach mojej młodszej wersji błysnęły łzy. – Wiem, że ona też cierpi, razem z tatusiem. Mam do was prośbę. – Spojrzała na nich swoimi zielonymi oczami. – Kiedy tylko mignę wam gdzieś na ulicy, proszę, postarajcie się znów ze mną zaprzyjaźnić, wiem, że to samolubne, ale…
- To nie jest ani trochę samolubne Sakurka. – Nara zszedł z drabinki, na której siedział i z bojową miną podszedł do małej i położył ręce na jej barkach. – Obiecuje, że rozwalę wszystko, abyś znów była moją przyjaciółką!
- Ja też obiecuje! – Granatowowłosa zerwała się z ziemi i przytuliła się do mini Sakury.
- Będę za wami tęsknić! Błagam dotrzyjcie do mnie! – I ona już nie tłumiła emocji i popłakała się.
Wokół mnie wszystko się zamazało\, nie wiem, co się dzieje. Słyszałam strzępki rozmów.
Rodzice i ciocia.
- Błagamy cię, Tsunade. Wymarz jej wspomnienia. – To tata.
- Nie, mowy nie ma!
- Błagam cię, jak siostra, siostrę. Uratuj moje dziecko od pamięci o nim. Ja nie mam tej mocy.
Znów szum, żadnych słów.
Ja i ciocia
- Zapomnisz nie tylko niego, ale także przedszkole, dzięki temu nie zaznasz żadnych uszczerbków na zdrowiu psychicznym, zgadzasz się, Sakura?
- Tak, oni i tak mnie odnajdą, wierzę w nich.
Szum.
Mama i ciocia.
- Tsunade, jestem okropna, odebrałam jej przyjaciół.
- Nie, Rin. Uratowałaś ją.
-Ja nic nie zrobiłam, to dzięki tobie.
- I dzięki twojej wierze.
Co tu się dzieje?! Ile tu jest ciotki, co się, do kurwy nędzy, dzieje?! Chce już się obudzić, nie chcę śnić. Ból głowy się nasila.
STOP!
Wszystko stanęło. Jestem na ulicy, poznaje tą drogę. Szłam tędy, kiedy wracałam z gimnazjum do domu.
I zobaczyłam siebie. W warkoczu i mundurku z gimnazjum. Twarz mam skamieniałą idę patrząc przed siebie, kojarzę ten dzień. Sochiro z klasy niżej wyśmiewał się ze mnie, że nie mam rodziców. Oberwał w dziób i nauczycielka kazała mi iść wcześniej do domu. Myślałam wtedy nad tym, dlaczego ludzie są takimi złamasami. Nikt mi wtedy nie pomógł, ale byłam do tego przyzwyczajona.
Zobaczyłam nagle, że z przeciwnej strony idzie na mnie Shikamaru i zderza się ze mną. Upadam na tyłek i patrzę na niego spod byka. A on jest skamieniały.
Pamiętam! Myślałam, że zrobił to specjalnie, dlatego odtrąciłam jego rękę i wstałam sama.
- Uważaj, idioto. – Fuknęłam na niego i poszłam dalej, a on tam stał. Kompletnie zszokowany. Ja też tam patrzyłam i nie mogłam uwierzyć. Przypomniała mi się obietnica, ze wcześniejszej części snu. Podeszłam do niego bliżej, kiedy zauważyłam, że otwiera usta.
- Znalazłem cię, Saki. – Wiatr zawiał, a on ruszył w swoim kierunku, a mi znów obraz się zamazał…”
Poderwałam się i od razu przyłożyłam ręce do bolącej głowy.
- Sakura?! Sakura, co jest?! – To Sasuke, Boziu, jaki on ma lekki sen. – Sakura… – Po prostu się w niego wtuliłam. Siedzieliśmy tak dopóki ból nie minął. Głaskał mnie uspokajająco po włosach. – Znów zły sen? – Czy mogłam go nazwać złym?
- Nie, cholernie pokręcony. – Mruknęłam nie odrywając się od niego. Czułam się bezpiecznie.
- O czym zwykle śnisz, jeśli mogę spytać? – Zmieniliśmy pozycję. Siedziałam i opierałam się o jego plecy, a on mnie obejmował. Nie przejmowaliśmy się naszą nagością, byliśmy przykryci.
- Różne rzeczy, nie mogę powiedzieć „zwykle”. Raz to wspomnienie z pożaru, raz, że uciekam przed dzieckiem, które chce mnie zabić. – Bawiłam się jego palcami, bardziej się wtulając.
- Zatem, „zwykle” – podkreślił to słowo. – Śnią ci się albo koszmary, no nazwijmy to, „abstrakcyjne” albo wspomnienia? – Wzruszyłam ramionami.
- W sumie, to tak. Albo abstrakcja albo wspo… - i mnie olśniło. Wspomnienia! To były wspomnienia! Chyba muszę się przekonać. Odskoczyłam od Sasuke i odwróciłam się do niego przodem przesiadając na piętach. Owinęłam się kołdrą, zostawiając mu kawałek na przykrycie intymnego miejsca. – Sasuke, geniuszu!
- Miło Mia ale czym sobie na to zasłużyłem? – Podniósł brew, a ja pokręciłam głową.
- Później ci powiem… – uspokoiłam się, kiedy przypomniał mi się sen. – Od kiedy znasz Hinatę?  - Widać, że był skonsternowany tym pytaniem.
- Po co ci to wiedzieć? – Nie odpowiedziałam, tylko pogoniłam ruchem ręki. Westchnął. – No, od dzieciaka.
- Chodziliście razem do przedszkola? – Przybliżyłam się do niego trochę. Nie rozumiał o co mi chodzi, trudno, później mu powiem. Najpierw informacje. Przechyliłam głowę na lewo i czekałam.
- Ech… nie, nie chodziliśmy do tego samego. Jej ojciec robi interesy z moim. Ale wbrew pozorom to Naruto nas poznał. Ale po co ci to wiedzieć?
- Później. – Spojrzałam w jego oczy. – A Shikamaru?
- Jego znam od podstawówki… - widać, że się poddał ale nie o to mi chodziło.
- I to dzięki Hinacie? Chodziła z nim do przedszkola? – Zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, tak, że się stykaliśmy kolanami.
- Tak, skąd wiesz? – Panika, widzę jego panikę. On wie.
- A wspominała o swojej przyjaciółce z przedszkola? – Waha się. Dotknęłam jego policzek. – Sasuke, szczerze. – Przegrał.
-Tak. Wspominała. – Moje serce stanęło. Czyli, że ten sen… to były wspomnienia, które rzekomo straciłam w wypadku. Ale czy w ogóle był ten wypadek? Nie wiem, gubię się.
- Możesz rozwinąć? – Poprosiłam słabym głosem. Ścisnął moją dłoń.
- Kiedy jeszcze chodziła do tamtego przedszkola… Ciągle nawijała o tobie i Shikamaru. Miała nas za najlepszych przyjaciół. Nie mogła się doczekać, kiedy pójdziemy do podstawówki, ponieważ wszystko wskazywało na to, że pójdziemy razem. Jednak jak już do niej poszliśmy. W ogóle o tobie nie wspominała, a Shikamaru zawsze milczał lub wychodził, jak bardziej się przyciskało. – Westchnął pogrążając siwe wspomnieniach. – Pamiętam, że ich przyjaźń podupadła. Nawet bardzo. Nie spotykali się jeśli nie musieli, nawet w pewnym momencie wydawało się, że się unikali. Brakowało im łącznika…
- Czego? – Zmarszczyłam brwi.
- Nie marszcz się, bo ci zostanie. – Mruknął z uśmiechem, przejeżdżając palcem po zmarszkach. – Łącznika. – Wrócił do tematu. – Widzisz, SA osoby, które nie mogą się aż tak bardzo przyjaźnić, jak nie ma przy nich osoby trzeciej, pojmujesz? – Pokręciłam głową, nie mam pojęcia. – To jest jak… hmm – zamyślił się. – Jak ja i reszta paczki. Gdyby nie było Naruto, to bym się z nimi nie zakumulował, a gdyby Naruto zniknął już po tym jak się zaprzyjaźniliśmy to by nie było tak samo… oddaliłbym się. – Naprawdę ma takie odczucia? Mój biedny. – Tak samo jest z waszą trójką. Jak ciebie nie ma Hinata i Shikamaru, oddalają się. Może tego nie widać, ale od kiedy znów się pojawiłaś, znów się zbliżyli. Znów mogą na sobie polegać, Shikamaru, nawet popycha Naruto w stronę Hinaty. Wystarczy twoja obecność. Nieświadomie wzmacniasz ich przyjaźń.
- Naprawdę? – Ten tylko kiwnął głową i zgarnął w swoje ramiona.
- A teraz ty gadaj, skąd te pytania, przecież nie pamiętałaś. – Odsunęłam się od niego i pokręciłam głową.
- Jeszcze nie wszystko. – Wypuścił głośno powietrze i dał znać głową, żebym zaczęła. – Trzy ostatnie. Pierwsze: Czy to Shikamaru coś o mnie wspominał pod koniec gimnazjum? – Zamyślił się na krótko.
- Nie, ale wtedy zaczął konspirować z Hinatą, no i byli jacyś weselsi. – Pewnie myśleli jak spełnić obietnicę.
- Dobra, drugie: Czy wiedziałeś, że straciłam wspomnienia? – Wzmocnił uścisk.
- Tak, na początku roku szkolnego mi powiedzieli. Skojarzyłem twoje imię. A kiedy się zapytałem o to Nary, on mi powiedział. Powiedział, że ich nie pamiętasz i mamy nie przypominać, zachowywać się jakbyśmy nic o tym nie wiedzieli. – Było mu głupio, niepotrzebnie. I tak bym mu nie uwierzyła, a tylko udowodnił, że jest wiernym przyjacielem.
- Ostatnie, trzecie: Czy jesteś ze mną tylko dlatego? – Spojrzał na mnie zszokowany, kiedy wypowiedziałam pytanie, które mnie gryzło od połowy rozmowy. Niespodziewanie przycisnął mnie do siebie.
- Nie, oczywiście, że nie. Nie znałem cię, znałem tylko imię. Przyciągnęłaś mnie od kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłem. Nie wiem kiedy to się dokładnie stało. Może na siłowni, może w kawiarni, a może kiedy dyszałaś po tamtym biegu, ale czułem, że musisz być moja. – Teraz patrzył mi prosto w oczy. Mój kochany. Położyłam rękę na jego policzku i pocałowałam.
Miałam mętlik, jeden cholerny mętlik.
- Teraz twoja kolej. – Westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Śniło mi się przedszkole. – Przeszłam od razu do sedna. – W pierwszej scenie byliśmy szczęśliwi. Ja, Hinata i Shikamaru. Kolejna scena już nie była wesoła. Mówiłam, że chcę zapomnieć, niestety, nie wiem o kim. Wtedy złożyli mi obietnicę, że jak mnie tylko zobaczą to będą się starać o ponowną przyjaźń. A potem był kompletny rozgardiasz. Wszystko cię mieszało, czułam się jak wewnątrz jakiegoś tornada. Ale słyszałam strzępki rozmowy, wynikało z nich, że to Tsunade bawiła się moją pamięcią, za moją zgodą i na prośbę moich rodziców. A potem, na samym końcu pocieszała moją mamę. Myślałam, że to kolejna „abstrakcja”, jak to nazwałeś, ale potem mnie naszło, że to wspomnienia. A może ja wcale nie miałam tego wypadku. Ktoś mnie skrzywdził, do takiego stopnia, że mnie prześladował po nocach i byłam w stanie zrezygnować ze wspomnień o przyjaciołach. Sasuke, ja mam kompletny mętlik w głowie, nie wiem co robić. – Z moich oczu pociekło kilka łez, łez bezsilności. On tylko pogładził mi plecy.
- Ja nie wiem jak ci pomóc, Saki. – Spojrzał mi w oczy, chcąc dodać otuchy. – Ale myślę, że Hinata, Shikamaru i twoja ciotka mogą. Porozmawiaj z nimi. – Ma rację. Tylko oni mogą mi wszystko wyjaśnić.
- Masz rację. Rano – było po pierwszej. – Się z nimi spotkam. – Poczułam spokój, wiem, że muszę być silna. Dla siebie, dla Sasuke.
- Ej, a tak szczerze. – Już nie patrzył w moje oczy, wręcz ich unikał. – Mam nadzieję, że nie okaże się, że tak naprawdę kochasz Shikamaru, a ja byłem substytutem. – Debil. Tylko to mi się narzuciło, kiedy wypowiedział obawę. No po prostu, kurwa, no nie. Boże, czy ty to widzisz?!  Dlaczego mam się z nim nie podroczyć, tak maciupko.
- Kocham go. – Widziałam, jak markotnieje i już mi się żal zrobiło. Jesteś za miękka Saki. Zdecydowanie za miękka. – Kocham, ale jak brata. Nic więcej. – Dopowiedziałam przewracając oczami. Podniósł głowę, skorzystałam z okazji i przetrzymałam go w takiej pozycji. – Kocham, ponad życie jednego takiego barana. Przyciągał mnie od kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam. Nie wiem kiedy to się dokładnie stało. Może na siłowni, może w kawiarni, a może kiedy dyszałeś po tamtym biegu, ale czułam, że musisz być mój. – Przetoczyłam jego słowa z uśmiechem.
- Kłamiesz, na samym początku chciałaś mieć mnie w dupie. – Burknął, jednak widziałam wesołe ogniki w jego oczach. Roześmiałam się.
- Dobra, wydało się. – Mruknęłam, zanim go pocałowałam. On opadł na plecy, a ja nadal go całując, leżałam na nim. On mi dawał siłę. Siłę, która była mi niezbędna do jutrzejszej rozmowy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skończyłam! Rozdział długi i słitaśny! Dużo SasuSaku, ale także innych nowinek. A propos nowinek… Rozdziały pojawiają się nieregularnie, więc jak ktoś chce być informowany na bieżąco, to proszę pisać w komentarzach. Proszę napisać przez jaki środek telekomunikacji, ja odpisze czy pasuje i podam szczegóły.
P.S Nadal szukam bety
P.S.2 Przepraszam za wszsytkie słowa, które word uznał za wulgularne >////<
Kocham was, tych komentujących i cichych wielbicieli. UWIELBIAM WAS LUDZIE! <3
Całuję, do następnej Alice :*