piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 19

Siedziała na klifie i patrzyła na górę Fuji. Niby była świętym miejscem inspiracji, jednak teraz widziała tylko uśpiony wulkan. Westchnęła, gdy różowe włosy zasłoniły jej pole widzenia.
- Nie powinnaś tak tutaj siedzieć. – Tsunade usiadła obok niej. – Sakura, co się dzieje? – skupiła swoje zielone oczy na twarzy ciotki.
- Tęsknie za nimi. – znów spojrzała przed siebie tęsknym wzrokiem. – Pewnie teraz wesoło świergotają co będą robić przez święta, w końcu jest ostatni dzień… - Mocniej ścisnęła ramiona.
- A może siedzą i zamartwiają się o ciebie? W końcu sam Nagato mówił, że powariowali bez ciebie. Zwłaszcza Sasuke. – Oparła się rękami z tyłu i nadal patrzyła na siostrzenicę. Różowowłosa pokręciła głową.
- Oni mnie nienawidzą. – To był cichy szept, jednak Tsunade doskonale ją usłyszała. Patrząc na nią widziała Rin. Tak, tamta wszędzie widziała swoją winę. Kiedyś, chyba nawet w wieku Sakury, wmówiła sobie, że to przez nią rodzice je pozostawili. Jednak wtedy nie wiedziały, nie wiedziały tego, czego się dowiedziała wraz z Sakurą.
- Nie mów tak, na pewno tak nie jest. – Położyła jej na plecach rękę i pogłaskała. – A tak w ogóle zobacz, co wróciło. – Uśmiechnięta pomachała telefonem. Jedynym jaki miały, ponieważ Sakura zwój zostawiła w Konoha., wiedziała, że by do nich zadzwoniła błagając o wybaczenie.
- Droga była naprawa? – zagryzła wargi. We wtorek, podczas ćwiczeń wypuściła z siebie zbyt dużą falę elektromagnetyczną, przez co telefonowi poprzepalały się styki. Teraz był piątek, dość szybko na taką usterkę.
- Nie aż tak, więc spokojnie. – Spojrzała na aparat i go włączyła. Sakura słuchała szumu drzew, kiedy nagle ciszę wypełnił dźwięk powiadomień. Spojrzała zdziwiona na ciotkę i spięła się widząc jej blada twarz. Wyrwała jej telefon i z niedowierzaniem patrzyła na SMSy.
„Nie bój się, odzyskamy ją!”
„Ciocia?! Odbierz!”
„Tsunade, co z Sakurą?!”
Było ich więcej, podobnej treści. Kliknęła na ikonę z pocztą głosową i włączyła głośnik. Usłyszały szmer, szarpanie i harmider w tle.
-Ciociu?! Odezwij się! Już wiemy o Sakurze! Idziemy po nią, Akatsuki i Taka! Spokojnie Danzo jej już nie skrzywdzi. Jak odbierzesz tą wiadomość to szukaj nas przy magazynie ojca…- wiadomość się urwała. Patrzyły zszokowane na aparat, jakby miał im dać odpowiedź.
- Nie. – zielonooka przebudziła się pierwsza, wybierając numer brata. Cisza. Miał wyłączony telefon. Pewnie mu padł. – Ile zajmie stąd droga do Konohy?! – Spojrzała na ciotkę, a w jej oczach bąkał się obłęd. Jej przyjaciele, jej brat, Naruto, Deidara, Ino, Sai, Hidan, Sasori, Jahiko, Konan, Koba, Hinata, Shikamaru, Temari i jej Sasuke.
- Ekspresową, bez korków, przy najwyższej prędkości to może się zmieścimy w pół godzinie. – Nie potrzebowały wiele i już biegły do samochodu. Doskonale wiedziały, domyśliły się. Danzo zastawił pułapkę, na wszystkich, których kocha. Oby nie było za późno. Już po chwili Tsunade była za kółkiem i wyjeżdżała z parkingu, kierując się na trasę ekspresową.
Żałowała. Tak bardzo żałowała, że ich zostawiła. Jaka była głupia sądząc, że Danzo na to nie wpadnie. Zaciskała ręce na kolanach, a w jej umyśle zaczęły przelatywać wspomnienia.
„Siedziała na kanapie i czekała na powrót ciotki. Miała plan, który wymagał jeszcze ustalenia szczegółów, ale była już blisko.
Szczęk zamaka. W końcu.
- Hej. – Odezwała się gdy tylko zobaczyła blond czuprynę. Tsunade spojrzała na nią zdziwiona.
- Hej, coś się stało? – Położyła swoje torby na stole i usiadła na kanapie. Zbyt dobrze ją znała by oszukał ją ten sztuczny uśmiech i pozorny spokój.
- Nic, tylko tak sobie… pomyślałam. – Poprawiła swoje siedzenie. – Wyjedźmy stąd. – Zaraz pośpieszyła z wyjaśnieniami, widząc zdumienie ciotki. - Wyjedźmy byśmy mogły się dowiedzieć skąd mamy moce. Wyjedźmy, bo wszystko tutaj mi przypomina o zbrodni Danzo. Wyjedźmy, bo chcę chronić tych, których kocham . – Zmieniła siad i teraz siedziała naprzeciw brązowookiej i patrzyła jej dzielnie w oczy.
- Ale… Jak ich bronić? I jak niby szukać pochodzenia tych umiejętności? – Nic nie rozumiała, a do tego jeszcze zachowanie Sakury, przecież nie była głupia i doskonale wiedziała, że nie może zostawić od tak pracy.
- Nie ukrywajmy. Danzo już wykonuje jakieś działania. To porwanie nie było przypadkiem. I doskonale wiem, że będzie chciał ich zaatakować, by mnie zranić. Proszę, nie chcę aby coś im się stało. Ty masz zbyt dużo zaległego urlopu. – Spojrzała na nią błagalnie. Uległa.
- Dobrze, zobaczę, tylko nie wiem czy będzie to tak od razu, dobrze? – kiwnęła bez zastanowienia głową. – Dobra, a teraz powiedz jak tam w szkole… „
Już po dwóch dniach wiedziały, że wyjeżdżają. To właśnie wtedy Sakura zaczęła się odcinać od Taki. Odcinać od Sasuke. Nie była aż tak naiwna by nie wierzyć, że Danzo ma swoich informatorów. Wprowadzał powoli swój plan, aż nadeszła ta niedziela. Niedziela, w którą Hinata zapukała do jej drzwi…
„- Sasuke prosił, abym z tobą porozmawiała… - różowowłosa prychnęła.
- Nie mógł sam się pofatygować, tylko wysyła ciebie. – warknęła z irytacją, opierając się biodrem o blat.
-A wysłuchałabyś go? Tak szczerze? – Hyuga przekrzywiła głowę i spojrzała na nią kpiąco.
- Na pewno bym na to przychylnie patrzyła. – znów warknięcie. Został dzień, jutro wyjeżdża, musi wytrzymać.
- Dlaczego tak jesteś? Dlaczego znów nas odtrącasz? Dlaczego odtrącasz Sasuke? – Haruno prychnęła.
- Ty i Shikamaru chyba to najbardziej wiecie dlaczego. – Widziała jak białooka zaciska ręce w pięści.
- Tak, ale to przeszłość, Sasuke nigdy cię nie zrani, wiem to. – Zrobiła krok w jej stronę, gdy zauważyła. Na wpół zapakowaną torbę z ciuchami. – Jedziesz gdzieś? – Sasku przeklęła w myślach. Oni mieli o tym nie wiedzieć. Nie potrzebują tego. Hinata widząc jej zdenerwowanie zaczęła sobie uświadamiać ci się dzieje. – Nie. Ty nie wyjeżdżasz. Ty uciekasz. – Dość.
- Nie uciekam! Mam swoje powody aby zorganizować sobie małe wakacje, przynajmniej tyle i się należy, nie uważasz? – Oparła ręce o blat.
- Nie uciekasz? – prychnęła. – Nie rozśmieszaj mnie! Znów to robisz, znów zostawiasz wszystkich za sobą by tobie było dobrze! – Hinata już nawet nie wiedziała co mówi, nie obchodziło ją po co tu jest. Po prostu krzyczała.  
- Nie wiesz dlaczego to robię! Nic nie wiesz! – Haruno także puściły nerwy. – Nie masz zielonego pojęcia co czuje, i co właśnie chcę zrobić! Twoim największym problemem jest Naruto i co zrobić by w końcu zauważył twoje uczucia! Nie wiesz co spoczywa na moich barkach…
- Ach tak?! Tylko Naruto?! Nie obchodzi cię, że cię szukałam, a później udawałam, że cię nie znam! Wiesz co było moim problemem?! Ty! I nadal nim jesteś! Nie dajesz się zbliżyć! Zawsze tak było, nawet przez śmiercią rodziców, przed Danzo! Zawsze wszystko robiłaś sama! Nie dopuszczałaś innych do problemów! Nie wiem jaki brzemię masz na barkach? To powiedz do cholery! Powiedz co mam do cholery zrobić żebyś w końcu zrozumiała, że nie jesteś sama?!
- Uwierz we mnie! – wrzasnęła. Teraz po policzkach obydwu płynęły słone łzy. – Chcę tylko wiary we mnie, że to co robię jest słuszne. Nie wyjeżdżam na zawsze, muszę coś załatwić i wracam!
- Jak mam w ciebie uwierzyć, skoro ty nie wierzysz w nas? – szept Hinaty sprawił, że dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Hyuga ruszyła do drzwi. Kiedy miała rękę na klamce spojrzała na Haruno. – Ja w ciebie wierzę, gdy y uwierzysz we mnie, zadzwoń. – I wyszła zostawiając ją samą. „
Tego dnia także zerwała z Sasuke, rzuciła w niego całym stekiem kłamstw.
A teraz okazało się, że wszystko było bezcelowe. Niby znalazła z Tsunade znaczące informacje o ich „przypadłości” ale teraz jej to nie obchodziło. Jej przyjaciele byli w niebezpieczeństwie. Tylko to było ważne.
Przełączyła się na tryb wegetacji. Nie zauważała pędzących samochodów, ani drogowskazów. Nawet nie zauważyła, że po blisko pięćdziesięciu minutach, wjeżdżali na upragnione przedmieścia Konohy.
 - Sakura. – Dopiero głos ciotki sprowadził ją do rzeczywistości. Jechały po zalesionej drodze w stronę dwóch wielkich magazynów. – Jesteśmy prawie na miejscu. – Już za oddali widziały, obijające promienie słoneczne, karoserie członków z Akatsuki. Kiedy podjechały bliżej zauważyły dwie postacie siedzące na masce jednej z maszyn i pijące coś ciepłego.
Gdy wjechały na wielki teren przed budynkami, dwie postacie wstały, jak na baczność.
Sakura nie czekała nawet jak ciotka się zatrzyma tylko wyskoczyła z auta.
- Gdzie są?! – Dwie dziewczyny patrzyły na nią jak na ducha. Trzask drzwi trochę je obudził.
- Po… poszli cię uratować. – Pierwsza odezwała się Konan. Zabiło im szybciej serce. Wszystkim. Dwie, dlatego, że zdały sobie, że to pułapka, a kolejnym dwóm, że nie zdążyły ich przed tym uchronić. Sakura przegryzła dolną wargę i ruszyła do samochodu brata.
- Wy tu siedzicie, ja idę ich dogonić, dawno poszli? – Otworzyła bagażnik i otworzyła w nim drugie dno.
- Jakieś pół godziny temu. – mruknęła Ayame.
- Jak to sama?! Zwariowałaś?! – Tsunade wcale się nie zdziwiła jak różowowłosa wyjęła broń i doskonale się nią obsługiwała.
- Ty musisz tutaj zostać, chce to zakończyć raz na zawsze. – Zamknęła klapę. – Sama. – Jej ciotka już wiedziała, że jest na przegranej pozycji. I choć wlała iść z nią to wie, że tu bardziej się przyda. – Błagam uważaj. – Haruno uśmiechnęła się do niej, zawiązując włosy w wysoki kucyk.
- Zawsze uważam. – Posłała całuska po czym chciała już ruszać w stronę wejścia do magazynu.
- Idę z tobą. – To Ayame. Spojrzała na nią, pełnym prośby, oczami. – Sakura, gdzieś tam jest Nagato.  Jako twoja szefowa rozkazuje ci. – Zastrzegła, gdy różowowłosa chciała zaprotestować.
- Była szefowa. – mruknęła i spojrzała na Tsunade licząc na wsparcie. Pomyłka.
- To dobry pomysł. – blondynka nie będzie się aż tak martwić gdy będzie przy niej Ayame. Zielonooka niebezpiecznie zmrużyła oczy.
- Dobra, chodź. – Rzuciła, mając cichą nadzieję, że dziewczyna ma już broń przy sobie. Każda chwila jest na wagę złota. Ayame już po chwili była przy niej i bez słowa za nią podążała.
Gdy weszły do magazynu Sakura zamknęła oczy i skupiła się na bracie i całej reszcie.
- Tędy. – mruknęła i ruszyła do wielkiej hali, gdzie nadal było odkryte przejście na niższe poziomy. Nie odzywając się do siebie zeszły w ciemny i kręty korytarz.
- Czemu nie biegniemy? – Brązowowłosa spojrzała na młodszą dziewczynę zaniepokojona. Szły tylko szybszym marszem.
- Spójrz na ziemię, jest śliska. – na potwierdzenie swych słów przejechała nogą po wilgotnej powierzchni. – Do tego jest strasznie dużo ostrych zakrętów. Prędzej byśmy się zabiły niż do nich dotarły. Powiem kiedy będzie to bezpieczne. – I zamilkła zamknięta we własnym świecie. Jednak dziewczyna Nagato nie wytrzymała milczenia.
- Kochasz Sasuke? – Haruno z wrażenia przystanęła na moment, po czym dalej ruszyła.
- Ayame, ja cię lubię, serio. Ale co cię to obchodzi? – spojrzała na nią poważnie.
- Wiesz, kiedy odeszłaś zmienił się. I to nie na lepsze. – Skrzywiła się na wspomnienie tego jego sztucznego, chamskiego uśmiechu.
- Wydaje ci się. – Nie chciała o tym rozmawiać, nie teraz gdy to właśnie jemu grozi niebezpieczeństwo.
- Nie, Sakura. I nie kłóć się ze mną. – zastrzegła, gdy zauważyła, że otwiera usta. – Po prostu tu zostań, proszę. Twoja nieobecność źle na wszystkich wpływa. – spojrzała na nią ukradkiem i westchnęła gdy zobaczyła, że jest nieobecna.
Minęła minuta, może dwie zanim padła odpowiedź.
- Jak oni nadal mnie będą chcieli. Zostanę. – mruknęła i ruszyła szybciej.
Po jakimś czasie w końcu dotarły do prostej, na tyle długiej, że można się nawet nieźle rozpędzić.
- Biegnij. – Rzuciła tylko i sama wystartowała, a Ayame tuż za nią. Skupiła się, wyobrażając sobie zegar i jak ego wskazówki stają. I poczuła to. Po prostu wiedziała, że czas stanął. Ayame nadal za nią biegła, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Trzymała czas w ryzach, jednocześnie szukając energii życiowej przyjaciół.
Znalazła. Jeszcze dwa skręty.
Znów zwolniła do chodu i pozwoliła płynąć czasowi. Ayame nawet się nie odezwała tylko dostosowała swoje tępo to tępa Sakury.
W końcu ich oczom ukazały się ciężkie drzwi. Podeszły do nich i przejechały rękoma po chropowatej powierzchni.
- Poczekaj. – Szepnęła różowowłosa do Ayame, która już je chciała otwierać. Zamknęła oczy i skupiła się na pokoju za nimi. Zacisnęła zęby, gdy poczuła, że celują w nich z karabinów. Wyobraziła sobie, że cała broń wyrywa się z ich dłoni i uderza ich, przez co lecą na ścianę. Huk po drugiej stronie drzwi uświadomił jej, że te dwa miesiące ćwiczeń nie były kompletnie bez sensu. Teraz kiwnęła głową na Ayame i spróbowały je otworzyć, na darmo. Haruno zmrużyła oczy i wyciągnęła rękę przed siebie.
Nawet ich nie dotknęła, a otworzyły się na oścież. 
---------------------------------------
Siemka kochani!
Nowy rozdzialik jest <3 Mam nadzieje, że się spodoba.
Co do tych opowiadań to nadal czekam na wasze opinie co do tego.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Całuję, Alice :*

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 18

Dwa miesiące później…
„Pomimo jej cichego, pełnego gracji, chodu słyszał jej kroki. Nie był pewien czy najpierw weszła ona czy jej zapach wiśni. Chyba jednak to drugie.
Kiedy ją zobaczył poczuł, że pustka została wypełniona. Jej długie, różowe, włosy kochane, świecące, zielone oczy, za którymi tak szalał. Jej ciepły uśmiech, w ogóle ona cała, to właśnie za nią tęsknił najbardziej i tylko to sprawia, że czuje się o wiele lepiej. Podeszła cichutko do jego łóżka i usiadła na jego skraju. Zaczesała jego włosy za ucho.
- Hej. – Mruknęła. Czuł, jakby wybudził się z długiego snu, jakby dopiero teraz wrócił do życia.
- Witaj. – Splótł swoje palce z jej. Powinien być zły, wściekły, cokolwiek. Jednak nie był. Był szczęśliwy, że ją jeszcze raz widzi. – Gdzie byłaś? – Chciał wiedzieć. Wręcz musiał.
-A to tu, to tam. – Uśmiechnęła się promiennie i przesunęła bliżej niego.
- To sen, prawda? – Nie był głupi. Ona odeszła z ich świata.
Ale nie serca.
- Jak zwykle, bystrzaku. – Jej uśmiech zmienił się na smutny. Uśmiechnął się kpiąco.
- Tak bardzo za tobą tęsknie, że aż sobie ciebie tworze w śnie… źle ze mną. – Westchnął, a ona pokręciła głową.
- Kto powiedział, że jestem tworem twojej wyobraźni? – Przechyliła lekko głowę i zmrużyła oczy, chyba właśnie w takich momentach była dla niego najpiękniejsza. Pełna łagodności i miłości.
- To wszystko się dzieje tylko w mojej głowie, prawda? – Podniósł brwi.
-Ależ oczywiście to dzieje się w twojej głowie, tylko skąd, u licha, wniosek, że wobec tego nie dzieje się to naprawdę? – Pogłaskała go po policzku z miłym uśmiechem. – Jestem Sakurą… tylko trochę inną. – Jego wzrok wyrażał zdumienie. – Jestem jej podświadomością Sasuke. – Jego szczęka powinna upaść teraz na podłogę.
- Jak… - pośpieszyła z wyjaśnieniami.
- Jestem jej… no, tak jakby „głosem serca”. – Przygryzała wargę by znaleźć odpowiednie słowa. – Sakura ma więcej umiejętności niż lewitacja. Potrafi się wedrzeć do umysłu, choć nie jest tego świadoma. To ona chciała z tobą porozmawiać, dlatego tu jestem. – Położyła jego rękę na swoim sercu. – Czuje to, co ona. Mam jej wspomnienia. Jestem nią, jednak ona nie jest mną, rozumiesz?
- Chyba tak. – Układał to sobie w głowie i odzyskał spokój. – Więc dlaczego odeszłaś, skoro teraz tu jesteś? – Chciał to wiedzieć i ma nadzieję, że mu powie.
- By was chronić. – Padła szybka, oraz szczera, odpowiedź. – To wszystko, co się dla mnie w tej chwili liczy. Wasze bezpieczeństwo. – Położyła głowę w zagłębieniu jego szyi. Poczuła niepokój, gdy puścił jej dłonie, jednak zaraz ustąpił, kiedy ją objął.
- Dlaczego taka jesteś? – Oparł brodę o czubek jej głowy. – Dlaczego narażasz się na cierpienie w samotności?
- Bo chce żyć. – Zacisnęła ręce na jego klatce piersiowej. I odsunęła się by spojrzeć mu w oczy. – Dzięki wam, zbudziłam moją chęć do życia. Jak wam coś się stanie i to przeze mnie, to umrę. – Przyciągnął ją do siebie.
- Czemu to dźwigasz to sama? Saki, poradzimy sobie. – Pokręciła głową, jednak się nie odsunęła.
- Bo to moja powinność. Gdyby nie ja, nie bylibyście zagrożeni. – Spojrzała na szafkę nocną i wyciągnęła rękę w stronę zdjęcia w ramce.
Było to zdjęcie zrobione polaroidem. To pierwsze wspólne. Kiedy leżeli w łóżku. Była tam uśmiechnięta, a on pełen dumy w uśmiechu i w oczach ją obejmował. Szyba była pęknięta w prawym górnym rogu.
- Nadal je masz. – Mruknęła przejeżdżając palcem po obrazku.
- Kiedy wróciłem z tego naszego zerwania, rzuciłem nim. Miałem nadzieję, że dzięki temu będzie mi lżej. – Także się w nie wpatrywał. – Jednak wtedy, tylko wypuściłem je z rąk, już wiedziałem, że popełniłem błąd. Niszcząc to zdjęcie, zniszczyłbym to, co nas łączyło. Nie potrafię tego zrobić, Sakura. Jesteś dla mnie zbyt cenna. Nawet teraz. Proszę powiedz, czy to, co mówiłaś podczas naszego ostatniego spotkania było prawdą? – Spojrzał w jej oczy i zobaczył ból. Pokręciła głową, a w jej oczach błysnęły łzy.
- Wszystko było kłamstwem. – Odezwała się cicho. – Były to kłamstwa, które do tej pory bolą mnie najbardziej. – Pozwolił sobie rozdmuchać tą iskrę nadziei, która tliła się… chyba od zawsze. – Prawda jest taka, że… kocham cię, tak bardzo cię kocham, a słowa, które wtedy wypowiedziałam… – pokręciła głową. – Do tej pory jak o nich myślę to chcę się zrzucić z wieży. – Złapał ja mocniej za ręce i spojrzał w oczy.
- Zatem jest szansa. – Nadzieja napełniła jego ciało. Już się nie bał. Nie bał się przyszłości bez niej. – Proszę cię Sakura, wróć. Mówisz, że jesteś jej podświadomością. Zmuś ją. – W jej czach zalśniły łzy i poderwała się na nogi, podążając w stronę drzwi.
- Odcięła mnie. – Mruknęła cicho. – Jakby tego nie zrobiła, to wątpię czy by w ogóle wyjechała. – Westchnęła głęboko. – Jestem jej uczuciową stroną. Wszystko odczuwam o wiele mocniej i nie mam logiki, obowiązku. Nie potrafię kłamać i jestem samolubna. To ta część Sakury, która myśli tylko o sobie. Jednak nawet tak, zgadzam się z nią. Musicie być bezpieczni. – Położyła rękę na klamce. – A nawet, jeśli mówiłam odcięła mnie. – Spojrzała na niego przez ramię. – Muszę iść. Niedługo cię obudzą. – Trafiła wzrokiem wprost w jego oczy. – Błagam, uważaj na siebie. I pilnuj wszystkich. Kocham cię, Sasuke. – I mimo tego, że wyszła nadal słyszał echo swojego imienia. Jednak zaczęło się nasilać.
- Sasuke…. Sasuke….Sasuke!”
Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył była zdenerwowana twarz jego mamy.
-Wstawaj do cholery. – Tak, jego mama nie należała do najprzyjemniejszych ostatnimi czasy. Od kiedy Sakura wraz z Tsunade wyjechała z miasta wszyscy byli bardziej zrzędliwi niż przedtem. Hinata z Shikamaru rzadko ze sobą przebywają w pokoju, a co do dopiero rozmawiać. Chyba jedynym pozytywem tego okresu jest Ino i Sai, którzy w praktyce już ze sobą są.
Taka zaczęła agresywniej działać na terenie Konohy, jednak Akatsuki jakby depcze im po piętach, jakby ich pilnowali.
Co w sumie sprawdzało się po tym pokręconym śnie. Akatsuki robi dla różowowłosej wszystko, o co ich poprosi. Mówią, że do nich nie należy. Jednak to tylko teoria.
Szykowanie do szkoły zajęło mu niecałe pół godziny, a następnie zbiegł na śniadanie. Jak zwykle rozmawiali, jednak po raz pierwszy od jakiegoś czasu on sam się włączył.
Do szkoły znów jechał z bratem.
- Masz jakiś kontakt z Sakurą? – Starszy zesztywniał i spojrzał na Sasuke. Od dwóch miesięcy temat, a nawet imię różowowłosej było tabu. A teraz on sam zaczyna.
- Nie. – Odpowiedział zgodnie z prawdą. Tylko przez Nagato przesłała nam ostatnio pozdrowienia. – Nie widział sensu kłamać czy pomijać i tak przeczuwał, że brat mu i tak nie wierzy.
- Na pewno? – Podniósł brwi. –  To, dlaczego za nami chodzicie? – Nie odpuszczał, nie teraz. Znajdzie ją i wbije do głowy, żeby się o nich aż tak nie martwiła.
- Przypadki…
- Nie kłam. – Był nieugięty.
- Prosiła nas o to, zanim wyjechała. – Poddał się pod taksującym spojrzeniem chłopaka.
- I nic nie powiedziałeś?! – Jego oczy ciskały gromy.
- Prosiła mnie bym siedział cicho. – Mruknął jakby to była najnormalniejszą rzeczą na świecie. – Sasuke, ona zbyt wiele dla mnie zrobiła. A i tak ci to teraz mówię, choć nie powinieniem. Doceń, chociaż to. – Czarnowłosy prychnął.
- Tak, mam zrozumieć, że kłamałeś mi przez ostatnie dwa miesiące, że nie wiesz gdzie jest! – Jego cierpliwość była na granicy, a ostatnio słynął z wybuchów złości.
- Byłem jej coś winny. – Próbował się wytłumaczyć.
-Co? Co było aż tak ważne, że mnie okłamywałeś? Swojego brata?! – Już krzyczał. Chciał to wszystko rozwiązać, a droga do szkoły nie była długa.
- Życie. Krótka, mrożąca krew w żyłach odpowiedź, wystarczyłaby do samej szkoły panowała cisza.
Złość Sasuke zmalała, jednak nadal był urażony milczeniem brata. W sumie to siedział w ciszy, czekając na ciąg dalszy historii, jednak doczekał się tylko zgaszenia silnika pod szkołą.
- Kiedyś ci opowiem. – Dwoma palcami uderzył go w czoło. Wysiadł moment przed nim i nie odzywając się do siebie ruszyli w kierunku szkoły.
~
    Gdy szedł z całą Taką przez korytarz jakiś chłopak z gimnazjum na niego wpadł. Wszyscy dookoła wstrzymali oddech czekając na wybuch. Jednak zamiast tego położył mu tylko rękę na głowie.
- Uważaj. – Mruknął tylko i poszedł dalej. Dzisiejszy sen o uspokoił i pobudził do działania. Wiedział, że będzie jej szukać. Jednak fakt, że ona go nadal kocha sprawiał, że czuł się jak nowonarodzony. Teraz, gdy jeszcze wyjaśnił to w miarę ze swoim bratem, zostaje jej odnalezienie.
Patrzyli na niego zszokowani. Gdy większość odejście Haruno wiązało z przygnębieniem to czarnowłosy chodził zirytowany i wystarczył nie odpowiedni podmuch powietrza i już była awantura. Od dzisiejszego ranka był inny, zdarzało mu się nawet uśmiechnąć, nie z kpiny czy rozgoryczenia.
Hinata odcięła się od nich. Niby była fizycznie, jednak duchem chyba była przy samej różowowłosej. Jej nieobecność źle wpływała na Naruto, który i tak przeżył odejście Sakury. Ino zszarzała i mogło się wydawać, że gdyby nie Sai, który jest przy niej non stop, to by najnormalniej w świecie zemdlała. Shikamaru mało spał, jednak miał wsparcie w Temari, która próbowała być się trzymać, jednak jej temperament opadł. Kiba codziennie przyprowadzał inną dziewczynę, jako swoją partnerkę, jakby szukając w nich różowowłosej.
Karin była dumna jak paw, gdy Kakashi ogłosił, iż Haruno wyciągnęła papiery i już do nich nie uczęszcza. Już tego samego dnia zaczęła się przystawiać do czarnowłosego, co skończyło się jego krzykiem, wyzwiskami i w ogóle złamanym sercem okularnicy.
Przez cały ten czas było strach do niego podejść. Jednak teraz jakby się zmienił. Złagodniał.
-Ino? – Odezwał się niespodziewanie. Blondynka wyprostowała się, dając znać, że słucha. – Poszukaj Sakury, proszę. – Nie wiedzieli, co ich bardziej zdziwiło. To czy Uchiha poruszył temat Haruno czy prośba.
- Jasne, spróbuje. – Mruknęła, mimo jego utemperowania wolała nie ryzykować i zrobił to, o co prosi. Już trzymała telefon i zaczęła esemesować, zaczęła już działać.
Weszli spokojnie do klasy i usiadł w ławkach przy oknie, tworząc ciasną grupę.
- Sasuke, do czego ci Sakura? – Naruto jak zwykle nie przejmował się konsekwencjami i chciał znać odpowiedź. Yamanaka zaprzestała grzebania w aparacie i nasłuchiwała odpowiedzi.
-Bo nie mogę jej zostawić. – Powiedział jak do idioty. – Ona się poświęciła, zostawiła nas byśmy byli bezpieczni. – Patrzyli a siebie z cichą akceptacją. Ino położyła telefon na ławce.
- Sasuke… - Hinata odezwała się po raz pierwszy tego dnia. – Sakura nas po prostu zostawiła, ona po prostu…
- Masz rację. – Przerwał jej Sai, patrząc na nich uważnie, nie chce już milczeć. – Chciała was chronić przed Danzo. – Patrzyli na niego zaskoczeni. – Prosiła mnie bym miał was na oku i jak któremuś z was przyjdą do głowy jej prawdziwe intencje to mam zaprzeczać. Jednak nie mogę. Zbyt dużo dla mnie zrobiła… – spojrzał na Ino. – …bym mógł ją oczerniać.
- Jesteś pewny? – Shikamaru jakby ożył. Wierzył w nią, jednak czas skutecznie tą wiarę niszczył.
- Tak. – Wywołało to wśród nich poruszenie i kiedy blondynka chciała sięgnąć po telefon ten zaczął dzwonić. Gdy zobaczyła, kto dzwoni wyszła z Sali.
- Kto ty był? – Kiba, który stał obok niej wzruszył tylko ramionami. – Jakiś Hiro. – Sasuke westchnął.
- Nawet bez Sai’a bym w nią wierzył. Mam swoje powody. Shikamaru. – Chłopak w kucyku na niego spojrzał. – Czy w przedszkolu u was był może chłopak z czarnymi włosami i oczami? Wiesz, podobny do mnie i do Sai’a. – Nare zdziwiło to pytanie. Nikt nie wiedział, jak się rozstali. To po prostu nastąpiło dzień przed wyjazdem.
- Nie. Nie było nikogo takiego, a co? – Kamień spadł mu z serca. Niby wierzył, że to było tylko kłamstwo, jednak wolał się upewnić. Kłamała…
- Sasuke!- Wpadająca do Sali Ino przerwała jego rozmyślania. W jej oczach błyszczały łzy i szalała rozpacz oraz strach. Wydawała się także bledsza. - Sakura… Mają Sakurę. – Łapała spazmatycznie powietrze. – Boże, Sas… Sasuke Danzo ją dorwał. – Zamarł. Jego Sakura…
- Nie… – Jego uwagę przykuł cichy szept Hinaty. Zaczęła się cofać pocierając ramiona. – Nie, to znów on Shikamaru! – Krzycząc doskoczyła do Nary i złapała go za barki. – On ją znów skrzywdzi! Znów to zrobi! – Łzy leciały jej ciurkiem po policzkach.
- Hinata. – Także ją złapał i spojrzał w załzawione oczy. – Nie damy mu. Już wiemy, do czego jest zdolny, uratujemy ją! – Ta tajemnica… Tajemnica, którą ta trójka dzieli.
Przed oczami Shikamaru zaczęły przelatywać wspomnienia. Wtedy, gdy ją puścił z tym człowiekiem, gdy ruszył w pościg z jej mamą. Aż w końcu obraz, gdy zobaczył ją, bez życia, sponiewieraną na ziemi. Była blada oraz poobijana. Z całego serca nienawidził tego człowieka i był pewny, że nie zawahałby się go zastrzelić.
A teraz znów ma Sakurę. On miał jej bronić, miała być bezpieczna.
Nawet nie zauważył, że stoi, już ubrany, z całą paczką przy wyjściu ze szkoły.
-Ej! Co wy tutaj robicie?! – Spojrzeli na Jahiko, który stał z Akatsuki. Także byli ubrani. – Przecież, do cholery, macie jeszcze lekcje. – Patrzył na nich surowo.
- Nie odbiera. – Warknął Nagato, który teraz znalazł się obok przyjaciela, ściskając telefon w dłoni. I chyba dopiero teraz zauważył obecność młodszej grupy. –Co wy tu robicie?
- To samo, co wy. – Naruto miał zawziętą minę, jednocześnie obejmując Hyuge.
- Nigdzie nie idziecie. – Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę wyjścia.
- Nagato, proszę. – Zatrzymał się na prośbę Kiby. – Ona jest jedną z nas. Musimy jej pomóc. – Powoli się obrócił, a widząc całą Take z zawziętą miną, która zwykle występowała tylko u Uzumakiego, westchnął. Wiedział, że albo pójdą z nimi, albo sami. W obu przypadkach siostra go zabije.
- Pakujecie się do naszych wozów, dobieracie się by wasze domy były jak najbliżej i się przebieracie. Organizujecie sobie wszystko, a potem spotykamy się w naszej kryjówce, gdzie wymyślimy plan. – Bez słowa sprzeciwu wszyscy ruszyli przed siebie.
~
Całe przebieranie się, szykowanie wyposażenia i układanie planu zajęło im blisko godzinę. Najdłuższą godzinę w ich życiu.
- Dodzwoniłeś się? – Spytał Jahiko, jadąc do starych magazynów na przedmieściach gdzie, według informatora, była przetrzymywana Sakura. W samochodzie poza nim były Konan i Ayame, siedziały na tylnych siedzeniach wraz z Sasuke, a obok kierowcy siedział Nagato.
- Nie, a do tego padła mi komórka. Jednak Tsunade nigdy nie miała telefonu wyłączonego dłużej niż dwadzieścia minut, przyzwyczajenie, gdy była lekarzem. – Zacisnął rękę w pięść. – Wiesz, co to oznacza. – Jego siostrzyczka, jego kochana Sakura. Miał ją chronić! Przecież obiecał to rodzicom!
Wszystkie samochody podjechały na wybrzeża miasta, gdzie znajdowały stare magazyny firmy Danzo i Rena Haruno.
Danzo chodził z ich rodzicami do szkoły, a po niej założył z Renem firmę, która zaczęła podupadać, a po śmierci różowowłosego już kompletnie upadła. Jednak magazyny zostały.
- Dobra – głos zabrał Nagato, gdy wszyscy już opuścili pojazdy. – Dziewczyny to zostają i….
- No chyba nie tak się umawialiśmy, chłopie. – Temari wyglądała jakby miała zaraz kogoś zamordować. Co było dość prawdopodobne. Podczas obmyślania planu to była kość niezgody między tymi dwoma gangami.
- Dobrze, to Ayame i Konan, zostajecie i pilnujecie czy nie ma nic niebezpiecznego w okolicy, tak? – Spojrzał na swoją dziewczynę, przynajmniej ona ma być bezpieczna.
- Dobrze. – Mruknęła, choć była niezadowolona, ze nie może mu towarzyszyć. Kiwnął głową na pozostałych i z bagażników wyjęli swój zapas broni, po czym rozdzielili się na, wcześniej przygotowane, grupki i weszli ze wszystkich znanych im stron.
Pomimo półgodzinnych poszukiwaniach niczego nie znaleźli. Wszyscy spotkali się na środku wielkiej hali przeładunkowej. Była to ogromna, zawalona złomem, przestrzeń. Do przeszukania zostało im tylko to. Inaczej, by się okazało, że informator zrobił ich w balona, a nie mieli na to czasu.
- Hej! Znalazłem! – Sai ich zawołał po kolejnych piętnastu minutach, odgradzając sobie drogę ze złomu. Kiedy większość podeszła, pomogła mu. Im oczom ukazała się klapa, prowadząca, chyba do podziemi.
- Jesteście pewni? – Deidara nie wyglądał na zadowolonego. Sasori prychnął.
- Nie pękaj, idziemy. – Mruknął i wszedł zaraz za Nagato. Korytarz był niski, szeroki i, jak się później okazało, bardzo kręty.
Nagato i Sasuke szli na przodzie, podczas gdy Hidan z Deidarą kryli tyły.
- Ona cię kocha. – Uchiha popatrzył na starszego Haruno. – Wszystko robiła dla twojego dobra. – Wiedział to, już o wszystkim wiedział.
- I co? – Postanowił zagrać.
- I to, że proszę. Daj jej dugą szansę. – Spojrzał na niego uważnie. Jedyne, czego chciał to szczęście siostry.
- Nie będzie drugiej szansy. – Mruknął, a następnie obserwował ja z szoku na twarzy czerwonowłosego rodzi się gniew. Odezwał się, gdy tamten otwierał usta. – Jak mogę jej dać drugą szansę, gdy nawet nie zmarnowała pierwszej? – Uśmiechnął się kpiąco i zatrzymał się przed wielkimi, ciężkimi drzwiami. Położył na nich rękę. – To, co? Idziemy odzyskać nasz kochany kwiatuszek?
Tamten tylko kiwnął głową i pomógł otworzyć drzwi.
Znaleźli się w kolejnej ogromnej hali, tylko teraz była pusta. Kiedy tylko weszli kawałek dalej, drzwi się zatrzasnęły, a ich otoczyła cała horda uzbrojonych w karabiny mężczyzn ubranych na czarno. Nad nimi zapalił się reflektor, tylko jeden. Z cienia naprzeciw, przy akompaniamencie swojego obślizgłego śmiechu wyszedł czarnowłosy mężczyzna, który miał zabandażowaną prawą połowę ciała.
Danzo.
- Witam, moi drodzy. – Uśmiechnął się, jednak ten uśmiech nie był wcale wesoły.
- Gdzie Sakura?! – Naruto próbował się wyrwać Shikamaru.
- Tam, gdzie jej miejsce. – Patrzył prosto w oczy Nagato. Uśmiechnął się lubieżnie oblizał wargi. Tyle wystarczyło. Haruno próbował do zaatakować, jednak zanim zrobił przynajmniej pięć kroków dopadł go jeden mężczyzna w czerni. Uderzeniem karabinem w brzuch powalił go na ziemie, po czym go zamroczył uderzeniem w głowę. Z jego łuku brwiowego poleciała krew.
- Nagato! – Itachi odepchnął strażnika i spojrzał groźnie na Danzo. – Gdzie ona do cholery jest?! – Odpowiedział mu zimny śmiech.
- Przecież już powiedziałem, tam gdzie powinna być. Jednak nie wie gdzie to. – Na ich pytające spojrzenia, jego uśmiech się powiększył. – Nie ma jej tu. I nigdy nie było. – Zesztywnieli. To była pułapka, a oni dali się wrobić. Jak małe dzieci. – Ale skoro już się pofatygowaliście to trochę szkoda by było ot tak was wypuścić. – Na jedno pstryknięcie palcami byli na muszkach karabinów jego ludzi.

Nagle te wszystkie karabiny zawisły w powietrzu, by po chwili z impetem wpaść na dawnych właścicieli. Ich uderzenie było na tyle mocna, że mężczyźni wylądowali pod ścianą, z dala od broni. Wielkie drzwi otworzyły się z hukiem i Sasuke poczuł, mimo grudnia, zapach wiosny. Zapach kwiatów sakury.
------------------------------------------
No więc tak. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Do końca opowiadania zostały mi dwa/ trzy rozdziały. Liczę, że w komentarzach napiszecie, czy chcecie moje autorskie opowiadanie czy nadal SasuSaku, jednak to zostawiam wam :) 
Kocham was i z góry dziękuje za komentarze oraz za czytanie. 
Całuję, Alice :*