Siedziała na klifie i patrzyła na górę Fuji. Niby była świętym miejscem
inspiracji, jednak teraz widziała tylko uśpiony wulkan. Westchnęła, gdy różowe
włosy zasłoniły jej pole widzenia.
- Nie powinnaś tak tutaj siedzieć. – Tsunade
usiadła obok niej. – Sakura, co się dzieje? – skupiła swoje zielone oczy na
twarzy ciotki.
- Tęsknie za nimi. – znów spojrzała przed siebie
tęsknym wzrokiem. – Pewnie teraz wesoło świergotają co będą robić przez święta,
w końcu jest ostatni dzień… - Mocniej ścisnęła ramiona.
- A może siedzą i zamartwiają się o ciebie? W końcu
sam Nagato mówił, że powariowali bez ciebie. Zwłaszcza Sasuke. – Oparła się
rękami z tyłu i nadal patrzyła na siostrzenicę. Różowowłosa pokręciła głową.
- Oni mnie nienawidzą. – To był cichy szept, jednak
Tsunade doskonale ją usłyszała. Patrząc na nią widziała Rin. Tak, tamta
wszędzie widziała swoją winę. Kiedyś, chyba nawet w wieku Sakury, wmówiła
sobie, że to przez nią rodzice je pozostawili. Jednak wtedy nie wiedziały, nie
wiedziały tego, czego się dowiedziała wraz z Sakurą.
- Nie mów tak, na pewno tak nie jest. – Położyła
jej na plecach rękę i pogłaskała. – A tak w ogóle zobacz, co wróciło. –
Uśmiechnięta pomachała telefonem. Jedynym jaki miały, ponieważ Sakura zwój
zostawiła w Konoha., wiedziała, że by do nich zadzwoniła błagając o wybaczenie.
- Droga była naprawa? – zagryzła wargi. We wtorek,
podczas ćwiczeń wypuściła z siebie zbyt dużą falę elektromagnetyczną, przez co
telefonowi poprzepalały się styki. Teraz był piątek, dość szybko na taką
usterkę.
- Nie aż tak, więc spokojnie. – Spojrzała na aparat
i go włączyła. Sakura słuchała szumu drzew, kiedy nagle ciszę wypełnił dźwięk
powiadomień. Spojrzała zdziwiona na ciotkę i spięła się widząc jej blada twarz.
Wyrwała jej telefon i z niedowierzaniem patrzyła na SMSy.
„Nie bój się,
odzyskamy ją!”
„Ciocia?!
Odbierz!”
„Tsunade, co
z Sakurą?!”
Było ich więcej, podobnej treści. Kliknęła na ikonę
z pocztą głosową i włączyła głośnik. Usłyszały szmer, szarpanie i harmider w
tle.
-Ciociu?!
Odezwij się! Już wiemy o Sakurze! Idziemy po nią, Akatsuki i Taka! Spokojnie
Danzo jej już nie skrzywdzi. Jak odbierzesz tą wiadomość to szukaj nas przy
magazynie ojca…- wiadomość się urwała. Patrzyły zszokowane na aparat, jakby
miał im dać odpowiedź.
- Nie. – zielonooka przebudziła się pierwsza,
wybierając numer brata. Cisza. Miał wyłączony telefon. Pewnie mu padł. – Ile
zajmie stąd droga do Konohy?! – Spojrzała na ciotkę, a w jej oczach bąkał się
obłęd. Jej przyjaciele, jej brat, Naruto, Deidara, Ino, Sai, Hidan, Sasori,
Jahiko, Konan, Koba, Hinata, Shikamaru, Temari i jej Sasuke.
- Ekspresową, bez korków, przy
najwyższej prędkości to może się zmieścimy w pół godzinie. – Nie potrzebowały
wiele i już biegły do samochodu. Doskonale wiedziały, domyśliły się. Danzo
zastawił pułapkę, na wszystkich, których kocha. Oby nie było za późno. Już po
chwili Tsunade była za kółkiem i wyjeżdżała z parkingu, kierując się na trasę
ekspresową.
Żałowała. Tak bardzo żałowała,
że ich zostawiła. Jaka była głupia sądząc, że Danzo na to nie wpadnie.
Zaciskała ręce na kolanach, a w jej umyśle zaczęły przelatywać wspomnienia.
„Siedziała na kanapie i czekała na powrót ciotki. Miała plan, który
wymagał jeszcze ustalenia szczegółów, ale była już blisko.
Szczęk zamaka. W końcu.
- Hej. – Odezwała się gdy tylko zobaczyła blond czuprynę. Tsunade
spojrzała na nią zdziwiona.
- Hej, coś się stało? – Położyła swoje torby na stole i usiadła na
kanapie. Zbyt dobrze ją znała by oszukał ją ten sztuczny uśmiech i pozorny
spokój.
- Nic, tylko tak sobie… pomyślałam. – Poprawiła swoje siedzenie. –
Wyjedźmy stąd. – Zaraz pośpieszyła z wyjaśnieniami, widząc zdumienie ciotki. -
Wyjedźmy byśmy mogły się dowiedzieć skąd mamy moce. Wyjedźmy, bo wszystko tutaj
mi przypomina o zbrodni Danzo. Wyjedźmy, bo chcę chronić tych, których kocham .
– Zmieniła siad i teraz siedziała naprzeciw brązowookiej i patrzyła jej
dzielnie w oczy.
- Ale… Jak ich bronić? I jak niby szukać pochodzenia tych umiejętności?
– Nic nie rozumiała, a do tego jeszcze zachowanie Sakury, przecież nie była
głupia i doskonale wiedziała, że nie może zostawić od tak pracy.
- Nie ukrywajmy. Danzo już wykonuje jakieś działania. To porwanie nie
było przypadkiem. I doskonale wiem, że będzie chciał ich zaatakować, by mnie
zranić. Proszę, nie chcę aby coś im się stało. Ty masz zbyt dużo zaległego
urlopu. – Spojrzała na nią błagalnie. Uległa.
- Dobrze, zobaczę, tylko nie wiem czy będzie to tak od razu, dobrze? –
kiwnęła bez zastanowienia głową. – Dobra, a teraz powiedz jak tam w szkole… „
Już po dwóch dniach wiedziały,
że wyjeżdżają. To właśnie wtedy Sakura zaczęła się odcinać od Taki. Odcinać od
Sasuke. Nie była aż tak naiwna by nie wierzyć, że Danzo ma swoich informatorów.
Wprowadzał powoli swój plan, aż nadeszła ta niedziela. Niedziela, w którą
Hinata zapukała do jej drzwi…
„- Sasuke prosił, abym z tobą porozmawiała… - różowowłosa prychnęła.
- Nie mógł sam się pofatygować, tylko wysyła ciebie. – warknęła z
irytacją, opierając się biodrem o blat.
-A wysłuchałabyś go? Tak szczerze? – Hyuga przekrzywiła głowę i
spojrzała na nią kpiąco.
- Na pewno bym na to przychylnie patrzyła. – znów warknięcie. Został
dzień, jutro wyjeżdża, musi wytrzymać.
- Dlaczego tak jesteś? Dlaczego znów nas odtrącasz? Dlaczego odtrącasz
Sasuke? – Haruno prychnęła.
- Ty i Shikamaru chyba to najbardziej wiecie dlaczego. – Widziała jak
białooka zaciska ręce w pięści.
- Tak, ale to przeszłość, Sasuke nigdy cię nie zrani, wiem to. –
Zrobiła krok w jej stronę, gdy zauważyła. Na wpół zapakowaną torbę z ciuchami.
– Jedziesz gdzieś? – Sasku przeklęła w myślach. Oni mieli o tym nie wiedzieć.
Nie potrzebują tego. Hinata widząc jej zdenerwowanie zaczęła sobie uświadamiać
ci się dzieje. – Nie. Ty nie wyjeżdżasz. Ty uciekasz. – Dość.
- Nie uciekam! Mam swoje powody aby zorganizować sobie małe wakacje,
przynajmniej tyle i się należy, nie uważasz? – Oparła ręce o blat.
- Nie uciekasz? – prychnęła. – Nie rozśmieszaj mnie! Znów to robisz,
znów zostawiasz wszystkich za sobą by tobie było dobrze! – Hinata już nawet nie
wiedziała co mówi, nie obchodziło ją po co tu jest. Po prostu krzyczała.
- Nie wiesz dlaczego to robię! Nic nie wiesz! – Haruno także puściły
nerwy. – Nie masz zielonego pojęcia co czuje, i co właśnie chcę zrobić! Twoim
największym problemem jest Naruto i co zrobić by w końcu zauważył twoje
uczucia! Nie wiesz co spoczywa na moich barkach…
- Ach tak?! Tylko Naruto?! Nie obchodzi cię, że cię szukałam, a później
udawałam, że cię nie znam! Wiesz co było moim problemem?! Ty! I nadal nim
jesteś! Nie dajesz się zbliżyć! Zawsze tak było, nawet przez śmiercią rodziców,
przed Danzo! Zawsze wszystko robiłaś sama! Nie dopuszczałaś innych do
problemów! Nie wiem jaki brzemię masz na barkach? To powiedz do cholery!
Powiedz co mam do cholery zrobić żebyś w końcu zrozumiała, że nie jesteś sama?!
- Uwierz we mnie! – wrzasnęła. Teraz po policzkach obydwu płynęły słone
łzy. – Chcę tylko wiary we mnie, że to co robię jest słuszne. Nie wyjeżdżam na
zawsze, muszę coś załatwić i wracam!
- Jak mam w ciebie uwierzyć, skoro ty nie wierzysz w nas? – szept
Hinaty sprawił, że dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Hyuga ruszyła do drzwi. Kiedy
miała rękę na klamce spojrzała na Haruno. – Ja w ciebie wierzę, gdy y uwierzysz
we mnie, zadzwoń. – I wyszła zostawiając ją samą. „
Tego dnia także zerwała z
Sasuke, rzuciła w niego całym stekiem kłamstw.
A teraz okazało się, że
wszystko było bezcelowe. Niby znalazła z Tsunade znaczące informacje o ich
„przypadłości” ale teraz jej to nie obchodziło. Jej przyjaciele byli w niebezpieczeństwie.
Tylko to było ważne.
Przełączyła się na tryb
wegetacji. Nie zauważała pędzących samochodów, ani drogowskazów. Nawet nie
zauważyła, że po blisko pięćdziesięciu minutach, wjeżdżali na upragnione
przedmieścia Konohy.
- Sakura. – Dopiero głos ciotki sprowadził ją
do rzeczywistości. Jechały po zalesionej drodze w stronę dwóch wielkich
magazynów. – Jesteśmy prawie na miejscu. – Już za oddali widziały, obijające
promienie słoneczne, karoserie członków z Akatsuki. Kiedy podjechały bliżej
zauważyły dwie postacie siedzące na masce jednej z maszyn i pijące coś
ciepłego.
Gdy wjechały na wielki teren
przed budynkami, dwie postacie wstały, jak na baczność.
Sakura nie czekała nawet jak
ciotka się zatrzyma tylko wyskoczyła z auta.
- Gdzie są?! – Dwie dziewczyny
patrzyły na nią jak na ducha. Trzask drzwi trochę je obudził.
- Po… poszli cię uratować. –
Pierwsza odezwała się Konan. Zabiło im szybciej serce. Wszystkim. Dwie,
dlatego, że zdały sobie, że to pułapka, a kolejnym dwóm, że nie zdążyły ich
przed tym uchronić. Sakura przegryzła dolną wargę i ruszyła do samochodu brata.
- Wy tu siedzicie, ja idę ich
dogonić, dawno poszli? – Otworzyła bagażnik i otworzyła w nim drugie dno.
- Jakieś pół godziny temu. –
mruknęła Ayame.
- Jak to sama?! Zwariowałaś?! –
Tsunade wcale się nie zdziwiła jak różowowłosa wyjęła broń i doskonale się nią
obsługiwała.
- Ty musisz tutaj zostać, chce
to zakończyć raz na zawsze. – Zamknęła klapę. – Sama. – Jej ciotka już
wiedziała, że jest na przegranej pozycji. I choć wlała iść z nią to wie, że tu
bardziej się przyda. – Błagam uważaj. – Haruno uśmiechnęła się do niej,
zawiązując włosy w wysoki kucyk.
- Zawsze uważam. – Posłała
całuska po czym chciała już ruszać w stronę wejścia do magazynu.
- Idę z tobą. – To Ayame.
Spojrzała na nią, pełnym prośby, oczami. – Sakura, gdzieś tam jest Nagato. Jako twoja szefowa rozkazuje ci. –
Zastrzegła, gdy różowowłosa chciała zaprotestować.
- Była szefowa. – mruknęła i
spojrzała na Tsunade licząc na wsparcie. Pomyłka.
- To dobry pomysł. – blondynka
nie będzie się aż tak martwić gdy będzie przy niej Ayame. Zielonooka
niebezpiecznie zmrużyła oczy.
- Dobra, chodź. – Rzuciła,
mając cichą nadzieję, że dziewczyna ma już broń przy sobie. Każda chwila jest
na wagę złota. Ayame już po chwili była przy niej i bez słowa za nią podążała.
Gdy weszły do magazynu Sakura
zamknęła oczy i skupiła się na bracie i całej reszcie.
- Tędy. – mruknęła i ruszyła do
wielkiej hali, gdzie nadal było odkryte przejście na niższe poziomy. Nie
odzywając się do siebie zeszły w ciemny i kręty korytarz.
- Czemu nie biegniemy? –
Brązowowłosa spojrzała na młodszą dziewczynę zaniepokojona. Szły tylko szybszym
marszem.
- Spójrz na ziemię, jest
śliska. – na potwierdzenie swych słów przejechała nogą po wilgotnej
powierzchni. – Do tego jest strasznie dużo ostrych zakrętów. Prędzej byśmy się
zabiły niż do nich dotarły. Powiem kiedy będzie to bezpieczne. – I zamilkła
zamknięta we własnym świecie. Jednak dziewczyna Nagato nie wytrzymała
milczenia.
- Kochasz Sasuke? – Haruno z
wrażenia przystanęła na moment, po czym dalej ruszyła.
- Ayame, ja cię lubię, serio.
Ale co cię to obchodzi? – spojrzała na nią poważnie.
- Wiesz, kiedy odeszłaś zmienił
się. I to nie na lepsze. – Skrzywiła się na wspomnienie tego jego sztucznego,
chamskiego uśmiechu.
- Wydaje ci się. – Nie chciała
o tym rozmawiać, nie teraz gdy to właśnie jemu grozi niebezpieczeństwo.
- Nie, Sakura. I nie kłóć się
ze mną. – zastrzegła, gdy zauważyła, że otwiera usta. – Po prostu tu zostań,
proszę. Twoja nieobecność źle na wszystkich wpływa. – spojrzała na nią
ukradkiem i westchnęła gdy zobaczyła, że jest nieobecna.
Minęła minuta, może dwie zanim
padła odpowiedź.
- Jak oni nadal mnie będą
chcieli. Zostanę. – mruknęła i ruszyła szybciej.
Po jakimś czasie w końcu
dotarły do prostej, na tyle długiej, że można się nawet nieźle rozpędzić.
- Biegnij. – Rzuciła tylko i
sama wystartowała, a Ayame tuż za nią. Skupiła się, wyobrażając sobie zegar i
jak ego wskazówki stają. I poczuła to. Po prostu wiedziała, że czas stanął.
Ayame nadal za nią biegła, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Trzymała czas w ryzach,
jednocześnie szukając energii życiowej przyjaciół.
Znalazła. Jeszcze dwa skręty.
Znów zwolniła do chodu i
pozwoliła płynąć czasowi. Ayame nawet się nie odezwała tylko dostosowała swoje
tępo to tępa Sakury.
W końcu ich oczom ukazały się
ciężkie drzwi. Podeszły do nich i przejechały rękoma po chropowatej
powierzchni.
- Poczekaj. – Szepnęła
różowowłosa do Ayame, która już je chciała otwierać. Zamknęła oczy i skupiła
się na pokoju za nimi. Zacisnęła zęby, gdy poczuła, że celują w nich z
karabinów. Wyobraziła sobie, że cała broń wyrywa się z ich dłoni i uderza ich,
przez co lecą na ścianę. Huk po drugiej stronie drzwi uświadomił jej, że te dwa
miesiące ćwiczeń nie były kompletnie bez sensu. Teraz kiwnęła głową na Ayame i
spróbowały je otworzyć, na darmo. Haruno zmrużyła oczy i wyciągnęła rękę przed
siebie.
Nawet ich nie dotknęła, a
otworzyły się na oścież.
---------------------------------------
Siemka kochani!
Nowy rozdzialik jest <3 Mam nadzieje, że się spodoba.
Co do tych opowiadań to nadal czekam na wasze opinie co do tego.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Całuję, Alice :*
---------------------------------------
Siemka kochani!
Nowy rozdzialik jest <3 Mam nadzieje, że się spodoba.
Co do tych opowiadań to nadal czekam na wasze opinie co do tego.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Całuję, Alice :*