sobota, 17 maja 2014

Rozdział 5

Zamknęła drzwi i zsunęła się po nich, zamykając oczy. Jej serce nadal biło z zawrotną prędkością, a umysł non stop powtarzał w jej głowie wspomnienie sprzed kilku minut...
"Całowaliśmy się, ja się całowałam! Nie powinnam, ale nie potrafię przestać.
Tak, to go na pewno nie odgonisz...
Szepnęła uszczypliwie moja podświadomość i ja wiem, żebym mógł ma racje. On nie powinien mnie całować, a ja nie powinnam oddawać tego gestu. Jego pocałunki były delikatne, a zarazem zachłanne; zupełnie inne niż... Ból głowy, potężny ból głowy, sprawił, że przerwałam pocałunek. Kiedy chłopak się odsunął, ja przyłożyłam sobie dłonie do skroni. Bolało jak cholera! 
- Sakura? Co się dzieje?! - spytał zaniepokojony sykiem, który wydobył się z moich ust. Ja tylko pokręciłam przecząco głową... zniknął. Ból głowy zniknął równie szybko, jak się pojawił.
- Już w porządku. - powiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy, nie potrafiłam. Przy nim moja maska mnie uwierała, miał coś w sobie co sprawiało, że nie chciałam nikogo udawać. Nie potrafiłam udawać twardej. Za plecami Uchihy zobaczyła światła autobusu, którym mam wrócić. - Um, autobus jedzie, narazie. - powiedziałam cichutko i uciekłam od niego wsiadając do pojazdu, który tuż przed chwilą otworzył drzwi. 
- Pa... - tylko tyle usłyszałam, bo drzwi się zamknęły..." 
- Sakura? Co ty robisz? - ze świata rozmyślań wyrwało ją pytania ciotki, która stała pochylona nad nią. 
- Nic. - odpowiedziała cicho po czym wstała zabierając i skierowała się w stronę łazienki. - idę wziąć prysznic. - zakomunikowała bezuczuciowym głosem, znów nałożyła maskę. Odłożyła torbę obok komody, z której wyjęła piżamę i zniknęła za drzwiami łazienki. 
Wyszła odświeżona i ubrana w piżamę. 
- To może teraz mi powiesz, co się stało? – spytała jej ciotka siedząc na kanapie i nie odwracając wzroku od czytanej przez nią gazety.
- Nie rozumiem co się miało, niby, stać. – odpowiedziała spokojnie zaglądając do lodówki.
- Nie udawaj, Sakura. Zawsze kiedy masz problem idziesz się kopać, a potem pijesz sok pomarańczowy z butelki. – Tsunade oderwała wzrok z gazety i popatrzyła na siostrzenice, która piła właśnie sok pomarańczowy z gwintu. Takie same nawyki miała Rin, matka Sakury. Dla blondynki te obie są aż do bólu podobne.
- Oj przesadzasz. Lubię takie soki, a nie chce brudzić szklanki bo już jest pozmywane. – dopiero kiedy skończyła zdanie zobaczyła jaka gafę popełniła. Naczynia stały w zlewie i dopiero czekały na mycie. – Jups… - szepnęła i schowała sok do lodówki.
- I pragnę ci przypomnieć w jakiej pozycji dzisiaj cię znalazłam.  – ciotka postanowiła przymknąć oko na błąd nastolatki, ale znalazła kolejny haczyk.
- Byłam zmęczona, najpierw siłownia, a potem autobus by mi zwiał to musiałam pobiec. – wytłumaczyła spokojnie.
- Gdzieś byłaś po siłowni, bo wróciłabyś wcześniej, a autobusem jedzie się pół godziny i ty nie odpoczęłaś? – dyrektorka podniosła pytająco brwi.
- Musiałam stać, wszystkie miejsca były zajęte, a potem jeszcze schody. – tłumaczyła spokojnie. Wyjęła książki i usiadła przy stole. – coś jeszcze czy mogę w spokoju odrobić lekcje? – odwróciła się i popatrzyła na ciotkę. Tsunade zerknęła w jej oczy i od razu się rozweseliła.
- Nie, to wszystko. – powiedział wesoła po czym obróciła się znów przenosząc wzrok na gazetę, jednak nie mogła się skupić na treści. Widziała już te oczy, widziała je u swojej siostry, kiedy wróciła z randki z Renem, ojcem Sakury. Takie same, a jednak tak różne...
~*~
Obudził ją uporczywy dźwięk budzika. Wkurzona nałożyła poduszkę na głowę, aby zagłuszyć uporczywy dźwięk. Wczoraj nie mogła długo zasnąć, ponieważ jej myśli non stop nawiedzał czarnowłosy chłopak i dotyk jego ust na jej. Dźwięk ucichł, a ona już oddawała się ponownie w objęcia Morfeusza.
- Sakura?! Co ty robisz?! Wstawaj, ale już! - jej ciotka zaczęła się drzeć, a nawet Sakura musiała to przyznać,  że wyglądało to komicznie ponieważ było widać tylko jej głowę, która krzyczała.
- Już, już. Nie spinaj się tak. – mruknęła Haruno i wstała, zeszła po drabince po czym zamknęła się w łazience. Tsunade tylko pokiwała z dezaprobatą głową „zakochane szczenie” przeszło jej przez myśl, po czym zabrała się do robienia śniadania. Po 30 mimutach wyszła odświeżona różowo-włosa w szlafroku.
- Co tak długo? - spytała jej ciotka wstając od stołu i wkładając talerz po kanapkach do umywalki. - dobra, nie mów. -Blondynka jednak nie oczekiwała odpowiedzi, ponieważ dobrze wiedziała co jest tego powodem. Problemy, które męczą jej siostrzenice. W tym przypadku zakochanie. Zachihitała pod nosem i zniknęła w łazience, uprzednio zabierając z szafki ciuchy. W tym czasie młoda Haruno ubrała się w mundurek i rozczesała włosy. Po 10 minutach Tsunade wyszła z łazienki gotowa, a Sakura była już po śniadaniu. 
- nie chce cię martwić,  ale jak się nie wyrobimy na autobus za pięć minut to spóźnimy się do szkoły. - powiedziała spokojnie nastolatka stojąc już przy drzwiach. Katõ gdy to tylko usłyszała zaczęła biegać jak kot z pęcherzem po całym mieszkaniu ubierając buty i wrzucając jednocześnie rzeczy do torby. Po chwili zamykała drzwi i razem z siostrzenicą biegiem ruszyły w kierunku przystanku. Kiedy przybiegły na przystanek akurat pojechał autobus, do którego wsiadły. Podróż zajęła im, standardowo, pół godziny, a kiedy wysiadły z pojazdu rozdzieliły się. Sakura przy bramie zobaczyła postać, samotną. "To się staje coraz bardziej irytujące" pomyślała uszczypliwie i przyjrzała się dokładniej i aż przystanęła gdy zidentyfikowała Sasuke. Jednak po chwili ruszyła przed siebie z podniesioną głową. 
- Hej - zagaił ją gdy próbowała obok niego przejść. 
- tia, hej. - zaczęła nie chętnie, nie patrząc mu w oczy. - nie wiem na kogo tu czekasz ale... 
- Czekam na moją dziewczynę. - przerwał jej, uśmiechając się szelmowsko. Jej ręka delikatnie drgnęła i poczuła ukłucie żalu i zazdrości. 
- Nie wiedziałam, że masz dziewczynę.  - powiedziała cicho. 
- Bo ona sama o tym nie wie. -zaciekawione zielone oczy zwróciły się na jego osobę. 
- nie rozumiem. - prychnęła. - to niby gdzie jest? 
- przede mną.  - odpowiedział poważnie. Dziewczyna obejrzała się dookoła siebie, ale nikogo nie zauważyła. 
- Że niby ja? - wskazała palcem na siebie i podniosła pytająco brwi. Chłopak kiwnął głową patrząc jej w oczy w których się rozpłynęła, ale po chwili  pokręciła przecząco głową. - Chyba coś cię powaliło. Nie pamiętam żebyśmy w ogóle byli kolegami, a co ważniejsze parą! - patrzyła hardo w jego oczy, zaciskając dłonie w pięści i ignorując uczucie stada motyli w brzuchu. Uchiha w odpowiedzi doskoczył do niej i pocałował. Dziewczyna, przez pierwsze chwile próbowała to przerwać, jednak szybko poddała się doznaniu i oddała pocałunek. 
- Nie powiesz, że całujesz się z obcym chłopakiem. - powiedział chwilę po tym jak skończyli pocałunek. - więc jesteś moją dziewczyną. - dał jej szybkiego buziaka. Kiedy obudziła się z osłupienia wyrwała się z bezpiecznych objęć i ruszyła z rumieńcami w stronę wejścia do szkoły. - jesteś moja! - krzyknął za nią, a ona szybko mu odpowiedziała, na co on zareagował kpiarskim uśmiechem. 
- Wal się!  - i weszła do środka szkoły. Szybko dotarła do swojej szafki i zmieniła buty, po czym ruszyła do odpowiedniej sali. Shikamaru spał na swojej ławce, a raczej próbował ponieważ krzycząca nad nim Temari mu to uniemożliwiała. Hinata rozmawiała z Ino przy oknach, a Naruto i Kiba śmiali się z jakiegoś żartu. Ona tylko szybko przemknęła do swojej ławki i zaczęła wypakowywać książki od japońskiego. Po chwili, równo z dzwonkiem, wszedł Uchiha i usiadł w ławce przed nią. Zaraz potem przyszła nauczycielka, Kurenai. Kobieta o czarnych puszystych włosach oraz ubrana była w prostą, czerwoną sukienkę. Spokojnie podeszła do tablicy i zaczęła prowadzić lekcje. 
~*~
- Odwal się ode mnie! - krzyknęła zdenerwowana odwracając się zamaszyście do Sasuke, który towarzysz jej przez cały dzień i nie chce się odczepić. - Daj zjeść śniadanie! - akurat była przerwa obiadowa i chciała spokojnie zjeść, ale chłopak przed nią jej to uniemożliwiał. 
- Chętnie zjem z tobą! - uśmiechnął się cynicznie. 
- Nie dzięki! - powiedziała twardo po czym obróciła się i ponowiła chód, ale że była zdenerwowana to nie zauważyła jakiegoś młodzika z gimnazjum i wpadła na niego wylewając na siebie jego sok pomidorowy, którą akurat pił. - Cholera jasna! Nie masz czego pić, pomidory to na kaca! Wodę polecam!  - krzyknęła na całe gardło. Już dawni tak się nie denerwowała, w sumie nigdy. Usłyszała śmiech, spojrzała za siebie kierując żądze mordu w oczach na czarno-włosego chłopka. - I z czego rżysz?! - jej twarz była cała czerwona. 
- Z niczego. - powiedział nie przestając się śmiać. - Wyglądasz jak pomidor. - zakomunikował i zanim zdążyła mu odpowiedzieć została przez niego pociągnięta w kierunku ich sali. - Lubie pomidory. - powiedział cicho, przez co złość dziewczyny minimalnie zmalała. Otworzył z impetem drzwi i wypatrzył Ino, która rozmawiała z Temari, jednak kiedy usłyszała otwierane drzwi popatrzyła tam i zobaczyła całą czerwoną dziewczynę, dosłownie. 
- O matko kochana! Idziesz ze mną! - razem z Temari rzuciła się na Sakurę i zaczęły wyprowadzać ją z sali. 
-Co? Nie! Poradzę sobie! - warknęła ale została zignorowana i wepchnięta do łazienki z NoSabakun, podczas gdy Yamanaka poszła po "zapasowy mundurek"  - po co ona, do cholery, poszła? - spytała jeszcze raz różowo-włosa, która stała w samym białym staniku nad umywalką i próbowała zmiękczyć plamę na białej koszuli. 
- Po zapasowy mundurek. - odpowiedziała spokojnie dziewczyna Shikamaru. - Ino zawsze w szkole ma zapasowy, właśnie na takie sytuacje. - wskazała ruchem głowy na mokrą koszulę. Haruno westchnęła zirytowana i zażenowana jednocześnie. 
- Nie wiem, który normalny gimbus pije sok pomidorowy w szkole! - warknęła pod nosem mocniej pocierając koszulą. Blondynka zaśmiała się cicho, ale po chwili przestała, ponieważ drzwi na których się opierała zostały otworzone z impetem wpuszczając drugą blondynkę. 
- Sory, że tak długo! Ale był tłum i musiałam się przyciskać! - uprzedziła na wstępie. I z uśmiechem podeszła do dziewczyny w staniku podając jej papierową torbę z ciuchami w środku. - proszę, idź się przebierz! - ponagliła ją i sama wepchnęła zszokowaną Sakurę do kabiny. - No już, już! - po minucie wyszła zielonooka ubrana w białą koszulę na którą był nałożony jasno-brązowy sweterek, a na szyi luźno zawiązaną czerwoną kokardę zamiast krawatu, do tego czerwona spódniczka w ciemną kratę. - Łał! Wyglądasz ślicznie! Poczekaj moment. - Ino pogrzebała trochę w swojej kieszeni i w końcu wyciągnęła dwie gumki, którymi wiązała włosy Haruno w dwa luźne kucyki z przodu. - Wyglądasz pięknie! - razem z Temari wyszczerzyły się, a Sakura drobnie zawstydziła. 
- Jakoś nie kojarzę tego mundurka. - mruknęła cicho. 
- Bo to nowe! Będą wprowadzone dopiero za tydzień, ale tata mi załatwił! - odpowiedziała nie przestając się uśmiechać. 
- Um... najpóźniej po jutrze ci oddam. - zadeklarowała pakując swoje brudne ciuchy do tej samej papierowej torby. 
- Nie trzeba. - machnęła niedbale ręką. - W domu mam jeszcze kilka sztuk więc tej nie potrzebuje. 
- Ale...! 
- Nie ma "ale". - Wtrąciła się Temari. - Idziemy ba lekcje,  zaraz się zaczną. - złapała dwie pozostałe za ręce i wyprowadziła z ubikacji. 
- A tak w ogóle... - zaczęła różowo-włosa. - to dlaczego mi pomogłyście?? -spytała, patrząc na nie z nutką zdziwienia.  
- Jak to "dlaczego"?! Bo tego potrzebowałaś. - powiedziała z mocą Ino. 
- Ale ja nie prosiłam o pomoc. - powiedziała chłodno pod nosem. Chwile później poczuła pięść na policzku, a to że była na to nie przygotowana sprawiło, że wpadła na ścianę. 
- Temari! - krzyknęła niebieskooka na dziewczynę, która nadal miała pięść ma wysokości twarzy Haruno. 
- Co ty do cholery sobie myślisz?! - kompletnie olała Yamanake i zwróciła się do leżącej pod ścianą Sakury. - Przestań się zachowywać jak księżniczka! Od początku roku traktujesz nas jak powietrze, a kiedy ci pomagamy wybrzydzasz! To, że Shika czy Hinata cię lubią to też plus, ale ty odpychasz! Żyjesz w luksusach i myślisz, że nie jesteśmy nic warci?! - wybuchła, a Haruno, która siedziała ze spuszczoną głową, poderwała się i ruszyła biegiem na dach. Ino chciała za nią pójść, ale ręka Temari jej to uniemożliwiła. - stój, niech przemyśli to i owo. - i ruszyła w kierunku klasy, a tuż za nią Ino. Akurat pod salą zadzwonił dzwonek na lekcje , teraz mieli biologie z Tsunade, która właśnie szła w ich stronę. 
- Hej, gdzie Sakura? - spytała cicho Hinata, kiedy zorientowała się, że nie ma nigdzie Haruno, która nigdy się nie spóźniała. 
- Temari przesadziła i pobiegła na dach. - pierwszą część, tą o NoSabakun, powiedziała zgryźliwie. Hinata szybko ruszyła w tamtą stronę krzycząc na odchodnym
- Usprawiedliwcie nas! - i już jej nie było. Biegła omijając co drugi stopień a schodach aż w końcu dotarła do celu. Cała zziajana dobiegła do celu, a tam zobaczyła skuloną w kłębek różowo-własą, która cicho płakała. - Saki... - powiedziała miękko i kucając obok objęła opiekuńczo ramieniem. - cicho, nie płacz. - szepnęła błagalnie. 
- Temari miała racje... - zaczęła cicho, płaczliwym głosem. - zachowuję się jak rozpieszczona paniusia. 
- Nie prawda! - Hyuga jej przerwała. 
- Prawda, chociaż nie jestem taką paniusią to w stosunku do innych się tak zachowuję... po prostu nie chcę ponownie być zraniona. - szepnęła piskliwie, wtulając się w granato-włosą. 
- Widać po tobie, że dużo przeszłaś, i nie ukrywam, chciała bym wiedzieć co ty ukrywasz... ale nie będę ciebie do tego zmuszać. - uśmiechnęła się pociesznie. - ale kiedy tylko najdzie cię ochota na zwierzenia, to proszę bardzo. Będę dźwigać ten ciężar z tobą. - twarz białookiej była cała czerwona, ale nadal się uśmiechała. 
- To posłuchaj teraz... - zaczęła Sakura, szokując tym Hinate. Chciała przynajmniej trochę powiedzieć. Aby nie musiała sama dźwigać tego ciężaru. - Czy teraz mnie posłuchasz? 
- Oczywiście. -zielonooka popatrzyła ufnie w jej oczy, na co obydwie się uśmiechnęły. 
- To było zaraz po pogrzebie rodziców... - zaczęła zatapiając się w świat swoich wspomnień...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Ta dam! Wiem, że długo, za co przepraszam, ale szkoła >< Krótki, ale to dlatego, że to wstęp do "drugiego rodzaju" opowiadania pt"wspomnienia"- będą to rozdziały z przeszłością Saki, jedno "wspomnienie"- jeden urywek z przeszłości. Rozdział jest jednym wielkim mikserem, ponieważ jest wszystko zmieszane xD Mam nadzieję, że sięspodoba i czekam z utęsknieniem na komeny! :3 
Za błędy przepraszam...
..do następnej Alice :*

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 4

Wysiadła z autobusu i zmierzała w kierunku szkolnej bramy. Do lekcji miała jeszcze trochę czasu, więc nie śpieszyła się. Szła spokojnie, a wiatr rozwiewał jej rozpuszczone włosy. W bramie do szkoły zobaczyła dziewczynę z którą chodzi do klasy. Zmarszczyła brwi i chciała przejść dalej, myśląc, że czeka na tą całą paczkę.
- Hej Sakura. – odezwała się nieśmiało zza jej pleców. Odwróciła się i przeskanowała wzrokiem białooką.
- Tak?  - spytała bezuczuciowym głosem, aby za bardzo jej nie stresować, ze swoich obserwacji zauważyła, że dziewczyna jest bardzo nieśmiała.
- Cz… czy  Mo.. mogłybyśmy po… porozmawiać? – spytała spuszczając głowę. „No i pięknie przestraszyłaś” pomyślała Sakura i westchnęła.
- Teraz to robimy i sprężaj się. – powiedziała łagodnym głosem i ponagliła ruchem ręki. Hinata spuściła głowę i zaczęła bawić się palcami ze zdenerwowania.
- A.. ale n… na oso… osobności. – powiedziała cichutko. Haruno wywróciła oczami.
-Mów, nie baw się w podchody. – już była lekko zirytowana.
- A.. ale chodzi o… t… twoich… r… rodziców. – powiedziała to cichutko, jednak różowo-włosa doskonale to usłyszała. Odwróciła się zamaszyście, złapała Hyuge za nadgarstek i zaciągnęła w najbliższą ciemną uliczkę, tuż przy szkolnej bramie.
- Co o nich wiesz? – spytała zimnym jak lód głosem. Kiedy w grę wchodzili jej rodzice nie bawiła się w delikatność. Hinata patrzyła na nią przerażonymi oczami. Wiedziała, że ten temat może ją drażnić, ale nie aż tak. Kiedy Haruno zobaczyła to spojrzenie puściła jej nadgarstek, odeszła od niej i oparła się o ścianę. – więc, co wiesz? – spytała głosem wypartym z emocji, jednak po zaciśniętych w pięści dłoniach widać jak bardzo ten temat jest drażliwy.
- Wiem, co ich spotkało. – wyrzuciła na jednym wdechu. Sakura spojrzała na nią wzrokiem bez wyrazu.
- Ale ja nie wiem dlaczego mi to mówisz. – zaczęła spokojnie. – dlaczego od razu nie zniszczyć mi życia i rozpowiedzieć wszystkim, że jestem sierotą. Jeśli chciałaś mnie szantażować to muszę cię zasmucić, bo na żaden układ nie idę, a nawet nie wiem co byś ode mnie chciała. – Białooka patrzyła na nią zdziwiona.
-Nie, nic z tych rzeczy… Tylko że… - westchnęła i zebrała się w sobie. – czytałam dokładnie akta i było w nich napisane, że uratowali swoje młodsze dziecko, a zarazem jedyną córkę. – patrzyła na twarz rówieśniczki, która przez moment pokazywała ból, a potem na powrót stała się baz emocji. – Wiem co czujesz. – powiedziała cicho. –  wiem, że najprawdopodobniej obwiniasz się o ich śmierć… - Różowo-włosa posłała dziewczynie pytające spojrzenie. – Interesuję się psychologią i czytałam o przypadkach tego typu.  – wyjaśniła spokojnie. – Obiecuje, że nikt się nie dowie, tylko zjedz ze mną lunch, tylko ja i ty, spokojnie. – uśmiechnęła się pocieszająco. Sakura westchnęła, ta dziewczyna za szybko ją rozgryzła, ale co się dziwić, łatwo ja rozgryźć gdy się zna jej historie. Zdaje sobie sprawę ze swojej słabej psychiki.
- Niech ci będzie. Czekam na dachu. – wzruszyła ramionami i ruszyła w kierunku szkoły. – Na razie. – powiedziała na odchodne, nawet na nią nie patrząc.
- Na razie. – szepnęła granatowo-włsa, choć doskonale wiedziała, że różowo-włosa jej nie usłyszy.
~*~
Siedzieli w ciszy w klasie I klasy liceum. Czerwono-włosy opierał się o parapet, a tuż obok niego, robił dokładnie to samo,  starszy z braci Uchiha. Młodszy zaś siedział w swojej ławce, a w ławce obok Naruto, na której siedziała także Ino. Byli tylko oni, reszta pilnowała wejścia do Sali.
- Jesteś pewna? – spytał słabym głosem Nagato.
- Na 100%. Przyjedzie za jakieś dwa miesiące, to kupa czasu… - nie dali jej skończyć.
- Kupa czasu?! Ino , czy ty siebie słyszysz?! To bardzo mało czasu, a ten człowiek nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel! – wybuchł starszy Haruno.
- Nagato, spokojnie… - próbował go uspokoić Itachi kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Spokojnie? Spokojnie?! Jak mam byś spokojny?! A czy ty był byś wiedząc, że Sasuke grozi niebezpieczeństwo?! – strzepnął jego dłoń. Zapadła cisza.
- Będziemy ją chronić, spokojnie, dobrze wiesz, że nie damy jej nikomu skrzywdzić. – jego przyjaciel z klasy poklepał go po ramieniu.
- O kim wy mówicie? – spytał się na głos Uzumaki, który czuł się niedoinformowany. Młodszy z braci Uchiha popatrzył na jedyną dziewczynę w pomieszczeniu.
- Ino, wybacz, ale możesz wyjść? – spytał spokojnym głosem, a ona tylko kiwnęła głową i opuściła pomieszczenie. – Chodzi o Sakure, prawda? – spytał od razu, kiedy drzwi zostały zasunięte.
- Tak, to jej chce. – powiedział podenerwowanym głosem Nagato. Nie mógł znieść świadomości, że jego siostra jest w niebezpieczeństwie. 
- To my także będziemy ją chronić. – odezwał się Naruto, pewny swego. Starsi popatrzyli po sobie, po czym pokręcili głowami.
- Sakura.. ona jest skomplikowana. – zaczął powoli tłumaczyć Itachi. – Jest samowystarczalna, ale także nieufna. Aby zasłużyć na miano kolegi trzeba naprawdę wiele czasu. Całe Akatsuki znała od zawsze, wychowywała się z nami, a nie umie przyznać, że się przyjaźnimy. Ona będzie odpychać ludzi, ale jak jesteś uparty to może ci się to udać… może… jak dobrze pójdzie. 
- Zbliżę się do niej i będę ochraniać. Obiecuje. – odezwał się Sasuke. Od kiedy ją tylko zobaczył miał ochotę z nią porozmawiać. Wyglądała na mądrą, a do tego ładna. Jednak jej zachowanie, takie zimne w stosunku do innych trochę ostudziło jego zapał do zbliżenia się. A teraz ma powód, dość ważny.
- Sasuke, nie uda ci się to w dwa miesiące… spokojnie jest całe Akatsuki. – jego zapał ostudził  Nagato.
- Zobaczysz! Uda nam się! – wydarł się Uzumaki i w tej chwili zadzwonił dzwonek obwieszczający początek lekcji.
- Nie uda, lepiej ją znamy. – zaczął Itachi kierując się w stronę drzwi. – A teraz na razie.
- Narka. – zawtórował mu Nagato i oboje wyszli na korytarz, kierując się do swojej klasy.
- Ja się nie poddam. – mruknął Naruto, kiedy ludzie zaczęli zapełniać sale.
- Ja też nie. – odpowiedział mu Sasuke, kontem oka zauważając wchodzącą do środka pomieszczenia Sakure, która usiadła za nim. Odwrócił się do niej i oparł łokcie o jej ławkę. – Cześć. – powiedział spokojnie.  Dziewczyna popatrzyła na niego, ale nie odzywając się kontynuowała wypakowywanie książek od historii Japonii. – ee.. hej. – spróbował jeszcze raz, ale został potraktowany ostrym spojrzeniem zielonych oczu. Zrezygnowany obrócił się, ponieważ nauczyciel wszedł do klasy.
~*~
Siedziały na dachu, a wiatr bawił się ich włosami. Sakura, zgodnie z obietnicą, czekała na Hinate na dachu podczas przerwy obiadowej. Kiedy ta przyszła zaczęły jeść swoje bento, jednak gdy Białooka próbowała rozpocząć jakąś rozmowę Haruno szybko ją urywała. Kiedy obie skończyły siedziały w ciszy opierając się o barierkę. Nagle różowo-włosa wstała zabierając puste pudełko po lunchu.
- Mam dość, nie widzisz, że to nie wypali? Nie wiem dlaczego tak bardzo chciałaś ze mną zjeść. – skierowała się do wyjścia, a druga dziewczyna gwałtownie wstała.
- Poczekaj! – krzyknęła i podbiegła do niej łapiąc za ramię. Wzięła głęboki wdech, aby nabrać odwagi. – Nie wypaliło, bo ty tego nie chcesz. Tylko nie wiem czemu.
- Pff przepraszam, że po prostu nie chcę nowych kolegów! Mam już kilku i mi to wystarczy. – wyszarpała ramie spod ręki Hyugi.
- Właśnie, ja chce po prostu dowiedzieć się dlaczego! – nieśmiałość granatowo-włosej poszła w niepamięć. - odpychasz ludzi ale nie mam zielonego pojęcia dlaczego! 
- Bo potrafią tylko ranić! - Sakura straciła swoje opanowanie, tak samo jak Hinata nieśmiałość. 
- A jednak nikt z Akatsuki cię nie zranił! -także krzyczała.
-Akatsuki to inna bajka! - różowo-włosa ruszyła w kierunku drzwi. - ty tego nie zrozumiesz.
- Jesteś żałosna. - takie słowa nie pasują do Hinaty, ale nie może patrzeć jak dziewczyna się stacza. -jesteś żałosna bo nie możesz się pogodzić ze stratą rodziców i myślisz, że jak nie nawiążesz więzi to nie będziesz cierpieć. Bo myślisz, że nie rozumiem.
- Bo nie rozumiesz! Masz rodziców, nie wiesz jak to jest żyć ze świadomością, że już nigdy nie zobaczysz rodziców! - wrzasnęła Haruno, która miała opuszczoną głowę i trzymała dłoń na klamce.- nie wiesz jak to jest, kiedy wracasz do domu wiedząc, że nie spotkasz tam rodziców. - mówiła, a jej głos coraz bardziej był łamliwy. - Nie wiesz co to za ciężar. - powiedziała cichutko, jednak Hyuga ją doskonale słyszała. Już otwierał usta, aby odpowiedzieć, ale ubiegł ją męski głos. 
- Skoro to taki ciężki ciężar... - zaczął Shikamaru wychodząc zza ścianki. - To pozwól aby inni ci pomagali go nieść. - skończył i patrzył na zszokowaną dziewczynę. - Sakura, daaj sobie pomóc. - wyciągnął do niej rękę. - Hinata też tego chce. - spojrzała załzawionymi oczami na drugą dziewczynę, która także wyciągnęła rękę. 
- W trójkę będzie lżej. - szepnęła białooka. Po policzkach Sakury zaczęły płynąć łzy otworzyła zamaszyście drzwi. 
- Muszę pomyśleć. - powiedział głośniej i uciekła na dół. Dwójka przyjaciół została i patrzył na znikającą sylwetkę dziewczyny. 
- Um.. słyszałeś wszystko? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Wróciła jej nieśmiałość i teraz miała opuszczoną głowę z rumieńcami. 
-  Wszystko. - potwierdził. - Nie mówmy nikomu. - zdecydował. Ona tylko kiwnęła głową. 
- Jestem za. - szepnęła i, zabierając pudełko po bento, także poszła na dół. 
- Sakura... miałaś aż tak ciężkie życie? - spytał cicho chłopak, po czym także skierował się na dół, ponieważ zadzwonił dzwonek na lekcje.
~*~
Wyszła ze szkoły i ruszyła w kierunku przystanku autobusowego. Ktoś ją pociągnął za ramię, ona, w akcie samoobrony, kopnęła z półobrotu. Popatrzyła na "napastnika" i zobaczyła leżącego na ziemi Sasuke. 
-Co ty odwalasz? - spytała  zimno podając mu rękę, pomagając wstać. 
- Chciałem cię odprowadzić do domu. - odpowiedział masując swoje pośladki i brzuch, w który oberwał. - Masz mocny kop. - mruknął. Popatrzyła na niego z rezygnacją w oczach i odwróciła się ponawiając chód. 
- Nie potrzebuje ochroniarza. - powiedziała na odchodne, nawet na niego nie patrząc i zniknęła za najbliższym zakrętem. 
Zamiast do domu poszła na siłownie. Rodzice Konan prowadzą jedną z najlepszych w mieście i załatwiła jej taniej karnet, a płaciła za niego z pieniędzy zarobionej w Icharaku. Podróż ze szkoły do miejsca ćwiczeń zajął jej niecałe 15 minut. Weszła do środka, przywitała się z recepcjonistką i poszła do szatni, gdzie z mundurka przebrała się w krótkie, granatowe spodenki i biały, trochę za duży, T-shirt. Założyła trampki, związała włosy w kucyka i wyszła na salę ćwiczeń. Zaczęła od bieżni, potem rower, a następnie podnoszenie ciężarów, a na końcu coś, co lubiła najbardziej. Worek treningowy. Kiedy, po godzinie innych ćwiczeń, przyszła do worka była zmęczona, ale i szczęśliwa. Poprzez różnorakie ćwiczenia wyładowywała negatywne emocje. A zwłaszcza poprzez to, przed czym teraz stoi. Obwiązała swoje dłonie materiałem i zaczęła uderzać i kopać w brązowy worek.
- Kogo ja widzę! Aż miło na sercu. – usłyszała za sobą męski głos, odwróciła się i zobaczyła Uchiha Sasuke stojącego z krzyżowanymi rękami na piersi i kpiącym uśmieszkiem. Jego mokra grzywka kruczoczarnych włosów przyklejała się do czoła, widać było, że chłopak dużo ćwiczył.
- Tak, ja także się cieszę Uchiha, a teraz narka. – odwróciła się i ponowiła ataki. Chłopak podszedł do  niej i złapał jej worek. – Co ty do cholery robisz? – zmierzyła go groźnym wzrokiem.
- Oj, co możesz mi zrobić? – droczył się.
- Odezwał się, ja tylko dbam o ciebie. Zobacz na te witki – wskazała na jego przedramię. – zero mięśni… sam tłuszcz! I nie zapominajmy – uśmiechnęła się z wyższością.
- A żebyś wiedziała ile ludzi przez ten „tłuszcz” ma powybijane zęby! – wypiął się dumnie. Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Pobijesz dziewczynę? – spytała, siadając na ławce. Zerknęła w jego oczy i zatonęła. Miał piekielnie czarne, zupełnie jak brat, ale on miał w nich coś, co nie pozwalało jej oderwać wzroku. Opanowała się i zerknęła na worek treningowy.
-Nie, nigdy bym nie uderzył dziewczyny. – odparł trochę skołowany. Kiedy tylko spojrzała mu w oczy to zatopił się w jej zielonych tęczówkach. Po chwili odzyskał rezon i uśmiechnął się łobuzersko. – To może kawka? Obok jest kawiarnia, o której słyszałem dobre opinie, ale nigdy nie byłem. Więc? – podniósł brwi do góry.  Westchnęła.
- Nie dasz spokoju, racja? – spytała cicho. On tylko pokręcił głową. – No ok, pójdę, to będzie rekompensata za to, co było przed szkołą. – wywróciła oczami i zabrała swoje rzeczy kierując się do szatni. – Jak za 15 minut nie będzie ciebie przed wejściem to idę do domu. – powiedziała na odchodnym i zniknęła w szatni, aby wziąć prysznic i przebrać się ponownie w mundurek. Po 10 minutach była już gotowa i wyszła do głównych drzwi, gdzie zobaczyła sylwetkę czekającego na nią chłopka. - Tak szybko? - spytała go, kiedy otworzył jej drzwi i wyszli na ulicę. 
- Mężczyźni zawsze załatwiali takie rzeczy szybciej. - wytłumaczył z uśmiechem. Po chwili ponownie otwierał przed nią drzwi, ale tym razem aby wejść do kawiarni. Jej wnętrze było przytulne, beżowe ściany i drewniana podłoga. Stoliki były luźno porozstawiane po pomieszczeniu, wybrali ten najbliżej wielkiego okna z widokiem na ulicę. 
- W czym mogę pomóc? - przy nich pojawiła się uśmiechnięta blondynka z notesikiem. Przelecieli wzrokiem po menu i zdecydowali. 
- Ja poproszę frappe karmelowe. - złożył zamówienie ciemnowłosy i popatrzył na różowo-włosą - a ty..? 
- Ja to samo. - uśmiechnęła się miło i oddała swoją kartę. - Więc? Co ty chcesz? 
- Poznać cię. - odpowiedział łatwo. Zapadła cisza, która została łamana z każdą sekundą. Pojedyncze zdania przerodziły się w ożywiona dyskusję. Już dawno tak dobrze jej się z nikim nie rozmawiało, jak z nim. Nawet się nie zorientowali kiedy się ściemniło. 
- Oj, muszę już wracać. - wróciła do swojego standardowego, bezuczuciowego głosu. 
- Ok, odprowadzić cię? - spytał wstając od stolika i kierując się, razem z dziewczyną w stronę wyjścia. Zapłacił już wcześniej, aby nie zapomnieć. Kiedy wyszli na zewnątrz dziewczyna wzdrygnęła się, zbliżał się wieczór i robiło się chłodno, a dziewczyna dzisiaj wyjątkowo nie miała marynarki tylko koszule z krótkim rękawem. Chłopak widząc to zdjął swoją i narzucił na plecy dziewczyny. - dziękuje. - szepnęła. 
- Odprowadzę cię. - zaproponował i czekał aż dziewczyna wskaże kierunek. Ale ta tylko pokręciła przecząco głową. 
- Ja trafię, i nadal powstrzymuje informację, że nie potrzebuje ochroniarza. - uśmiechnęła się lekko. - Na razie. - odwróciła się i ruszyła przed siebie.
Szła pustą oraz ciemną, boczną uliczką. Nie była świadoma, że ktoś za nią podąża. Kiedy nieznana osoba była tuż na nią i podniosła rękę z metalowym prętem, dziewczyna zauważyła jego cień  i odwróciła si, ale było już za późno. Przymknęła oczy przygotowując się na cios, który nie nadszedł. Otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą czarnowłosego chłopka.
- Sa.. Sasuke? – spytała z niedowierzaniem, Chłopak odwrócił się i łapiąc dziewczynę za rękę zaczął biec, a ona chcąc nie chcąc biegła razem z nim. – Hej! Po.. poczekaj moment! – krzyczała, ale została zignorowana. Zdenerwowała się i stanęła miejscu odmawiając współpracy.
- Nie wydurniaj się i chodź. – warknął Uchiha, ale dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Nigdzie nie idę, dopóki mi nie powiesz co się do cholery dzieje! – stawiała jawny opór.
- Tym facetom zależy na tobie. – popatrzyła na niego zdziwiona i obejrzała się za siebie i wzdrygnęła się widząc kilku mężczyzn ubranych na czarno.
- Co? – była w takim szoku, że nie zauważyła iż jest znów ciągnięta przez Sasuke.
- Szybciej! – pogonił ją i wbiegł w uliczkę, która powinna prowadzić pogłównej ulicy, jak i przystanku autobusowego. Nagle przed nimi wyrosły trzy postacie, także ubrane na czarno. Odwrócili się, ale tam już byli mężczyźni w czerni.- Kuso! – przeklnął cicho pod nosem i przycisnął dziewczynę do ściany osłaniając ją własnym ciałem . – czego chcecie?!
- Jak to „czego”? Tej dziewczynki która jest za tobą. – odezwał się jeden z nich. Sakura z bezuczuciowym wyrazem twarzy wyszła zza rówieśnika.
- Czego chcecie? – spytała zimnym głosem.
- Nic takiego słoneczko, tylko nasz szef.. jakby to powiedzieć.. pożąda ciebie.
- A czego ode mnie chce? – nie zmieniała tonu i zbierała w sobie siły, na potencjalny atak.
- A tego kochana ci powiedzieć nie możemy. Na razie – uśmiechnął się z wyższością. – Ale koniec tej gatki szmatki. Chłopcy. – dał jasny rozkaz, a reszta mężczyzn ruszyła w ich kierunku.  Karooki odepchnął dziewczynę za siebie, aby ją chronić, a sam ruszył w kierunku napastników. Jednak Haruno nie pozostała tam długo i sama na nich ruszyła.
- Co ty, cholera, wyprawiasz?! – krzyknął Uchiha powalając jednego uderzeniem w twarz.
- To ,na co wygląda. – odpowiedziała spokojnie, wykręcając rękę i przerzucając przez ramię faceta, a na dokładkę kopnęła go w twarz. – Nie jestem księżniczką, potrzebującą księcia na białym koniu. – dopowiedziała unikając ataku, który chwilę później wykorzystała do kontry w postaci podcięcia nóg. Chłopak w tym czasie zdążył pokonać jeszcze dwóch. I teraz zmagał się z czwartym przeciwnikiem tego wieczora. Dziewczyna powaliła trzeciego i już planowała wziąć się za czwartego, gdy usłyszeli syreny policyjne. Mężczyźni uciekli w jednej sekundzie, a na ulicy pozostali tylko dwójka nastolatków. Różowo-włosa pierwsza zareagowała i chciwszy Sasuke za rękę zaczęła uciekać w stronę jej bloku. – radzę się pośpieszyć, tu policja nie jest miła. –krzyknęła do niego, nie przerywając biegu. Chłopak dorównał z nią biegu, ale nie puścili rąk. Opuścili uliczkę i trafili na przystanek, zaraz za nimi wyjechał radiowóz, który przyłączył się do ruchu na głównej. Nie zwrócili uwagi na parę która przytulała się na przystanku autobusowym.
Wykończona dziewczyna, po długim sprincie oparła się o ścinkę przystanku, chłopak zmęczony w równym stopniu co ona oparł swoje ręce po obu stronach jej głowy. Z daleka wyglądali jak para zakochanych żegnających się po udanej randce. Nagle dziewczyna zaczęła się śmiać, to był śmiech katartyczny, oczyszczający; ale za razem pierwszy szczery śmiech od kilku lat. Karooki chwilę później zawtórował jej.
- Dziękuje. – powiedziała spokojniej, zdziwiony chłopak poparzył na nią. – za tego typka z prętem, gdyby nie ty już bym była gdzieś wieziona. – uśmiechnęła się słabo.
- Zawsze do usług. – powiedział z lekkim uśmiechem. – Nie dam cię skrzywdzić, Sakura. – dopowiedział po chwili i spojrzał jej w oczy, ona także to zrobiła. Zatopili się w swoich oczach nawzajem, ona w tej głębi czerni, a on w szmaragdzie, tak, według niego jej oczy to kamienie szlachetne, tak piękne, a zarazem tak trudne do zobaczenia w oryginale. Zawsze widać podróbki, kopie, kopia bezuczuciowa, kopia kpiąca, kopia pogardliwa. Teraz widzi oryginalne, te z blaskiem. Przypomniała sobie słowa Shikamaru z dzisiaj " Skoro to taki ciężki ciężar...to pozwól aby inni ci pomagali go nieść".  Ich twarze dzieliło coraz mniejsza odległość, oni oboje przymykali oczy.
Za chwilę…
Za moment…
Ich usta spotkały się delikatnym pocałunku, który był dla każdego z nich czymś wyjątkowym. Czymś co może dać początek czemuś wielkiemu, czemuś im przeznaczonego…. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I dodałam! Ten właściwy 4 rozdział <3 Mam nadzieje, że się podoba i jest Sasusaku! >nawet dużo< 
Za błędy przepraszam
do następnej, pozdrawiam Alice :*

Co do tego pod spodem

Gomen Gomen Gomen Gomen!!!!!! To był 4 rozdział, ale tylko początek ><' musiałam skopiować, a (najwidoczniej) kliknęłam przez przypadek "opublikuj" XD
Rozdział 4 nie skończony! A to możecie potraktować jako zapowiedź, czy coś w tym stylu.... błędy człowiekowi się zdarzają (mi za często) i stało się. 
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was, a notka (ta prawidłowa) pojawi się dość niedługo, a będzie dłuższa.... mam już napisane skrawki, tylko muszę zrobić "wprowadzenia" do nich. 
Wyjeżdżam i będę bez komputera to, nie wiem co z tego wyjdzie, ale rozdział pojawi się najprawdopodobniej w niedziele lub w poniedziałek. 
NAPRAWDĘ JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ;-; 
(będę uczciwa i zostawię ten "zwiastun" do przeczytania innym):
Wysiadła z autobusu i zmierzała w kierunku szkolnej bramy. Do lekcji miała jeszcze trochę czasu, więc nie śpieszyła się. Szła spokojnie, a wiatr rozwiewał jej rozpuszczone włosy. W bramie do szkoły zobaczyła dziewczynę z którą chodzi do klasy. Zmarszczyła brwi i chciała przejść dalej, myśląc, że czeka na tą całą paczkę.
- Hej Sakura. – odezwała się nieśmiało zza jej pleców. Odwróciła się i przeskanowała wzrokiem białooką.
- Tak?  - spytała bezuczuciowym głosem, aby za bardzo jej nie stresować, ze swoich obserwacji zauważyła, że dziewczyna jest bardzo nieśmiała.
- Cz… czy  Mo.. mogłybyśmy po… porozmawiać? – spytała spuszczając głowę. „No i pięknie przestraszyłaś” pomyślała Sakura i westchnęła.
- Teraz to robimy i sprężaj się. – powiedziała łagodnym głosem i ponagliła ruchem ręki. Hinata spuściła głowę i zaczęła bawić się palcami ze zdenerwowania.
- A.. ale n… na oso… osobności. – powiedziała cichutko. Haruno wywróciła oczami.
-Mów, nie baw się w podchody. – już była lekko zirytowana.
- A.. ale chodzi o… t… twoich… r… rodziców. – powiedziała to cichutko, jednak różowo-włosa doskonale to usłyszała. Odwróciła się zamaszyście, złapała Hyuge za nadgarstek i zaciągnęła w najbliższą ciemną uliczkę, tuż przy szkolnej bramie.
- Co o nich wiesz? – spytała zimnym jak lód głosem. Kiedy w grę wchodzili jej rodzice nie bawiła się w delikatność. Hinata patrzyła na nią przerażonymi oczami. Wiedziała, że ten temat może ją drażnić, ale nie aż tak. Kiedy Haruno zobaczyła to spojrzenie puściła jej nadgarstek, odeszła od niej i oparła się o ścianę. – więc, co wiesz? – spytała głosem wypartym z emocji, jednak po zaciśniętych w pięści dłoniach widać jak bardzo ten temat jest drażliwy.
- Wiem, co ich spotkało. – wyrzuciła na jednym wdechu. Sakura spojrzała na nią wzrokiem bez wyrazu.
- Ale ja nie wiem dlaczego mi to mówisz. – zaczęła spokojnie. – dlaczego od razu nie zniszczyć mi życia i rozpowiedzieć wszystkim, że jestem sierotą. Jeśli chciałaś mnie szantażować to muszę cię zasmucić, bo na żaden układ nie idę, a nawet nie wiem co byś ode mnie chciała. – Białooka patrzyła na nią zdziwiona.
-Nie, nic z tych rzeczy… Tylko że… - westchnęła i zebrała się w sobie. – czytałam dokładnie akta i było w nich napisane, że uratowali swoje młodsze dziecko, a zarazem jedyną córkę. – patrzyła na twarz rówieśniczki, która przez moment pokazywała ból, a potem na powrót stała się baz emocji. – Wiem co czujesz. – powiedziała cicho. –  wiem, że najprawdopodobniej obwiniasz się o ich śmierć… - Różowo-włosa posłała dziewczynie pytające spojrzenie. – Interesuję się psychologią i czytałam o przypadkach tego typu.  – wyjaśniła spokojnie. – Obiecuje, że nikt się nie dowie, tylko zjedz ze mną lunch, tylko ja i ty, spokojnie. – uśmiechnęła się pocieszająco. Sakura westchnęła, ta dziewczyna za szybko ją rozgryzła, ale co się dziwić, łatwo ja rozgryźć gdy się zna jej historie. Zdaje sobie sprawę ze swojej słabej psychiki.
- Niech ci będzie. Czekam na dachu. – wzruszyła ramionami i ruszyła w kierunku szkoły. – Na razie. – powiedziała na odchodne, nawet na nią nie patrząc.
- Na razie. – szepnęła granatowo-włsa, choć doskonale wiedziała, że różowo-włosa jej nie usłyszy.
(W okrojonej wersji) 
Całuję (zła, że dała d*py) Alice :*