piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 3

Dla Halszki K. <3 (na odstresowanie po egzaminach xD )

- Cholera, możesz przestać za mną łazić?! - Sakura stanęła w miejscu i odwróciła się twarzą do Shikamaru. Chłopak szedł za nią od kiedy skończyli kozę, i pomimo wielu sprzeciwów ze strony różowo-włosej, nadal za nią podążał. Spojrzał na nią spokojnie. 
- Nie, odprowadzę cię pod same drzwi. Wiem gdzie mieszkasz, bo wczoraj widziałem do jakiego bloku wchodzisz, i tak - uprzedził ją, kiedy zauważył, że otwiera usta. - Domyśliłem się, że przyjęli cię na stypendium. - Patrzyła na niego podejrzliwym wzrokiem. 
- Więc czemu tracisz czas na jakąś biedną dziewczynę? - Zmroziła go wzrokiem. Prychnęła. - Nie potrzebuje litości. - Odwróciła się i chciała ponowić chód. 
-To nie litość. - Głos chłopaka ją zatrzymał. 
- Więc co? - Spojrzała na niego kpiącym wzrokiem. 
- Chęć pomocy drugiemu człowiekowi. - Wytłumaczył krótko. Spojrzała na niego zszokowana, stali w bez ruchu, a wiatr bawił się ich włosami. Wzrok dziewczyny stał się smutny i odwróciła się. 
- Człowiek taki jak ja, nie zasługuje na pomoc. - Szepnęła, ale i tak ją usłyszał. Świdrował ją uważnym spojrzeniem. - No, nic. Rób jak chcesz, ale jak chcesz mnie odprowadzić to nie idź za mną jak jakiś gwałciciel. - I nie czekając na niego ruszyła przed siebie. Nara uśmiechnął się do siebie i podbiegł do niej, idąc z nią ramię w ramię.  
- Czemu uważasz, że nie zasługujesz na pomoc? - Spytał się jej, ale odpowiedziała mu cisza. Próbował jeszcze wiele razy ją podejść, ale nigdy mu nie odpowiedziała. - A co lubisz jeść? - Spytał znudzony pytaniami o jej ocenę samej siebie. Chciał ją poznać, zaprzyjaźnić. Spojrzała na niego zdziwiona, ale i tak nie odpowiedziała, tylko szła dalej. - No ej! Chce cię poznać! Daj mi szansę aby to zrobić! - Zatrzymał ją ręką na ramieniu. Ona tylko się wyrwała z uścisku i poszła przed siebie, a on widząc, że i tak nic to nie da kroczył tuż obok nie odzywając się. W końcu dotarli pod jej blok. - To pa! - Odwrócił się i zaczął kroczyć przed siebie. 
- Zapiekanka z łososia! - Krzyknęła, a Shikamaru się zatrzymał i spojrzał zdziwiony na dziewczynę. 
- Słucham? - Otaksował ją wzrokiem, a ona kpiąco się uśmiechnęła. 
- Zapiekanka z łososia. To moje ulubione danie. - Powiedziała, po czym weszła do bloku w którym mieszka. Chłopak stał jeszcze chwilę, po cym ruszył do domu śmiejąc się pod nosem z zaistniałej sytuacji. 
~*~
„Biegnę przez ciemny tunel. Na jego ścianach wiszą Lutra w których się odbijam. Końca, tego światełka na końcu, nie widać. W oddali słyszę żeński, dziecięcy śmiech. Jednak ten śmiech przyprawia mnie o ciarki, boję się go. Dobiegam do rozwidlenia dróg.
Nie wiem w którą stronę biec.
Wybieram prawą, a śmiech jest coraz głośniejszy.
Biegnąc korytarzem, tym razem z popękanymi lustrami, widzę jego koniec, widzę światełko w tunelu.
- Sakura. – Słyszę melodyjny głos i jeszcze bardziej przyśpieszam. Cholernie się boję! Już dobiegam do końca.
Już wyciągam rękę.
Już dotykam światła.
I nagle wszystko się zmienia.
Zamiast ciemności nastaje światłość. Jednak nie taka dobra, to złe światło. Wszędzie widzę czerwień.
Czerwień ognia.
Słyszę ten sam, dziecięcy, chichot za sobą. Odwracam się i zamieram. Za mną stoi siedmioletnie dziecko w białej sukience do kolan i różowych włosach związanych w warkoczyka, i śmieje się pokazując na mnie palcem.
- To ty… - odezwała się między salwami śmiechu.
- Co ja…? – Spytałam, jednak miałam suchość w ustach.
- To ty ich zabiłaś… - sprostowała.
Moje serce zamarło.
A zabiłam?! Niemożliwe… niemożliwe!
- Nie… niemożliwe… - szepnęłam skołowana.
- Nie zaprzeczaj, skoro sama o tym wiesz. – Dziewczynka spoważniała, już się nie śmiała, a jej postawa była dumna, wyniosła. – Dobrze wiesz, że… - jej uśmiech stał się diaboliczny, a z jej pleców zaczęły wyrastać czarne, krucze skrzydła. – To ty jesteś winna śmierci swoich rodziców. – Upadłam na ziemię, a łzy leciały strumieniami z moich oczu. Ona ma racje, to była moja wina.  Spojrzałam na nią jeszcze raz i dostałam olśnienia. To byłam ja. To byłam ja w dzień pożaru. Jedyne co się różniło to jej czarne skrzydła. – Wiesz już kim jestem?
- jesteś mną… - wychrypiałam.
- Poniekąd… jestem twoim sumieniem. – W jej dłoni zmaterializowało się ostrze z ciemnego metalu. – życie za życie, a śmierć za śmierć. – Szepnęła i zamachnęła się mieczem na mnie…”
- Nie! – Jej krzyk przedarł nocną ciszę. Poderwała się do pozycji siedzącej, oblana potem i ze łzami w oczach. Jej oddech był nierówny, a serce waliło jak młot.
- Sakura? – Usłyszał zaspany głos jej ciotki. Kidy wróciła ze szkoły dostała ochrzan, ale pogodziły się przed snem. – Kochanie co się stało? – Tsunade wdrapała się na łóżko wyżej, które zajmowała jej siostrzenica i siadając na krawędzi przytuliła ją do siebie i zaczęła uspokajać.  – Co tym razem? – Spytała jej, nie przestając głaskać ją po plecach.
- Korytarz ze śmiechem. – Szepnęła słabym głosem. Bardzo często miewała koszmary i ciotka była już na nie w 100% przygotowana.
- Sakura, spokojnie. Nic ci nie grozi. Nie dam cię skrzywdzić. Nikomu. – Szeptała jej do ucha uspokajające słowa, po niecałych 5 minutach zielonooka zasnęła w ramionach opiekunki. Ta ją ostrożnie położyła na materacu i dała jej misia. Zwykłego misia, który daje różowo-włosej poczucie bliskości . Od wypadku musi mieć takowe poczucie. Kiedy jeszcze mieszkał tu Nagato, to ona spała z nim. Kiedy się wyprowadził zaczęła spać sama, jednak nawiedzały ją koszmary. Więc braciszek i na to znalazł sposób. Kupił jej misia mniej więcej jej wielkości i kiedy z nim śpi koszmaru są rzadsze, w sumie tylko wtedy kiedy miś wyląduje przez przypadek na podłodze.
Ciotka pocałowała ją w czoło, zeszła do swojego łóżka niżej i zasnęła.
~*~
Kilka godzin później obudził je budzik. Pierwsza do łazienki poszła Tsunade, a Sakura zajęła się robieniem śniadania oraz przyszykowała sobie mundurek.  Kiedy blondynka wyszła z łazienki i podeszła do komody po ciuchy, różowo-włosa szybko czmychnęła pod prysznic. Wyszła po kilku minutach z rozpuszczonymi włosami i typowym dla jej szkoły mundurku szkolnym.
- Niedługo będzie zmiana mundurków. – Oznajmiła Tsunade, która jadła kanapki przy stole. Jej siostrzenica tylko kiwnęła głową i wzięła jedną kanapkę w dłoń i niechętnie zjadła, po czym poszła umyć talerz. Brązowooka także wstała od stołu, podeszła od tyłu do Haruno i położyła jej dłoń na ramieniu.  – Saki, skarbie. – Szepnęła troskliwie, a różowo-włosa odwróciła się i wtuliła z całych sił.
- Ale to prawda, to ja jestem winna ich śmierci. Gdyby mnie nie było w domu, gdybym nie szła wtedy do kuchni… mieli by bliżej do drzwi, byliby tam zanim te belki się załamały. – Szeptała to słabym głosem, zaciskając dłonie n koszuli ciotki. – Nie potrafię sobie z tym poradzić.  – łzy zaczęły lecieć z jej oczu, a za oknami zaczęło mocno wiać.
- Sakura! To nie była twoja wina. To nie ty jesteś winna temu pożarowi, a jeśli jest ci ciężko… to dlaczego nie znajdziesz przyjaciół, albo przynajmniej kolegów? – Ciotka starała się ją uspokoić.
- Mam kolegów, całe Akatsuki przecież. – Odparła uspokajając się trochę.
- A i tak o tym co cię męczy wiemy tylko ja i Nagato. Kochanie, daj sobie pomóc. Bardzo dobrze znam tą klasę do której teraz chodzisz i wiem, że oni są godni zaufania.  – Próbowała ją przekonać. – To jedyna klasa, która nie była zmieniana. No, może dwie czy trzy osoby doszły w dwóch pierwszych klasach gimnazjum.
- Ciociu, ale ty nie widzisz, że ja nie mogę się przywiązywać?! – Odsunęła się od blondynki. – Ja nie jestem normalna! Myślisz, że nie chcę być jak inni?! Że nie zazdroszczę im?!  - Kubek z kawą pękł oraz wszystkie szafki w kuchni się otworzyły. Srebrny naszyjnik z szmaragdem zaczął ją parzyć, i wszystko nagle ucichło. Także wiatr na zewnątrz. – Widzisz, Tsunade, ja im zrobię krzywdę przy najbliższym wybuchu emocji. – spuściła głowę zaciskając usta w cienką linię. Wzięła kilka głębszych oddechów i ruszyła w stronę drzwi, po doradzę biorąc torbę z książkami. – Wybacz, że ci nie pomogę sprzątać, ale śpieszę się do szkoły. – Powiedziała zimnym tonem głosu i wyszła.
Jej ciotka jeszcze chwilę patrzyła smutnym wzrokiem na drwi, po czym sprzątnęła szybko rozwaliny kubek i sama wyszła do pracy. Zamknęła drzwi i ruszyła w stronę przystanku autobusowego. Nie miała jej za złe tego, że nie posprzątała. Bardzo dobrze znała powód.
Kiedy była na przystanku drzwi od autobusu zamykała się. „Szlag, nie zdążę!”  Przeszło jej przez myśl. Nagle w przednich drzwiach pojawiła się różowo-włosa.
- Wsiadasz czy nie?  - Spytała wyciągając dłoń w jej stronę z kpiącym uśmiechem.  Tsunade uśmiechnęła się lekko i wsiadła do autobusu. – To rekompensata za posprzątanie po mnie. – I odeszła na koniec autobusu. Jej ciotka tylko westchnęła i zapatrzyła się w obraz za szybą autobusu.
Pod szkołą były pół godziny później. Tsunade poszła sprężystym krokiem do swojego gabinetu, a Sakura spacerkiem zmierzała w stronę wejścia do szkoły. Do dzwonka zostało jej 15 minut. Przy głównej bramie szkoły zobaczyła sylwetkę jakiegoś chłopaka, który ewidentnie na coś czekał. Ona, jak to ona, zlała go i szła przed siebie. Dopiero kiedy podeszła bliżej poznała w nim Shikamaru.
- Hej! – Uśmiechnął się leniwie i do niej podszedł.
- Tia.. Nie powinieneś być w klasie z resztą przyjaciół? – Nie zatrzymała się, tylko nadal szła w kierunku wejścia do budynku.
- Nie jestem im niezbędny do życia. – Wzruszył ramionami. – Wolałem poczekać na ciebie. – Zatrzymała się i popatrzyła na niego poważnymi oczami.
- Czemu to robisz? Nic o mnie nie wiesz, czy ty nie widzisz, że mi przeszkadzasz? – Jej głos był ostry jak brzytwa.
- Powiedz to patrząc w oczy. – Zażądał poważnie. On i tak wiedział swoje. Ona bez wahania popatrzyła głęboko w jego ciemne oczy.
- Jesteś irytujący i mi przeszkadzasz. – Powiedziała zimnym głosem patrząc nadal w jego spojówki. Po czym ponowiła chód, ale chłopak za nią nie ruszył. Zbyt zszokowany, aby się poruszyć, wpatrywał się w plecy różowo-włosej która właśnie zamykała drzwi. Z szoku wyrwał go dzwonek obwieszczający lekcje. Przeklął pod nosem i ruszył biegiem w kierunku Sali lekcyjnej.
~*~
Lekcje mijały, a ostatnią był WF. Chłopcy już czekali na dziewczyny, które nadal się przebierały w szatni. Co czwartek ową lekcje mają z klasą równoległą. Shikamaru, siedział na trybunach i zbierał siły na lekcje, na której nie będzie mógł drzemać. W rzędzie wyżej siedział Uchiha, obok niego siedział Uzumaki i Inuzuka. Do jego uszu dotarł śmiech jakiegoś chłopaka, który rozmawiał o czymś z kolegą. Chciał ich olać, jednak ich następne wypowiedzi nie pozwoliły mu na to, tak jak jego kumplom w rzędzie wyżej, którzy urwali swoją rozmowę.
- Ta nowa laska, ta z różowymi włosami, nie? – Spytał się kolega śmiejącego się. Miał on ciemne blond włosy i szare oczy.
- Dokładnie ta! Mówię ci, będzie moja! – Fascynował się jego kumpel, szatyn z piwnymi oczami. Nara, jak i jego kumple, przysłuchiwali się tej wymianie zdań.
- Ale ona się nie da. Widziałeś jej zimne oczy? Spławi cię.
- Ona? Mnie? Wystarczy spojrzeć na nią i już widzisz, że to jakaś paniusia z dobrego domu, i do tego łatwa, tylko udaję taką nieprzystępną. – Na tą uwagę poderwali się wszyscy, ale co zdziwiło wszystkich dookoła, to reakcja Shikamaru. To on jako pierwszy poderwał się i momentalnie dokończył do szatyna waląc go pięścią w twarz, powodując jego upadek. – No stary! Kompletnie ocipiałeś?! – Krzyknął poszkodowany wycierając krew z kącika wargi.
- Jeszcze raz, kurwa, usłyszę, że mówisz takie rzeczy a dostaniesz dwa razy mocniej. – Wywarczał przez zęby Nara. Chłopak otaksował napastnika wzrokiem, po czym uśmiechnął się kpiąco.
- A co? Ty też chciałbyś? – Od kolejnego ataku powstrzymały go ręce Kiby i Naruto, zaś Sasuke zbliżył się do leżącego i kopnął go z całej siły w brzuch.
- Obiecuję ci, że jak usłyszę jak jeszcze raz ją obrazisz lub zainsynuujesz takie rzeczy, to skończysz 5 razy gorzej, jak obiecywał ci mój kolega. – Powiedział lodowatym głosem czarno-włosy po czym odwrócił się i dając znak kolegom ruszyli w kierunku wcześniejszego miejsca.
- I widzisz, dlatego udaje nieprzystępną. Już ma pachołków. – Szepnął do kumpla, myśląc, że tego nie usłyszeli. Jakże się mylili. Nara odwrócił się zamaszyście i wystrzelił (ponownie xD) do chłopaka tym razem waląc go w brzuch.
- Obiecywałem. – Szepnął pogardliwie i zamachnął się aby kopnąć, jednak został odbity i także dostał w twarz.
- Ja się drugi raz nie dam. – Odpowiedział chłopak rozmasowywując sobie brzuch. – I jej też nie oddam. – Uśmiechnął się kpiąco. Shikamaru na niego natarł i tak rozpoczęła się bójka.
W tym momencie do hali weszły już przebrane dziewczyny i kiedy zobaczyły co się dzieje aż przystanęły w miejscu. Pierwsza ruszyła się Temari, która podeszła do swojego chłopaka od tyłu i odciągnęła go na bok. Miał podbite oko i z wargi ciekła mu krew.
- Ty debilu! Zawsze taki leń, a teraz taki naładowany energią! Co to ma znaczyć?! Wiesz co by było jakby przyszedł nauczyciel?! –Wrzeszczała na niego, a każdemu który znajdował się w Sali popękały bębenki.
- Nie dam jej tak obrażać. – Mruknął cicho. NoSabakun popatrzyła na niego zdziwiona.
- Kogo? – Spytała, jednak odpowiedź uzyskała od przeciwnika chłopaka w kitce.
- Nie obrażałem jej, mówiłem prawdę. – On wyglądał gorzej od Nary. Warga rozcięta w dwóch miejscach, siniak na policzku i ślady butów na brzuchu. – Ta wasza nowa. – Sprostował.- Gratuluję dość szybko okręciłaś ich wokół palca. -  Teraz spojrzenie wszystkich padło na niewzruszoną zielonooką. Dziewczyna westchnęła cicho i podeszła do szatyna i przywaliła mu z pięści w drugi polik, tak, że się przewrócił. Haruno patrzyła z wyższością wymalowaną w oczach.
- Jeszcze raz usłyszę taki tekst, a coś ci zrobię. Mam w dupie co o mnie myślisz, i nie wiem czemu ten frajer – tu wskazała na Shikamaru. – pobił się o to. Możesz mówić, myśleć, choć wątpliwe czy to potrafisz, ale nie mów mi tego w twarz bo zabierasz cenny tlen z mojej przestrzeni. – Popatrzyła na Nare i wypuściła głośno powietrze. – Nie chciałam tego, ale co poradzić. – Mruknęła jakby do siebie. – Choć, zaprowadzę cię do piguły. Jestem ci to wina. – I ruszyła nie czekając na niego. Ten tylko się uśmiechnął pod nosem i podbiegł do niej.
- Dlaczego mnie tam zabierasz? – Spytał jej kiedy szli w stronę gabinetu przez szkolny korytarz.
- Bo jestem ci to winna, tylko tyle. – Odpowiedziała zdawkowo i zamilkła. Przez kilka metrów przeszli w ciszy, jednak Shikamaru nie mógł jej znieść.
- Mogę cię dzisiaj odprowadzić? – Spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie pamiętasz co ci powiedziałam dzisiaj rano? – Kolejna cisza, która tym razem towarzyszyła im pod sam gabinet. – Po kozie będę czekać przy furtce. – Mruknęła i zaczęła wracać na hale. Chłopak uśmiechnął się i wszedł do pielęgniarki.
~*~
Właśnie weszła do ogromnego oraz bogato zdobionego przedpokoju gdzie zdjęła buty i weszła w głąb domu.
- Wróciłam! – Powiedziała dość głośno, nie lubiła krzyczeć.
- W salonie. – usłyszała stanowczy głos swojego ojca i ruszyła w kierunku pokoju. Salon był jasnym oraz przestronnym pomieszczeniem. Miał ciemną, drewnianą podłogę oraz białe ściany przyozdobione różnymi obrazami. Na białym fotelu siedział mężczyzna w średnim wieku z długimi, czarnymi włosami oraz białymi oczami.
- Cześć tato.  – przywitała się z ojcem i usiadła na kanapie. Hiashi był pogrążony w jakiś papierach i przywitał się skinieniem głowy. Hinata włączyła telewizor i po cichu oglądał wiadomości. Po jakiś 15 minutach telefon służbowy jej ojca zadzwonił.
- Halo? … ok., rozumiem już jadę. – i rozłączył się. Białe tęczówki jego córki bacznie go śledziły. – Hinata, ja muszę jechać do kancelarii. Pa. – pocałował ją w policzek i już go nie było. Dziewczyna westchnęła i dokończyła oglądanie wiadomości, poczym wstała z zajmowanego miejsca i ruszyła w kierunku schodów. Jednak przed tym zobaczyła na dokumenty, w których grzebał jej ojciec. Kiedy tylko przeczytała pierwsze zdania jej oczy rozszerzyły się do maksimum. Wyprostowała się i szybkim krokiem ruszyła do swojego pokoju na górze.
Zatrzasnęła drzwi. Jej pokój był dużym pomieszczeniem, którego ściany miały kolor pudrowego różu, a podłoga była z jasnego drewna. W ścianie po prawej znajdował się łuk, który prowadził do łazienki, a jakieś 50 metrów dalej były jasne drzwi od garderoby. Usiadła przy biurku zaczęła odrabiać lekcje, których dużo nie było. Po 30 minutach skończyła. Wzięła z półki książkę i zaczęła ją czytać, jednak nie mogła się skupić. Cały czas w jej głowie siedziały informacje z tych dokumentów. „ Zablokowane konto ze spadkiem Rin i Rena Haruno na rzecz ich córki Sakury Haruno” … Przetoczyła jedno zdanie w myślach. "spadek... czyli..." Hinata wzdrygnęła się na samą myśl. "Oni nie żyją! " Książka jak i jej szczęka upadła na podłogę. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Możecie bić, że taki krótki! >< Przepraszam najmocniej, ale ja nawet kiedy mam wolne mam zawalenie głowy! (Taki fejm BI ) xD Ale rozdział jak obiecałam jest! Dziękuje za miłe komentarze, dawały mi kopa xD
Za błędy przepraszam...
... do następnej, Alice :*


4 komentarze:

  1. Yeah XD rozdział zarąbisty ( parę błędów ale mniejsza :) )
    czekam na kolejną notkę i życzę weny która nas tu powali na kolana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej! Zadedykowałaś mi rozdział! Dziękuję :*
    Komentarz nie będzie długi, bo niedawno wróciłam z miasta i jestem zmęczona, ale jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział to koniecznie musiałam go przeczytać.
    I jestem zachwycona! Dowiadujemy się coraz więcej o Sakurze, ale wciąż wyczuwam za mało SasuSaku. :D
    Dziękuje za rozdział mimo, iż był krótki. :)
    Halszka :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle - za.ebiście *--*
    Cudnie ci wychodzi pisanie tego opowiadania. Na prawdę to jest jedno z moich ulubionych . Dobra.. Pozdro i życzę duuużoo nowej Weny :* !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Yo, witam i pozdrawiam serdecznie!
    Związku z tym, że przeczytałam to, co masz na chwilę obecną, więc postanowiłam to skomentować.
    Zacznijmy od tego, że szczerze powiedziawszy, jestem ciekawa, jak pisałaś wcześniej. Widziałam tylko mały fragment początku i widać, że całkowicie się różni od tego aktualnego początku. No, ale cóż... Trzeba żyć z tym, co się ma.
    Następnie chciałabym cię poklepać po główce, za to, że jesteś na tyle doinformowana, jeśli chodzi o początek roku w Japonii. Mało osób to wie i piszą potem głupoty, że 1 września mają początek roku (choć najgłupsze, co w życiu przeczytałam to lekcje polskiego w Japonii, phy! To tak jakby napisać, że w Polsce są lekcje suahili). Za to masz u mnie plusa wielkości Chin.
    Nie chce się czepiać, jeśli chodzi o fabułę, ale widzę tu małą nieścisłość. Bo ja to rozumiem coś w stylu: "Nie chce mieć przyjaciół, ale z kumplami brata będę się zadawać". Chociaż możliwe, że to moja tępa natura nie pozwala zrozumieć logiki innych, ale kij z tym. I podoba mi się pomysł z gangami. Ostatnio na ich punkcie mam fazę, więc czytam ich aż nadto. Ale smutne jest to, że rodzice Sakury nie żyją. No i fakt, że obwinia siebie za ich śmierć.
    Co do błędów: ortografia (pewnie piszesz w Wordzie, nie?) i językowe nie ma (a przynajmniej ja nie widzę), ale to, co mnie gryzie to interpunkcja. Jestem po prostu wyczulona na punkcie przecinków (jestem nawet zdania, że zamiast spacji powinny być wstawiany ten wspaniały znak interpunkcyjny). Niewiele ich było, ale moja miłość do przecinków wychwyci każdy błąd. Choć i pojedyncze też mi się zdarzają. Nie będę ci teraz pisać, co, gdzie i jak, bo to jest już rozmowa na dłuższą metę.
    Szablon... Te kolorki strasznie mi się podobają i nawet pokazałaś mi, jak będzie wyglądał szablon z nagłówkiem do rogu. Nie napisałaś całego napisu jedną czcionką- kolejny plus. Zaczynasz dopiero ze szabloniarstwem, co? Jedyną rzecz, którą bym na SWOIM miejscu zrobiła to trochę ściemniła ten środkowy obrazek. Ale to już zdecydowanie kwestia gustu.
    Tak powoli kończąc. JA CHCĘ WIĘCEJ SASUSAKU, a nie Shiki, no!!!
    To chyba by było na tyle... W każdym bądź razie, zobaczysz mnie tu jeszcze i zapewne pomęczę cię (z moimi przecinkami zwłaszcza), ot co? W takim razie, życzę dużo weny, motywacji i nie wiem, czego jeszcze, ale jak chcesz to możesz sobie jeszcze coś dośpiewać.
    Do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń