środa, 29 lipca 2015

Rozdział 14

Sakura... Sakura! ... SAKURA!
*Otwierając oczy przy okazji przyzwyczajała się do ciemności panującej we wnętrzu bagażnika.* Miała związane ręce oraz zakneblowane usta, w sumie nogi miała wolne ale po co jej jak i tak siedzi zamknięta w samochodzie. Nie wiedziała co ma robić, ostatnie co pamięta to powrót do domu. Płakała i nagle ktoś ją złapał od tyłu.. i pustka, obudziła się tutaj. 
Pokręciła głową aby się uspokoić i zebrać myśli. Nie wiedział co ma robić, a wyobrażenie Tsunade i Nagato, którzy dowiadują się o jej zaginięciu, dołował ją. Nie. Nie może się mazać, musi się stąd wydostać. Bagażnika od środka nie da się otworzyć, przynajmniej nie normalnie. Zamknęła oczy starając się wyobrazić sobie zamknięcie od bagażnika i je otworzyć. Jednak stało się coś co nie miało miejsca nigdy przedtem. Zobaczyła życia. Nie wiedziała jak nazwać te małe płomyczki, ale wiedziała że są to istnienia jej porywaczy. I wiedziała, że nie są jeszcze aż tak daleko Konohy i jadą tą wyboistą drogą tylko dlatego, aby nikt nie zauważył. 
Otworzyła oczy i wypuściła powietrze. Jeszcze raz. 
Zamknęła oczy i znów się skupiła na zamknięciu bagażnika. To nie było proste, nawet bardzo trudne. Nie korzystała z mocy od incydentu w podstawówce. Tylko kiedy pokazała Sasuke, ale to była pestka w porównaniu do tego. Czuła jak na jej czole pojawiają się kropelki potu, jednak nie poddawała się. 
Nagle usłyszała ciche pyknięcie. 
Udało się! Tylko tyle zdążyła pomyśleć zanim wypadła z samochodu i uderzyła w ziemię. W mgnieniu oka wstała, nie wiedziała jak udało jej się to tak szybko ale adrenalina potrafiła zdziałać dużo. Zaczęła biec, było już ciemno, a w oddali widziała oświetlone miasto. Konoha. 
Strzał. 
Strzał i okropny ból w boku. Upadła i od razu przekręciła się na plecy. Czuła jak koszula przemaka, kątem oka zobaczyła czerwoną plamę. Zaczęła jeszcze szybciej oddychać. Trzech mężczyzn w czerni otoczyło ją. Póki miała związane ręce nie miała szans. 
Mogę ci pomóc...
Znała ten głos.. to był głos jej podświadomości. Tak, proszę... 
Poczuła jak taśma z jej rąk zostaje zdjęta. Ręce automatycznie zaczęły uciskać ranę, jednak ból także szybko znikł. Spojrzała po twarzach jej porywaczy, byli przerażeni. 
- Ty naprawdę jesteś potworem. - Jeden z nich wymierzył w nią pistolet, a zaraz po nim i pozostał dwójka. - Ty nie możesz żyć. - Strzelił. Przygotowała się na kolejny postrzał, który jednak nie nadszedł. 
Z niedowierzaniem patrzyła na swoją wyciągniętą rękę i pociski wiszące w powietrzu. Czuła jak usta wyginają się w uśmiechu. 
- Przepraszam was chłopcy, ale to was bardzo zaboli. - To był jej głos! Ale nic nie chciała mówić. Nie wiedziała co się wokół niej wyprawia. 
Spokojnie, niedługo ci wszystko wytłumaczę... 
Znów głos podświadomości. I zrozumiała, to nie ona powstrzymała kule, to jej drugie "ja". Mogła się jedynie przyglądać. 
Wystarczył mały ruch dłoni a pociski poleciały w stronę mężczyzn. Dwóch uniknęło zranienia, trzeci nie miał tego szczęścia. Rzucili się na nią. 
Znów starczył ruch ręką, powiew powietrza wyrzucił ich na kilka metrów, jeden walnął w drzewo i właśnie do tego podeszła. Kopnęła go w twarz powodując utratę przytomności. Odwróciła się i zobaczyła nad sobą sylwetkę ostatniego, z nożem. 
I po nas! 
Jednak czas się zatrzymał. Dosłownie. Patrzyła na to z niedowierzaniem 
Nie lekceważ mnie, nie lekceważ swojej siły. 
Okrążyła przeciwnika i skoczyła na niego. W połowie skoku czas znów ruszył. Mężczyzna upadł, a ona centralnie na niego wbijając swoje kolano centralnie w jego kręgosłup. Stracił przytomność.
Poczuła jak znów może władać swoim ciałem, pomimo wielkiego zmęczenia i bólu przy każdym ruchu ruszyła w stronę miasta, szła kiwając się na boki. Jednak po kilkunastu metrach nie dała rady. Podtrzymując się drzewa zsunęła się i oparła o nie plecy. 
Co.. co to było? 
To zaskakujące proste, jestem twoim źródłem mocy. 
Że co? 
Aleś ty głupia... to JA jestem twoją główną siłą, no.. twoją mocą.
To zniknij... nie chcę cię, sprawiasz tylko problemy i to przez ciebie się boję... odejdź...
Słucham? To ja cię obudziłam, kiedy smacznie spałaś w bagażniku, to dzięki mnie się z niego wydostałaś i tylko dzięki mnie jeszcze żyjesz... a nawet jeśli to nie możliwe, jesteśmy jednym bytem. 
Czemu jestem tak zmęczona, co się dzieje? 
Twoje ciało jest nieprzystosowane. Odpocznij... 
Dalsze słowa się rozmazywały, tak samo jak postać, która się nad nią pochylała. Świat spowiła ciemność. 
~*~
Sasuke boleśnie uderzył plecami o szafkę. Z wargi pociekła krew. Nagato zaraz do niego doskoczył i złapał za kołnierz. 
-Tak się nią opiekowałeś?! Tak, kurwa?! - krzyczał i nie panował nad sobą, nikt nigdy go takiego nie widział. - Mówiłem, że będzie w niebezpieczeństwie, a ty wolałeś się uganiać za jakimś chłoptasiem. Ty sukinsynie. - przycisnął go do szafki jeszcze mocniej.
-Nagato, zostaw go. - wszyscy obecni spojrzeli zaskoczeni na Tsunade stojącą w drzwiach. Oczy miała spuchnięte, a włosy potargane. Na chwiejnych nogach doszła do krzesła podsuniętego przez Deidare i usiadła na nim. - To nie ma sensu - jej głos się łamał. 
 - Zawiedliście. - spojrzał na wszystkich członków Taki wzrokiem pełnym furii i rozgoryczenia. - Tacy z was są przyjaciele, co Hinata? Hmm, Shikamaru? - puścił młodego Uchihe i od niego odszedł. Itachi podał chusteczkę bratu. 
- Nad czym wy myśleliście? - Dyrektorka spojrzała na nich oczami pełnymi łez. - Przecież wiedzieliście. Nie udawaj głupiego Shikamaru, wiedziałaś! - krzyknęła uderzając w stół pięścią, ten się rozleciał na dwie połowy. - Wiedzieliście, że będzie chciał nią z powrotem! - Teraz łzy leciały jej ciurkiem, a granatowowłosa i Shika spojrzeli na swoje buty. Hinata także płakała. 
- Obiecałem... - szept Nagato przerwał ciszę. Ze skrajnej furii przeszedł w załamanie. - Obijałem rodzicom, że już nie dam jej skrzywdzić. Poległem... poległem!- wtulił się w ramiona Ayame. 
- Kto i co znów będzie chciał? - Naruto także był zdenerwowany, ale jego ciekawska natura nadal pozostała. 
- Nie interesuj się. - warknięcie Nagato potwierdziło Sasuke w przekonaniu, że niebezpiecznie jest się teraz odzywać. 
- Dla was, specjalnie na waszą prośbę, sprawiłam, że Sakura jest w waszej klasie. - Tsunade spojrzała na Hyuge i Nare wzrokiem pełnym rozgoryczenia. - prosiliście więc się zgodziłam, ufałam, że faktycznie będzie bezpieczniejsza. Czułam, że nie może być tak dobrze... właśnie dlatego nie chce aby sobie przypo.. - wypowiedź blondynki przerwała Ino wpadająca do pokoju. 
- Żyje! Mam ją! - wszyscy poderwali się z miejsc i zaczęli zbierać nawet nie czekając aż Yamanaka skończy wypowiedź. Wszyscy prócz dwójki nastolatków pogrążonych w poczuciu winy.
~*~
"Poczuła całus w czoło. Otworzyła oczy i zobaczyła rodziców. Uśmiechali się. Chciała ich złapać ale nie mogła, oddalali się. 
- Wybacz... " 
Otworzyła oczy i oślepiło ją jasne światło reflektora. Przyłożyła rękę na oczy aby się przyzwyczaić do światła. 
-Co... - nagle wszystko do niej powróciło. Porwanie. Walka. Czarna postać. Poderwała się i zobaczyła, że znajduje się w szpitalu. Rozejrzała się po pokoju. Na jednym z foteli spała Tsunade, a na drugim spał Nagato razem z Ayame na kolanach. Obok łóżka spał Sasuke, a po drugiej stronie Hinata. Widać, że płakała. 
Popatrzyła na zegarek. 05:12. 
- Sakura? - swoje zielone oczy zwróciła w stronę granatowowłosej. Pokazała jej, żeby była cicho. - Sakura, tak cię przepraszam, jestem beznadziejna. - w jej białych oczach błyszczały łzy. Różowowłosej przypomniały się słowa ze snu... "wybacz". Pokręciła głową z lekkim uśmiechem. 
- Ni... - suchość w gardle nie pozwoliła nic więcej powiedzieć spojrzała na dzbanek. Hyuga poderwała się, nalała wody do szklanki i podała. Piła zachłannie. gdy szklanka była pusta oddała ją dziewczynie. - Nic się nie stało. - podjęła swą poprzednią wypowiedź. - Naprawdę, nikt nie mógł się spodziewać a mnie nic nie jest. 
- Sakura, jesteśmy przyjaciółmi, a prawie w ogóle się nie widzieliśmy, byliśmy zbyt zajęci Sai'em...
- Sama wybrałam Hinata... nie chciałam się z nim widzieć, nawet nie wiem dlaczego, nie mogłam wam tego zabronić. - ścisnęła jej pocieszająco dłoń. Cały czas szeptały aby nikogo nie obudzić. - A tak w ogóle to dlaczego tu jestem? - Druga z dziewczyn przeciągnęła się. 
- Spałaś tydzień. - odpowiedziała krótko. Haruno miała oczy rozszerzone do maksimum. 
- Tydzień?- powtórzyła niedowierzając. - ale jak się tu znalazłam?  
- Sai cię znalazł. - odpowiedziała szybko, po czym ruszyła z wytłumaczeniem. - Zadzwonił do Ino, że przetransportował cię do szpitala. Kiedy już przyjechaliśmy na miejsce powiedzieli nam, że twój organizm był skrajnie wykończony ale nic poza tym. Sai powiedział, że znalazł cię w konoszańskim lesie, pod drzewem. Na pewno nic ci nie jest? - Nachyliła się w stronę przyjaciółki. 
- Na pewno. Długo tu są?  - wskazała na śpiących ludzi. 
- Twoja ciotka i brat od początku, non stop. Akatsuki wpadało w popołudnia, Taka też. Ja i Sasuke śpimy tu od kiedy twój brat przestał na nas patrzeć wilkiem... - zacięła się i poczerwieniała, nie chciała tego mówić. 
- Można było się spodziewać, nie ważne. - wcale nie była zdziwiona reakcją Nagato, zawsze przesadzał. - A Shikamaru? - Wiedziała, że coś jest nie tak. 
- Sakura... - zaczęła lecz przerwała. - Też ma poczucie winy. - chciała powstrzymać ziewnięcia, ale nie udało jej się. 
- Hinata, mogę cię o coś prosić? - kiedy zauważyła kiwnięcie głową mówiła dalej. - Jak pójdziemy spać i się wyśpisz ściągniesz tu Sai'a i Shikamaru, ok? - tamta znów kiwnęła, a Haruno przesunęła się do Sasuke. - A teraz chodź tu do mnie, będzie wygodniej nić na taborecie. I nie przyjmuję odmowy. - zastrzegła gdy zauważyła, że Hinata otwiera usta. Hyuga nie mając wyboru położyła się obok Sakury. Po chwili obie zasnęły.
~*~

Stał pod drzwiami do pokoju Sakura i nie mógł się ruszyć. Kiedy już sięgał po klamkę w połowie drogi zatrzymywał dłoń i wkładał ją znów do kieszeni. W głowie ciągle dudnił mu tekst wiadomości "Rusz tyłek, bo chcę cię zobaczyć- Sakura". Czego ona od niego chciała? Nawrzeszczeć, że jest dupkiem bo ją zostawił? Wiedział o tym, aż za bardzo. Przecież od kiedy tylko ją zobaczył w gimnazjum to chciał się do niej ponownie zbliżyć, być ponownie jej przyjacielem. Ale zawalił. Biegał za nią, zbliżał się nie przejmując się murem, który wokół siebie zbudowała. I zniszczył wszytko w jednym momencie. Chciałby wrócić do czasu kiedy niczym się nie przejmowali, do czasu przedszkola, którego ona nie pamięta. 
Nagle drzwi się rozsunęły i stanęła w nich Tsunade. Nic do niego nie powiedziała tylko przepuściła go. Wszedł do pokoju. Zobaczył ją. Siedział na łóżku otoczona tymi którym ufa, brat, chłopak, przyjaciółka, ale ona patrzyła na niego i wbrew pozorom w jej wzroku nie zobaczył złości. Na jej twarzy widniał uśmiech, zmęczony pewnie po zapewnianiu,że wszytko w porządku. Nic nie powiedziała tylko rozłożyła ramiona. Pchany dziwną intuicją, wpadł w nie.
- Przepraszam. - Tulił ją, jakby upewniając się, czy to wszytko prawda. 
- Shikamaru, nic się nie stało. - głaskała go uspokajająco po plecach. - Już wszystko jest nie ważne. - Do pokoju wszedł po cichu Sai, Różowowłosa wyciągnęła do niego rękę. - przepraszam nie powinnam cię oceniać. W końcu mnie uratowałeś. - złapała jej dłoń z uśmiechem, który dla Sakury nadal był wymuszony. 
- Miło mi cię poznać, Sakuro. 
------------------------------------------------------------------------------------------------
"W wakacje, będziesz miała więcej czasu" powiadali. - kłamali. Ale cóż... Dałam radę, wycisnęłam ostatni poty, zabrałam nawet komputer od przyjaciela aby napisać ten rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodobał i będziecie nadal tu wchodzić i czytać, a nawet (miło by było) komentować. <3 
Za błędy i długie oczekiwanie przepraszam , do następnej. Całuję Alice :*