Dwa miesiące
później…
„Pomimo jej
cichego, pełnego gracji, chodu słyszał jej kroki. Nie był pewien czy najpierw
weszła ona czy jej zapach wiśni. Chyba jednak to drugie.
Kiedy ją
zobaczył poczuł, że pustka została wypełniona. Jej długie, różowe, włosy kochane,
świecące, zielone oczy, za którymi tak szalał. Jej ciepły uśmiech, w ogóle ona
cała, to właśnie za nią tęsknił najbardziej i tylko to sprawia, że czuje się o
wiele lepiej. Podeszła cichutko do jego łóżka i usiadła na jego skraju.
Zaczesała jego włosy za ucho.
- Hej. – Mruknęła.
Czuł, jakby wybudził się z długiego snu, jakby dopiero teraz wrócił do życia.
- Witaj. – Splótł
swoje palce z jej. Powinien być zły, wściekły, cokolwiek. Jednak nie był. Był
szczęśliwy, że ją jeszcze raz widzi. – Gdzie byłaś? – Chciał wiedzieć. Wręcz
musiał.
-A to tu, to
tam. – Uśmiechnęła się promiennie i przesunęła bliżej niego.
- To sen,
prawda? – Nie był głupi. Ona odeszła z ich świata.
Ale nie
serca.
- Jak zwykle,
bystrzaku. – Jej uśmiech zmienił się na smutny. Uśmiechnął się kpiąco.
- Tak bardzo
za tobą tęsknie, że aż sobie ciebie tworze w śnie… źle ze mną. – Westchnął, a
ona pokręciła głową.
- Kto
powiedział, że jestem tworem twojej wyobraźni? – Przechyliła lekko głowę i
zmrużyła oczy, chyba właśnie w takich momentach była dla niego najpiękniejsza.
Pełna łagodności i miłości.
- To wszystko
się dzieje tylko w mojej głowie, prawda? – Podniósł brwi.
-Ależ oczywiście to dzieje się w twojej
głowie, tylko skąd, u licha, wniosek, że wobec tego nie dzieje się to naprawdę?
– Pogłaskała go po policzku z miłym uśmiechem. – Jestem Sakurą… tylko trochę
inną. – Jego wzrok wyrażał zdumienie. – Jestem jej podświadomością Sasuke. – Jego
szczęka powinna upaść teraz na podłogę.
- Jak… - pośpieszyła z
wyjaśnieniami.
- Jestem jej… no, tak jakby
„głosem serca”. – Przygryzała wargę by znaleźć odpowiednie słowa. – Sakura ma
więcej umiejętności niż lewitacja. Potrafi się wedrzeć do umysłu, choć nie jest
tego świadoma. To ona chciała z tobą porozmawiać, dlatego tu jestem. – Położyła
jego rękę na swoim sercu. – Czuje to, co ona. Mam jej wspomnienia. Jestem nią,
jednak ona nie jest mną, rozumiesz?
- Chyba tak. – Układał to sobie
w głowie i odzyskał spokój. – Więc dlaczego odeszłaś, skoro teraz tu jesteś? – Chciał
to wiedzieć i ma nadzieję, że mu powie.
- By was chronić. – Padła
szybka, oraz szczera, odpowiedź. – To wszystko, co się dla mnie w tej chwili
liczy. Wasze bezpieczeństwo. – Położyła głowę w zagłębieniu jego szyi. Poczuła
niepokój, gdy puścił jej dłonie, jednak zaraz ustąpił, kiedy ją objął.
- Dlaczego taka jesteś? – Oparł
brodę o czubek jej głowy. – Dlaczego narażasz się na cierpienie w samotności?
- Bo chce żyć. – Zacisnęła ręce
na jego klatce piersiowej. I odsunęła się by spojrzeć mu w oczy. – Dzięki wam,
zbudziłam moją chęć do życia. Jak wam coś się stanie i to przeze mnie, to umrę.
– Przyciągnął ją do siebie.
- Czemu to dźwigasz to sama?
Saki, poradzimy sobie. – Pokręciła głową, jednak się nie odsunęła.
- Bo to moja powinność. Gdyby
nie ja, nie bylibyście zagrożeni. – Spojrzała na szafkę nocną i wyciągnęła rękę
w stronę zdjęcia w ramce.
Było to zdjęcie zrobione
polaroidem. To pierwsze wspólne. Kiedy leżeli w łóżku. Była tam uśmiechnięta, a
on pełen dumy w uśmiechu i w oczach ją obejmował. Szyba była pęknięta w prawym
górnym rogu.
- Nadal je masz. – Mruknęła
przejeżdżając palcem po obrazku.
- Kiedy wróciłem z tego naszego
zerwania, rzuciłem nim. Miałem nadzieję, że dzięki temu będzie mi lżej. – Także
się w nie wpatrywał. – Jednak wtedy, tylko wypuściłem je z rąk, już wiedziałem,
że popełniłem błąd. Niszcząc to zdjęcie, zniszczyłbym to, co nas łączyło. Nie
potrafię tego zrobić, Sakura. Jesteś dla mnie zbyt cenna. Nawet teraz. Proszę
powiedz, czy to, co mówiłaś podczas naszego ostatniego spotkania było prawdą? –
Spojrzał w jej oczy i zobaczył ból. Pokręciła głową, a w jej oczach błysnęły
łzy.
- Wszystko było kłamstwem. – Odezwała
się cicho. – Były to kłamstwa, które do tej pory bolą mnie najbardziej. –
Pozwolił sobie rozdmuchać tą iskrę nadziei, która tliła się… chyba od zawsze. –
Prawda jest taka, że… kocham cię, tak bardzo cię kocham, a słowa, które wtedy
wypowiedziałam… – pokręciła głową. – Do tej pory jak o nich myślę to chcę się
zrzucić z wieży. – Złapał ja mocniej za ręce i spojrzał w oczy.
- Zatem jest szansa. – Nadzieja
napełniła jego ciało. Już się nie bał. Nie bał się przyszłości bez niej. –
Proszę cię Sakura, wróć. Mówisz, że jesteś jej podświadomością. Zmuś ją. – W
jej czach zalśniły łzy i poderwała się na nogi, podążając w stronę drzwi.
- Odcięła
mnie. – Mruknęła cicho. – Jakby tego nie zrobiła, to wątpię czy by w ogóle
wyjechała. – Westchnęła głęboko. – Jestem jej uczuciową stroną. Wszystko
odczuwam o wiele mocniej i nie mam logiki, obowiązku. Nie potrafię kłamać i
jestem samolubna. To ta część Sakury, która myśli tylko o sobie. Jednak nawet
tak, zgadzam się z nią. Musicie być bezpieczni. – Położyła rękę na klamce. – A nawet,
jeśli mówiłam odcięła mnie. – Spojrzała na niego przez ramię. – Muszę iść.
Niedługo cię obudzą. – Trafiła wzrokiem wprost w jego oczy. – Błagam, uważaj na
siebie. I pilnuj wszystkich. Kocham cię, Sasuke. – I mimo tego, że wyszła nadal
słyszał echo swojego imienia. Jednak zaczęło się nasilać.
- Sasuke….
Sasuke….Sasuke!”
Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył była zdenerwowana
twarz jego mamy.
-Wstawaj do cholery. – Tak, jego mama nie należała
do najprzyjemniejszych ostatnimi czasy. Od kiedy Sakura wraz z Tsunade
wyjechała z miasta wszyscy byli bardziej zrzędliwi niż przedtem. Hinata z
Shikamaru rzadko ze sobą przebywają w pokoju, a co do dopiero rozmawiać. Chyba
jedynym pozytywem tego okresu jest Ino i Sai, którzy w praktyce już ze sobą są.
Taka zaczęła agresywniej działać na terenie Konohy,
jednak Akatsuki jakby depcze im po piętach, jakby ich pilnowali.
Co w sumie sprawdzało się po tym pokręconym śnie.
Akatsuki robi dla różowowłosej wszystko, o co ich poprosi. Mówią, że do nich
nie należy. Jednak to tylko teoria.
Szykowanie do szkoły zajęło mu niecałe pół godziny,
a następnie zbiegł na śniadanie. Jak zwykle rozmawiali, jednak po raz pierwszy
od jakiegoś czasu on sam się włączył.
Do szkoły znów jechał z bratem.
- Masz jakiś kontakt z Sakurą? – Starszy zesztywniał
i spojrzał na Sasuke. Od dwóch miesięcy temat, a nawet imię różowowłosej było
tabu. A teraz on sam zaczyna.
- Nie. – Odpowiedział zgodnie z prawdą. Tylko przez
Nagato przesłała nam ostatnio pozdrowienia. – Nie widział sensu kłamać czy
pomijać i tak przeczuwał, że brat mu i tak nie wierzy.
- Na pewno? – Podniósł brwi. – To, dlaczego za nami chodzicie? – Nie
odpuszczał, nie teraz. Znajdzie ją i wbije do głowy, żeby się o nich aż tak nie
martwiła.
- Przypadki…
- Nie kłam. – Był nieugięty.
- Prosiła nas o to, zanim wyjechała. – Poddał się
pod taksującym spojrzeniem chłopaka.
- I nic nie powiedziałeś?! – Jego oczy ciskały
gromy.
- Prosiła mnie bym siedział cicho. – Mruknął jakby
to była najnormalniejszą rzeczą na świecie. – Sasuke, ona zbyt wiele dla mnie
zrobiła. A i tak ci to teraz mówię, choć nie powinieniem. Doceń, chociaż to. –
Czarnowłosy prychnął.
- Tak, mam zrozumieć, że kłamałeś mi przez ostatnie
dwa miesiące, że nie wiesz gdzie jest! – Jego cierpliwość była na granicy, a
ostatnio słynął z wybuchów złości.
- Byłem jej coś winny. – Próbował się wytłumaczyć.
-Co? Co było aż tak ważne, że mnie okłamywałeś?
Swojego brata?! – Już krzyczał. Chciał to wszystko rozwiązać, a droga do szkoły
nie była długa.
- Życie. Krótka, mrożąca krew w żyłach odpowiedź, wystarczyłaby
do samej szkoły panowała cisza.
Złość Sasuke zmalała, jednak nadal był urażony
milczeniem brata. W sumie to siedział w ciszy, czekając na ciąg dalszy
historii, jednak doczekał się tylko zgaszenia silnika pod szkołą.
- Kiedyś ci opowiem. – Dwoma palcami uderzył go w
czoło. Wysiadł moment przed nim i nie odzywając się do siebie ruszyli w
kierunku szkoły.
~
Gdy szedł
z całą Taką przez korytarz jakiś chłopak z gimnazjum na niego wpadł. Wszyscy
dookoła wstrzymali oddech czekając na wybuch. Jednak zamiast tego położył mu
tylko rękę na głowie.
- Uważaj. – Mruknął tylko i poszedł dalej.
Dzisiejszy sen o uspokoił i pobudził do działania. Wiedział, że będzie jej
szukać. Jednak fakt, że ona go nadal kocha sprawiał, że czuł się jak
nowonarodzony. Teraz, gdy jeszcze wyjaśnił to w miarę ze swoim bratem, zostaje
jej odnalezienie.
Patrzyli na niego zszokowani. Gdy większość
odejście Haruno wiązało z przygnębieniem to czarnowłosy chodził zirytowany i
wystarczył nie odpowiedni podmuch powietrza i już była awantura. Od
dzisiejszego ranka był inny, zdarzało mu się nawet uśmiechnąć, nie z kpiny czy
rozgoryczenia.
Hinata odcięła się od nich. Niby była fizycznie,
jednak duchem chyba była przy samej różowowłosej. Jej nieobecność źle wpływała
na Naruto, który i tak przeżył odejście Sakury. Ino zszarzała i mogło się
wydawać, że gdyby nie Sai, który jest przy niej non stop, to by najnormalniej w
świecie zemdlała. Shikamaru mało spał, jednak miał wsparcie w Temari, która
próbowała być się trzymać, jednak jej temperament opadł. Kiba codziennie
przyprowadzał inną dziewczynę, jako swoją partnerkę, jakby szukając w nich
różowowłosej.
Karin była dumna jak paw, gdy Kakashi ogłosił, iż
Haruno wyciągnęła papiery i już do nich nie uczęszcza. Już tego samego dnia
zaczęła się przystawiać do czarnowłosego, co skończyło się jego krzykiem,
wyzwiskami i w ogóle złamanym sercem okularnicy.
Przez cały ten czas było strach do niego podejść.
Jednak teraz jakby się zmienił. Złagodniał.
-Ino? – Odezwał się niespodziewanie. Blondynka
wyprostowała się, dając znać, że słucha. – Poszukaj Sakury, proszę. – Nie wiedzieli,
co ich bardziej zdziwiło. To czy Uchiha poruszył temat Haruno czy prośba.
- Jasne, spróbuje. – Mruknęła, mimo jego
utemperowania wolała nie ryzykować i zrobił to, o co prosi. Już trzymała
telefon i zaczęła esemesować, zaczęła już działać.
Weszli spokojnie do klasy i usiadł w ławkach przy
oknie, tworząc ciasną grupę.
- Sasuke, do czego ci Sakura? – Naruto jak zwykle
nie przejmował się konsekwencjami i chciał znać odpowiedź. Yamanaka zaprzestała
grzebania w aparacie i nasłuchiwała odpowiedzi.
-Bo nie mogę jej zostawić. – Powiedział jak do idioty.
– Ona się poświęciła, zostawiła nas byśmy byli bezpieczni. – Patrzyli a siebie
z cichą akceptacją. Ino położyła telefon na ławce.
- Sasuke… - Hinata odezwała się po raz pierwszy
tego dnia. – Sakura nas po prostu zostawiła, ona po prostu…
- Masz rację. – Przerwał jej Sai, patrząc na nich
uważnie, nie chce już milczeć. – Chciała was chronić przed Danzo. – Patrzyli na
niego zaskoczeni. – Prosiła mnie bym miał was na oku i jak któremuś z was
przyjdą do głowy jej prawdziwe intencje to mam zaprzeczać. Jednak nie mogę.
Zbyt dużo dla mnie zrobiła… – spojrzał na Ino. – …bym mógł ją oczerniać.
- Jesteś pewny? – Shikamaru jakby ożył. Wierzył w
nią, jednak czas skutecznie tą wiarę niszczył.
- Tak. – Wywołało to wśród nich poruszenie i kiedy
blondynka chciała sięgnąć po telefon ten zaczął dzwonić. Gdy zobaczyła, kto
dzwoni wyszła z Sali.
- Kto ty był? – Kiba, który stał obok niej wzruszył
tylko ramionami. – Jakiś Hiro. – Sasuke westchnął.
- Nawet bez Sai’a bym w nią wierzył. Mam swoje
powody. Shikamaru. – Chłopak w kucyku na niego spojrzał. – Czy w przedszkolu u
was był może chłopak z czarnymi włosami i oczami? Wiesz, podobny do mnie i do
Sai’a. – Nare zdziwiło to pytanie. Nikt nie wiedział, jak się rozstali. To po
prostu nastąpiło dzień przed wyjazdem.
- Nie. Nie było nikogo takiego, a co? – Kamień
spadł mu z serca. Niby wierzył, że to było tylko kłamstwo, jednak wolał się
upewnić. Kłamała…
- Sasuke!- Wpadająca do Sali Ino przerwała jego
rozmyślania. W jej oczach błyszczały łzy i szalała rozpacz oraz strach. Wydawała
się także bledsza. - Sakura… Mają Sakurę. – Łapała spazmatycznie powietrze. –
Boże, Sas… Sasuke Danzo ją dorwał. – Zamarł. Jego Sakura…
- Nie… – Jego uwagę przykuł cichy szept Hinaty. Zaczęła
się cofać pocierając ramiona. – Nie, to znów on Shikamaru! – Krzycząc
doskoczyła do Nary i złapała go za barki. – On ją znów skrzywdzi! Znów to
zrobi! – Łzy leciały jej ciurkiem po policzkach.
- Hinata. – Także ją złapał i spojrzał w załzawione
oczy. – Nie damy mu. Już wiemy, do czego jest zdolny, uratujemy ją! – Ta
tajemnica… Tajemnica, którą ta trójka dzieli.
Przed oczami Shikamaru zaczęły przelatywać
wspomnienia. Wtedy, gdy ją puścił z tym człowiekiem, gdy ruszył w pościg z jej
mamą. Aż w końcu obraz, gdy zobaczył ją, bez życia, sponiewieraną na ziemi.
Była blada oraz poobijana. Z całego serca nienawidził tego człowieka i był
pewny, że nie zawahałby się go zastrzelić.
A teraz znów ma Sakurę. On miał jej bronić, miała
być bezpieczna.
Nawet nie zauważył, że stoi, już ubrany, z całą
paczką przy wyjściu ze szkoły.
-Ej! Co wy tutaj robicie?! – Spojrzeli na Jahiko,
który stał z Akatsuki. Także byli
ubrani. – Przecież, do cholery, macie jeszcze lekcje. – Patrzył na nich surowo.
- Nie odbiera. – Warknął Nagato, który teraz
znalazł się obok przyjaciela, ściskając telefon w dłoni. I chyba dopiero teraz
zauważył obecność młodszej grupy. –Co wy tu robicie?
- To samo, co wy. – Naruto miał zawziętą minę,
jednocześnie obejmując Hyuge.
- Nigdzie nie idziecie. – Nie czekając na odpowiedź
ruszył w stronę wyjścia.
- Nagato, proszę. – Zatrzymał się na prośbę Kiby. –
Ona jest jedną z nas. Musimy jej pomóc. – Powoli się obrócił, a widząc całą Take z zawziętą miną, która zwykle
występowała tylko u Uzumakiego, westchnął. Wiedział, że albo pójdą z nimi, albo
sami. W obu przypadkach siostra go zabije.
- Pakujecie się do naszych wozów, dobieracie się by
wasze domy były jak najbliżej i się przebieracie. Organizujecie sobie wszystko,
a potem spotykamy się w naszej kryjówce, gdzie wymyślimy plan. – Bez słowa
sprzeciwu wszyscy ruszyli przed siebie.
~
Całe przebieranie się, szykowanie wyposażenia i
układanie planu zajęło im blisko godzinę. Najdłuższą godzinę w ich życiu.
- Dodzwoniłeś się? – Spytał Jahiko, jadąc do
starych magazynów na przedmieściach gdzie, według informatora, była
przetrzymywana Sakura. W samochodzie poza nim były Konan i Ayame, siedziały na
tylnych siedzeniach wraz z Sasuke, a obok kierowcy siedział Nagato.
- Nie, a do tego padła mi komórka. Jednak Tsunade
nigdy nie miała telefonu wyłączonego dłużej niż dwadzieścia minut, przyzwyczajenie,
gdy była lekarzem. – Zacisnął rękę w pięść. – Wiesz, co to oznacza. – Jego
siostrzyczka, jego kochana Sakura. Miał ją chronić! Przecież obiecał to
rodzicom!
Wszystkie samochody podjechały na wybrzeża miasta,
gdzie znajdowały stare magazyny firmy Danzo i Rena Haruno.
Danzo chodził z ich rodzicami do szkoły, a po niej
założył z Renem firmę, która zaczęła podupadać, a po śmierci różowowłosego już
kompletnie upadła. Jednak magazyny zostały.
- Dobra – głos zabrał Nagato, gdy wszyscy już
opuścili pojazdy. – Dziewczyny to zostają i….
- No chyba nie tak się umawialiśmy, chłopie. –
Temari wyglądała jakby miała zaraz kogoś zamordować. Co było dość
prawdopodobne. Podczas obmyślania planu to była kość niezgody między tymi dwoma
gangami.
- Dobrze, to Ayame i Konan, zostajecie i pilnujecie
czy nie ma nic niebezpiecznego w okolicy, tak? – Spojrzał na swoją dziewczynę,
przynajmniej ona ma być bezpieczna.
- Dobrze. – Mruknęła, choć była niezadowolona, ze
nie może mu towarzyszyć. Kiwnął głową na pozostałych i z bagażników wyjęli swój
zapas broni, po czym rozdzielili się na, wcześniej przygotowane, grupki i
weszli ze wszystkich znanych im stron.
Pomimo półgodzinnych poszukiwaniach niczego nie
znaleźli. Wszyscy spotkali się na środku wielkiej hali przeładunkowej. Była to
ogromna, zawalona złomem, przestrzeń. Do przeszukania zostało im tylko to.
Inaczej, by się okazało, że informator zrobił ich w balona, a nie mieli na to
czasu.
- Hej! Znalazłem! – Sai ich zawołał po kolejnych
piętnastu minutach, odgradzając sobie drogę ze złomu. Kiedy większość podeszła,
pomogła mu. Im oczom ukazała się klapa, prowadząca, chyba do podziemi.
- Jesteście pewni? – Deidara nie wyglądał na
zadowolonego. Sasori prychnął.
- Nie pękaj, idziemy. – Mruknął i wszedł zaraz za
Nagato. Korytarz był niski, szeroki i, jak się później okazało, bardzo kręty.
Nagato i Sasuke szli na przodzie, podczas gdy Hidan
z Deidarą kryli tyły.
- Ona cię kocha. – Uchiha popatrzył na starszego
Haruno. – Wszystko robiła dla twojego dobra. – Wiedział to, już o wszystkim
wiedział.
- I co? – Postanowił zagrać.
- I to, że proszę. Daj jej dugą szansę. – Spojrzał
na niego uważnie. Jedyne, czego chciał to szczęście siostry.
- Nie będzie drugiej szansy. – Mruknął, a następnie
obserwował ja z szoku na twarzy czerwonowłosego rodzi się gniew. Odezwał się,
gdy tamten otwierał usta. – Jak mogę jej dać drugą szansę, gdy nawet nie
zmarnowała pierwszej? – Uśmiechnął się kpiąco i zatrzymał się przed wielkimi,
ciężkimi drzwiami. Położył na nich rękę. – To, co? Idziemy odzyskać nasz
kochany kwiatuszek?
Tamten tylko kiwnął głową i pomógł otworzyć drzwi.
Znaleźli się w kolejnej ogromnej hali, tylko teraz
była pusta. Kiedy tylko weszli kawałek dalej, drzwi się zatrzasnęły, a ich
otoczyła cała horda uzbrojonych w karabiny mężczyzn ubranych na czarno. Nad
nimi zapalił się reflektor, tylko jeden. Z cienia naprzeciw, przy
akompaniamencie swojego obślizgłego śmiechu wyszedł czarnowłosy mężczyzna,
który miał zabandażowaną prawą połowę ciała.
Danzo.
- Witam, moi drodzy. – Uśmiechnął się, jednak ten
uśmiech nie był wcale wesoły.
- Gdzie Sakura?! – Naruto próbował się wyrwać
Shikamaru.
- Tam, gdzie jej miejsce. – Patrzył prosto w oczy
Nagato. Uśmiechnął się lubieżnie oblizał wargi. Tyle wystarczyło. Haruno
próbował do zaatakować, jednak zanim zrobił przynajmniej pięć kroków dopadł go
jeden mężczyzna w czerni. Uderzeniem karabinem w brzuch powalił go na ziemie,
po czym go zamroczył uderzeniem w głowę. Z jego łuku brwiowego poleciała krew.
- Nagato! – Itachi odepchnął strażnika i spojrzał
groźnie na Danzo. – Gdzie ona do cholery jest?! – Odpowiedział mu zimny śmiech.
- Przecież już powiedziałem, tam gdzie powinna być.
Jednak nie wie gdzie to. – Na ich pytające spojrzenia, jego uśmiech się
powiększył. – Nie ma jej tu. I nigdy nie było. – Zesztywnieli. To była pułapka,
a oni dali się wrobić. Jak małe dzieci. – Ale skoro już się pofatygowaliście to
trochę szkoda by było ot tak was wypuścić. – Na jedno pstryknięcie palcami byli
na muszkach karabinów jego ludzi.
Nagle te wszystkie karabiny zawisły w powietrzu, by
po chwili z impetem wpaść na dawnych właścicieli. Ich uderzenie było na tyle
mocna, że mężczyźni wylądowali pod ścianą, z dala od broni. Wielkie drzwi
otworzyły się z hukiem i Sasuke poczuł, mimo grudnia, zapach wiosny. Zapach
kwiatów sakury.
------------------------------------------
No więc tak. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Do końca opowiadania zostały mi dwa/ trzy rozdziały. Liczę, że w komentarzach napiszecie, czy chcecie moje autorskie opowiadanie czy nadal SasuSaku, jednak to zostawiam wam :)
Kocham was i z góry dziękuje za komentarze oraz za czytanie.
Całuję, Alice :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz