Wysiadła z autobusu i zmierzała w kierunku szkolnej bramy. Do lekcji
miała jeszcze trochę czasu, więc nie śpieszyła się. Szła spokojnie, a wiatr
rozwiewał jej rozpuszczone włosy. W bramie do szkoły zobaczyła dziewczynę z
którą chodzi do klasy. Zmarszczyła brwi i chciała przejść dalej, myśląc, że
czeka na tą całą paczkę.
- Hej Sakura. – odezwała się nieśmiało zza jej pleców. Odwróciła się i
przeskanowała wzrokiem białooką.
- Tak? - spytała bezuczuciowym
głosem, aby za bardzo jej nie stresować, ze swoich obserwacji zauważyła, że
dziewczyna jest bardzo nieśmiała.
- Cz… czy Mo.. mogłybyśmy po…
porozmawiać? – spytała spuszczając głowę. „No
i pięknie przestraszyłaś” pomyślała Sakura i westchnęła.
- Teraz to robimy i sprężaj się. – powiedziała łagodnym głosem i
ponagliła ruchem ręki. Hinata spuściła głowę i zaczęła bawić się palcami ze
zdenerwowania.
- A.. ale n… na oso… osobności. – powiedziała cichutko. Haruno wywróciła
oczami.
-Mów, nie baw się w podchody. – już była lekko zirytowana.
- A.. ale chodzi o… t… twoich… r… rodziców. – powiedziała to cichutko,
jednak różowo-włosa doskonale to usłyszała. Odwróciła się zamaszyście, złapała
Hyuge za nadgarstek i zaciągnęła w najbliższą ciemną uliczkę, tuż przy szkolnej
bramie.
- Co o nich wiesz? – spytała zimnym jak lód głosem. Kiedy w grę
wchodzili jej rodzice nie bawiła się w delikatność. Hinata patrzyła na nią
przerażonymi oczami. Wiedziała, że ten temat może ją drażnić, ale nie aż tak. Kiedy
Haruno zobaczyła to spojrzenie puściła jej nadgarstek, odeszła od niej i oparła
się o ścianę. – więc, co wiesz? – spytała głosem wypartym z emocji, jednak po
zaciśniętych w pięści dłoniach widać jak bardzo ten temat jest drażliwy.
- Wiem, co ich spotkało. – wyrzuciła na jednym wdechu. Sakura spojrzała
na nią wzrokiem bez wyrazu.
- Ale ja nie wiem dlaczego mi to mówisz. – zaczęła spokojnie. –
dlaczego od razu nie zniszczyć mi życia i rozpowiedzieć wszystkim, że jestem
sierotą. Jeśli chciałaś mnie szantażować to muszę cię zasmucić, bo na żaden
układ nie idę, a nawet nie wiem co byś ode mnie chciała. – Białooka patrzyła na
nią zdziwiona.
-Nie, nic z tych rzeczy… Tylko że… - westchnęła i zebrała się w sobie.
– czytałam dokładnie akta i było w nich napisane, że uratowali swoje młodsze
dziecko, a zarazem jedyną córkę. – patrzyła na twarz rówieśniczki, która przez
moment pokazywała ból, a potem na powrót stała się baz emocji. – Wiem co
czujesz. – powiedziała cicho. – wiem, że
najprawdopodobniej obwiniasz się o ich śmierć… - Różowo-włosa posłała
dziewczynie pytające spojrzenie. – Interesuję się psychologią i czytałam o
przypadkach tego typu. – wyjaśniła
spokojnie. – Obiecuje, że nikt się nie dowie, tylko zjedz ze mną lunch, tylko
ja i ty, spokojnie. – uśmiechnęła się pocieszająco. Sakura westchnęła, ta
dziewczyna za szybko ją rozgryzła, ale co się dziwić, łatwo ja rozgryźć gdy się
zna jej historie. Zdaje sobie sprawę ze swojej słabej psychiki.
- Niech ci będzie. Czekam na dachu. – wzruszyła ramionami i ruszyła w
kierunku szkoły. – Na razie. – powiedziała na odchodne, nawet na nią nie
patrząc.
- Na razie. – szepnęła granatowo-włsa, choć doskonale wiedziała, że
różowo-włosa jej nie usłyszy.
~*~
Siedzieli w ciszy w klasie I klasy liceum. Czerwono-włosy opierał się o
parapet, a tuż obok niego, robił dokładnie to samo, starszy z braci Uchiha. Młodszy zaś siedział
w swojej ławce, a w ławce obok Naruto, na której siedziała także Ino. Byli
tylko oni, reszta pilnowała wejścia do Sali.
- Jesteś pewna? – spytał słabym głosem Nagato.
- Na 100%. Przyjedzie za jakieś dwa miesiące, to kupa czasu… - nie dali
jej skończyć.
- Kupa czasu?! Ino , czy ty siebie słyszysz?! To bardzo mało czasu, a
ten człowiek nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel! – wybuchł
starszy Haruno.
- Nagato, spokojnie… - próbował go uspokoić Itachi kładąc mu dłoń na
ramieniu.
- Spokojnie? Spokojnie?! Jak mam byś spokojny?! A czy ty był byś
wiedząc, że Sasuke grozi niebezpieczeństwo?! – strzepnął jego dłoń. Zapadła
cisza.
- Będziemy ją chronić, spokojnie, dobrze wiesz, że nie damy jej nikomu
skrzywdzić. – jego przyjaciel z klasy poklepał go po ramieniu.
- O kim wy mówicie? – spytał się na głos Uzumaki, który czuł się
niedoinformowany. Młodszy z braci Uchiha popatrzył na jedyną dziewczynę w
pomieszczeniu.
- Ino, wybacz, ale możesz wyjść? – spytał spokojnym głosem, a ona tylko
kiwnęła głową i opuściła pomieszczenie. – Chodzi o Sakure, prawda? – spytał od
razu, kiedy drzwi zostały zasunięte.
- Tak, to jej chce. – powiedział podenerwowanym głosem Nagato. Nie mógł
znieść świadomości, że jego siostra jest w niebezpieczeństwie.
- To my także będziemy ją chronić. – odezwał się Naruto, pewny swego.
Starsi popatrzyli po sobie, po czym pokręcili głowami.
- Sakura.. ona jest skomplikowana. – zaczął powoli tłumaczyć Itachi. –
Jest samowystarczalna, ale także nieufna. Aby zasłużyć na miano kolegi trzeba
naprawdę wiele czasu. Całe Akatsuki znała
od zawsze, wychowywała się z nami, a nie umie przyznać, że się przyjaźnimy. Ona
będzie odpychać ludzi, ale jak jesteś uparty to może ci się to udać… może… jak
dobrze pójdzie.
- Zbliżę się do niej i będę ochraniać. Obiecuje. – odezwał się Sasuke.
Od kiedy ją tylko zobaczył miał ochotę z nią porozmawiać. Wyglądała na mądrą, a
do tego ładna. Jednak jej zachowanie, takie zimne w stosunku do innych trochę
ostudziło jego zapał do zbliżenia się. A teraz ma powód, dość ważny.
- Sasuke, nie uda ci się to w dwa miesiące… spokojnie jest całe Akatsuki. – jego zapał ostudził Nagato.
- Zobaczysz! Uda nam się! – wydarł się Uzumaki i w tej chwili zadzwonił
dzwonek obwieszczający początek lekcji.
- Nie uda, lepiej ją znamy. – zaczął Itachi kierując się w stronę
drzwi. – A teraz na razie.
- Narka. – zawtórował mu Nagato i oboje wyszli na korytarz, kierując
się do swojej klasy.
- Ja się nie poddam. – mruknął Naruto, kiedy ludzie zaczęli zapełniać
sale.
- Ja też nie. – odpowiedział mu Sasuke, kontem oka zauważając wchodzącą
do środka pomieszczenia Sakure, która usiadła za nim. Odwrócił się do niej i
oparł łokcie o jej ławkę. – Cześć. – powiedział spokojnie. Dziewczyna popatrzyła na niego, ale nie
odzywając się kontynuowała wypakowywanie książek od historii Japonii. – ee..
hej. – spróbował jeszcze raz, ale został potraktowany ostrym spojrzeniem
zielonych oczu. Zrezygnowany obrócił się, ponieważ nauczyciel wszedł do klasy.
~*~
Siedziały na dachu, a wiatr bawił się ich włosami. Sakura, zgodnie z
obietnicą, czekała na Hinate na dachu podczas przerwy obiadowej. Kiedy ta
przyszła zaczęły jeść swoje bento, jednak gdy Białooka próbowała rozpocząć
jakąś rozmowę Haruno szybko ją urywała. Kiedy obie skończyły siedziały w ciszy opierając
się o barierkę. Nagle różowo-włosa wstała zabierając puste pudełko po lunchu.
- Mam dość, nie widzisz, że to nie wypali? Nie wiem dlaczego tak bardzo
chciałaś ze mną zjeść. – skierowała się do wyjścia, a druga dziewczyna
gwałtownie wstała.
- Poczekaj! – krzyknęła i podbiegła do niej łapiąc za ramię. Wzięła
głęboki wdech, aby nabrać odwagi. – Nie wypaliło, bo ty tego nie chcesz. Tylko
nie wiem czemu.
- Pff przepraszam, że po prostu nie chcę nowych kolegów! Mam już kilku
i mi to wystarczy. – wyszarpała ramie spod ręki Hyugi.
- Właśnie, ja chce po prostu dowiedzieć się dlaczego! – nieśmiałość
granatowo-włosej poszła w niepamięć. - odpychasz ludzi ale nie mam zielonego pojęcia dlaczego! - Bo potrafią tylko ranić! - Sakura straciła swoje opanowanie, tak samo jak Hinata nieśmiałość.
- A jednak nikt z Akatsuki cię nie zranił! -także krzyczała.
-Akatsuki to inna bajka! - różowo-włosa ruszyła w kierunku drzwi. - ty tego nie zrozumiesz.
- Jesteś żałosna. - takie słowa nie pasują do Hinaty, ale nie może patrzeć jak dziewczyna się stacza. -jesteś żałosna bo nie możesz się pogodzić ze stratą rodziców i myślisz, że jak nie nawiążesz więzi to nie będziesz cierpieć. Bo myślisz, że nie rozumiem.
- Bo nie rozumiesz! Masz rodziców, nie wiesz jak to jest żyć ze świadomością, że już nigdy nie zobaczysz rodziców! - wrzasnęła Haruno, która miała opuszczoną głowę i trzymała dłoń na klamce.- nie wiesz jak to jest, kiedy wracasz do domu wiedząc, że nie spotkasz tam rodziców. - mówiła, a jej głos coraz bardziej był łamliwy. - Nie wiesz co to za ciężar. - powiedziała cichutko, jednak Hyuga ją doskonale słyszała. Już otwierał usta, aby odpowiedzieć, ale ubiegł ją męski głos.
- Skoro to taki ciężki ciężar... - zaczął Shikamaru wychodząc zza ścianki. - To pozwól aby inni ci pomagali go nieść. - skończył i patrzył na zszokowaną dziewczynę. - Sakura, daaj sobie pomóc. - wyciągnął do niej rękę. - Hinata też tego chce. - spojrzała załzawionymi oczami na drugą dziewczynę, która także wyciągnęła rękę.
- W trójkę będzie lżej. - szepnęła białooka. Po policzkach Sakury zaczęły płynąć łzy otworzyła zamaszyście drzwi.
- Muszę pomyśleć. - powiedział głośniej i uciekła na dół. Dwójka przyjaciół została i patrzył na znikającą sylwetkę dziewczyny.
- Um.. słyszałeś wszystko? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Wróciła jej nieśmiałość i teraz miała opuszczoną głowę z rumieńcami.
- Wszystko. - potwierdził. - Nie mówmy nikomu. - zdecydował. Ona tylko kiwnęła głową.
- Jestem za. - szepnęła i, zabierając pudełko po bento, także poszła na dół.
- Sakura... miałaś aż tak ciężkie życie? - spytał cicho chłopak, po czym także skierował się na dół, ponieważ zadzwonił dzwonek na lekcje.
~*~
Wyszła ze szkoły i ruszyła w kierunku przystanku autobusowego. Ktoś ją pociągnął za ramię, ona, w akcie samoobrony, kopnęła z półobrotu. Popatrzyła na "napastnika" i zobaczyła leżącego na ziemi Sasuke.
-Co ty odwalasz? - spytała zimno podając mu rękę, pomagając wstać.
- Chciałem cię odprowadzić do domu. - odpowiedział masując swoje pośladki i brzuch, w który oberwał. - Masz mocny kop. - mruknął. Popatrzyła na niego z rezygnacją w oczach i odwróciła się ponawiając chód.
- Nie potrzebuje ochroniarza. - powiedziała na odchodne, nawet na niego nie patrząc i zniknęła za najbliższym zakrętem.
Zamiast do domu poszła na siłownie. Rodzice Konan prowadzą jedną z najlepszych w mieście i załatwiła jej taniej karnet, a płaciła za niego z pieniędzy zarobionej w Icharaku. Podróż ze szkoły do miejsca ćwiczeń zajął jej niecałe 15 minut. Weszła do środka, przywitała się z recepcjonistką i poszła do szatni, gdzie z mundurka przebrała się w krótkie, granatowe spodenki i biały, trochę za duży, T-shirt. Założyła trampki, związała włosy w kucyka i wyszła na salę ćwiczeń. Zaczęła od bieżni, potem rower, a następnie podnoszenie ciężarów, a na końcu coś, co lubiła najbardziej. Worek treningowy. Kiedy, po godzinie innych ćwiczeń, przyszła do worka była zmęczona, ale i szczęśliwa. Poprzez różnorakie ćwiczenia wyładowywała negatywne emocje. A zwłaszcza poprzez to, przed czym teraz stoi. Obwiązała swoje dłonie materiałem i zaczęła uderzać i kopać w brązowy worek.
-Co ty odwalasz? - spytała zimno podając mu rękę, pomagając wstać.
- Chciałem cię odprowadzić do domu. - odpowiedział masując swoje pośladki i brzuch, w który oberwał. - Masz mocny kop. - mruknął. Popatrzyła na niego z rezygnacją w oczach i odwróciła się ponawiając chód.
- Nie potrzebuje ochroniarza. - powiedziała na odchodne, nawet na niego nie patrząc i zniknęła za najbliższym zakrętem.
Zamiast do domu poszła na siłownie. Rodzice Konan prowadzą jedną z najlepszych w mieście i załatwiła jej taniej karnet, a płaciła za niego z pieniędzy zarobionej w Icharaku. Podróż ze szkoły do miejsca ćwiczeń zajął jej niecałe 15 minut. Weszła do środka, przywitała się z recepcjonistką i poszła do szatni, gdzie z mundurka przebrała się w krótkie, granatowe spodenki i biały, trochę za duży, T-shirt. Założyła trampki, związała włosy w kucyka i wyszła na salę ćwiczeń. Zaczęła od bieżni, potem rower, a następnie podnoszenie ciężarów, a na końcu coś, co lubiła najbardziej. Worek treningowy. Kiedy, po godzinie innych ćwiczeń, przyszła do worka była zmęczona, ale i szczęśliwa. Poprzez różnorakie ćwiczenia wyładowywała negatywne emocje. A zwłaszcza poprzez to, przed czym teraz stoi. Obwiązała swoje dłonie materiałem i zaczęła uderzać i kopać w brązowy worek.
- Kogo ja
widzę! Aż miło na sercu. – usłyszała za sobą męski głos, odwróciła się i
zobaczyła Uchiha Sasuke stojącego z krzyżowanymi rękami na piersi i kpiącym uśmieszkiem.
Jego mokra grzywka kruczoczarnych włosów przyklejała się do czoła, widać było,
że chłopak dużo ćwiczył.
- Tak, ja
także się cieszę Uchiha, a teraz narka. – odwróciła się i ponowiła ataki.
Chłopak podszedł do niej i złapał jej
worek. – Co ty do cholery robisz? – zmierzyła go groźnym wzrokiem.
- Oj, co
możesz mi zrobić? – droczył się.
- Odezwał
się, ja tylko dbam o ciebie. Zobacz na te witki – wskazała na jego przedramię.
– zero mięśni… sam tłuszcz! I nie zapominajmy – uśmiechnęła się z wyższością.
- A żebyś
wiedziała ile ludzi przez ten „tłuszcz” ma powybijane zęby! – wypiął się
dumnie. Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Pobijesz
dziewczynę? – spytała, siadając na ławce. Zerknęła w jego oczy i zatonęła. Miał
piekielnie czarne, zupełnie jak brat, ale on miał w nich coś, co nie pozwalało
jej oderwać wzroku. Opanowała się i zerknęła na worek treningowy.
-Nie, nigdy
bym nie uderzył dziewczyny. – odparł trochę skołowany. Kiedy tylko spojrzała mu
w oczy to zatopił się w jej zielonych tęczówkach. Po chwili odzyskał rezon i
uśmiechnął się łobuzersko. – To może kawka? Obok jest kawiarnia, o której
słyszałem dobre opinie, ale nigdy nie byłem. Więc? – podniósł brwi do
góry. Westchnęła.
- Nie dasz
spokoju, racja? – spytała cicho. On tylko pokręcił głową. – No ok, pójdę, to będzie rekompensata za to, co było przed szkołą. – wywróciła
oczami i zabrała swoje rzeczy kierując się do szatni. – Jak za 15 minut nie
będzie ciebie przed wejściem to idę do domu. – powiedziała na odchodnym i
zniknęła w szatni, aby wziąć prysznic i przebrać się ponownie w mundurek. Po 10 minutach była już gotowa i wyszła do głównych drzwi, gdzie zobaczyła sylwetkę czekającego na nią chłopka. - Tak szybko? - spytała go, kiedy otworzył jej drzwi i wyszli na ulicę.
- Mężczyźni zawsze załatwiali takie rzeczy szybciej. - wytłumaczył z uśmiechem. Po chwili ponownie otwierał przed nią drzwi, ale tym razem aby wejść do kawiarni. Jej wnętrze było przytulne, beżowe ściany i drewniana podłoga. Stoliki były luźno porozstawiane po pomieszczeniu, wybrali ten najbliżej wielkiego okna z widokiem na ulicę.
- W czym mogę pomóc? - przy nich pojawiła się uśmiechnięta blondynka z notesikiem. Przelecieli wzrokiem po menu i zdecydowali.
- Ja poproszę frappe karmelowe. - złożył zamówienie ciemnowłosy i popatrzył na różowo-włosą - a ty..?
- Ja to samo. - uśmiechnęła się miło i oddała swoją kartę. - Więc? Co ty chcesz?
- Poznać cię. - odpowiedział łatwo. Zapadła cisza, która została łamana z każdą sekundą. Pojedyncze zdania przerodziły się w ożywiona dyskusję. Już dawno tak dobrze jej się z nikim nie rozmawiało, jak z nim. Nawet się nie zorientowali kiedy się ściemniło.
- Oj, muszę już wracać. - wróciła do swojego standardowego, bezuczuciowego głosu.
- Ok, odprowadzić cię? - spytał wstając od stolika i kierując się, razem z dziewczyną w stronę wyjścia. Zapłacił już wcześniej, aby nie zapomnieć. Kiedy wyszli na zewnątrz dziewczyna wzdrygnęła się, zbliżał się wieczór i robiło się chłodno, a dziewczyna dzisiaj wyjątkowo nie miała marynarki tylko koszule z krótkim rękawem. Chłopak widząc to zdjął swoją i narzucił na plecy dziewczyny. - dziękuje. - szepnęła.
- Odprowadzę cię. - zaproponował i czekał aż dziewczyna wskaże kierunek. Ale ta tylko pokręciła przecząco głową.
- Ja trafię, i nadal powstrzymuje informację, że nie potrzebuje ochroniarza. - uśmiechnęła się lekko. - Na razie. - odwróciła się i ruszyła przed siebie.
- Mężczyźni zawsze załatwiali takie rzeczy szybciej. - wytłumaczył z uśmiechem. Po chwili ponownie otwierał przed nią drzwi, ale tym razem aby wejść do kawiarni. Jej wnętrze było przytulne, beżowe ściany i drewniana podłoga. Stoliki były luźno porozstawiane po pomieszczeniu, wybrali ten najbliżej wielkiego okna z widokiem na ulicę.
- W czym mogę pomóc? - przy nich pojawiła się uśmiechnięta blondynka z notesikiem. Przelecieli wzrokiem po menu i zdecydowali.
- Ja poproszę frappe karmelowe. - złożył zamówienie ciemnowłosy i popatrzył na różowo-włosą - a ty..?
- Ja to samo. - uśmiechnęła się miło i oddała swoją kartę. - Więc? Co ty chcesz?
- Poznać cię. - odpowiedział łatwo. Zapadła cisza, która została łamana z każdą sekundą. Pojedyncze zdania przerodziły się w ożywiona dyskusję. Już dawno tak dobrze jej się z nikim nie rozmawiało, jak z nim. Nawet się nie zorientowali kiedy się ściemniło.
- Oj, muszę już wracać. - wróciła do swojego standardowego, bezuczuciowego głosu.
- Ok, odprowadzić cię? - spytał wstając od stolika i kierując się, razem z dziewczyną w stronę wyjścia. Zapłacił już wcześniej, aby nie zapomnieć. Kiedy wyszli na zewnątrz dziewczyna wzdrygnęła się, zbliżał się wieczór i robiło się chłodno, a dziewczyna dzisiaj wyjątkowo nie miała marynarki tylko koszule z krótkim rękawem. Chłopak widząc to zdjął swoją i narzucił na plecy dziewczyny. - dziękuje. - szepnęła.
- Odprowadzę cię. - zaproponował i czekał aż dziewczyna wskaże kierunek. Ale ta tylko pokręciła przecząco głową.
- Ja trafię, i nadal powstrzymuje informację, że nie potrzebuje ochroniarza. - uśmiechnęła się lekko. - Na razie. - odwróciła się i ruszyła przed siebie.
Szła pustą
oraz ciemną, boczną uliczką. Nie była świadoma, że ktoś za nią podąża. Kiedy
nieznana osoba była tuż na nią i podniosła rękę z metalowym prętem, dziewczyna
zauważyła jego cień i odwróciła si, ale
było już za późno. Przymknęła oczy przygotowując się na cios, który nie
nadszedł. Otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą czarnowłosego chłopka.
- Sa..
Sasuke? – spytała z niedowierzaniem, Chłopak odwrócił się i łapiąc dziewczynę
za rękę zaczął biec, a ona chcąc nie chcąc biegła razem z nim. – Hej! Po..
poczekaj moment! – krzyczała, ale została zignorowana. Zdenerwowała się i
stanęła miejscu odmawiając współpracy.
- Nie
wydurniaj się i chodź. – warknął Uchiha, ale dziewczyna pokręciła przecząco
głową.
- Nigdzie
nie idę, dopóki mi nie powiesz co się do cholery dzieje! – stawiała jawny opór.
- Tym
facetom zależy na tobie. – popatrzyła na niego zdziwiona i obejrzała się za
siebie i wzdrygnęła się widząc kilku mężczyzn ubranych na czarno.
- Co? – była
w takim szoku, że nie zauważyła iż jest znów ciągnięta przez Sasuke.
- Szybciej!
– pogonił ją i wbiegł w uliczkę, która powinna prowadzić pogłównej ulicy, jak i
przystanku autobusowego. Nagle przed nimi wyrosły trzy postacie, także ubrane
na czarno. Odwrócili się, ale tam już byli mężczyźni w czerni.- Kuso! –
przeklnął cicho pod nosem i przycisnął dziewczynę do ściany osłaniając ją
własnym ciałem . – czego chcecie?!
- Jak to
„czego”? Tej dziewczynki która jest za tobą. – odezwał się jeden z nich. Sakura
z bezuczuciowym wyrazem twarzy wyszła zza rówieśnika.
- Czego
chcecie? – spytała zimnym głosem.
- Nic
takiego słoneczko, tylko nasz szef.. jakby to powiedzieć.. pożąda ciebie.
- A czego
ode mnie chce? – nie zmieniała tonu i zbierała w sobie siły, na potencjalny
atak.
- A tego
kochana ci powiedzieć nie możemy. Na razie – uśmiechnął się z wyższością. – Ale
koniec tej gatki szmatki. Chłopcy. – dał jasny rozkaz, a reszta mężczyzn
ruszyła w ich kierunku. Karooki
odepchnął dziewczynę za siebie, aby ją chronić, a sam ruszył w kierunku
napastników. Jednak Haruno nie pozostała tam długo i sama na nich ruszyła.
- Co ty,
cholera, wyprawiasz?! – krzyknął Uchiha powalając jednego uderzeniem w twarz.
- To ,na co
wygląda. – odpowiedziała spokojnie, wykręcając rękę i przerzucając przez ramię
faceta, a na dokładkę kopnęła go w twarz. – Nie jestem księżniczką,
potrzebującą księcia na białym koniu. – dopowiedziała unikając ataku, który
chwilę później wykorzystała do kontry w postaci podcięcia nóg. Chłopak w tym
czasie zdążył pokonać jeszcze dwóch. I teraz zmagał się z czwartym przeciwnikiem
tego wieczora. Dziewczyna powaliła trzeciego i już planowała wziąć się za
czwartego, gdy usłyszeli syreny policyjne. Mężczyźni uciekli w jednej
sekundzie, a na ulicy pozostali tylko dwójka nastolatków. Różowo-włosa pierwsza
zareagowała i chciwszy Sasuke za rękę zaczęła uciekać w stronę jej bloku. –
radzę się pośpieszyć, tu policja nie jest miła. –krzyknęła do niego, nie
przerywając biegu. Chłopak dorównał z nią biegu, ale nie puścili rąk. Opuścili
uliczkę i trafili na przystanek, zaraz za nimi wyjechał radiowóz, który
przyłączył się do ruchu na głównej. Nie zwrócili uwagi na parę która przytulała
się na przystanku autobusowym.
Wykończona
dziewczyna, po długim sprincie oparła się o ścinkę przystanku, chłopak zmęczony
w równym stopniu co ona oparł swoje ręce po obu stronach jej głowy. Z daleka
wyglądali jak para zakochanych żegnających się po udanej randce. Nagle
dziewczyna zaczęła się śmiać, to był śmiech katartyczny, oczyszczający; ale za
razem pierwszy szczery śmiech od kilku lat. Karooki chwilę później zawtórował
jej.
- Dziękuje.
– powiedziała spokojniej, zdziwiony chłopak poparzył na nią. – za tego typka z
prętem, gdyby nie ty już bym była gdzieś wieziona. – uśmiechnęła się słabo.
- Zawsze do
usług. – powiedział z lekkim uśmiechem. – Nie dam cię skrzywdzić, Sakura. –
dopowiedział po chwili i spojrzał jej w oczy, ona także to zrobiła. Zatopili
się w swoich oczach nawzajem, ona w tej głębi czerni, a on w szmaragdzie, tak,
według niego jej oczy to kamienie szlachetne, tak piękne, a zarazem tak trudne
do zobaczenia w oryginale. Zawsze widać podróbki, kopie, kopia bezuczuciowa,
kopia kpiąca, kopia pogardliwa. Teraz widzi oryginalne, te z blaskiem. Przypomniała sobie słowa Shikamaru z dzisiaj " Skoro to taki ciężki ciężar...to pozwól aby inni ci pomagali go nieść". Ich twarze
dzieliło coraz mniejsza odległość, oni oboje przymykali oczy.
Za chwilę…
Za moment…
Ich usta
spotkały się delikatnym pocałunku, który był dla każdego z nich czymś
wyjątkowym. Czymś co może dać początek czemuś wielkiemu, czemuś im
przeznaczonego….
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I dodałam! Ten właściwy 4 rozdział <3 Mam nadzieje, że się podoba i jest Sasusaku! >nawet dużo<
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I dodałam! Ten właściwy 4 rozdział <3 Mam nadzieje, że się podoba i jest Sasusaku! >nawet dużo<
Za błędy przepraszam
do następnej, pozdrawiam Alice :*
No Oksy Dropsy , właściwy rozdział dłuższy ;) No i było SasuSaku *.* Może miałaś kilka błędów , lecz nie zwróciłam uwagi na nie :) Rzdział suuper :3 Czekam na następny i życzę dużo weny! Pozdro ;*
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe :3 Zwłaszcza gdy czyta się nie po kolei xD
OdpowiedzUsuńA tak to, to spoko. Życzę dużo natchnienia, pomysłów i chęci twórczej :*
Aww...boski rozdział a shikamaru jest taki hm...ruchliwy :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego, przydało by się trochę itasaku żeby sasek był zazdrosny, powodzenia w dalszym pisaniu :P nie mogę się doczekać następnego rozdziału
Cieszę się, że pojawiło się wreszcie SasuSaku ;) Akatsuki chyba nie docenia Sasuke :P Zrobił pierwszy krok na przód. Mam nadzieję, że Sakura nie zacznie go teraz unikać. Poza tym może wreszcie zrozumie, że jemu a także Shikamaru i Hinacie może ufać ;) Swoją drogą świetnie dobrałaś te postacie :D Shikamaru zawsze świetnie nadawał się na najlepszego przyjaciela Saki :) Jak dla mnie nawet Akatsuki nie może się z nim równać :D Więc cieszę się, że w twoim opowiadaniu to właśnie do niego pierwszego zaczęła się przekonywać. Jeśli chodzi o Hinatę to moja ulubiona postać żeńska, oczywiście zaraz po Sakurze :D Dlatego ten wybór również jest najlepszy z możliwych ;) Ona ze swoim łagodnym charakterem może bardzo wpłynąć na Sakurę :) Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się akcja.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną notkę ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
Hohoho!
OdpowiedzUsuńMoje wspaniałe i najlepsze SasuSaku przychodzi w pełnej okazałości. Choć szczerze powiedziawszy pod koniec miałam ochotę cię zabić, bo takie napięcie zaczęłaś robić, że myślałam o glinach, którzy będą zaczepiać "niewinna" parkę. Albo znowu wyskoczą ci ubrani na czarno, a oni będą musieli znów uciekać.
Jak ja nie lubię tej zabawy w kotka i myszkę.
W każdym bądź razie tak nie zrobiłaś i chwała, i cześć tobie za to.
Tak... Moje błędy interpunkcyjne. Nie wiem czy cię chwalić czy nie, bo stawiasz przecinki tam, gdzie inni by nie postawili... i odwrotnie. Wybacz, ale to silniejsze ode mnie.
Następna rzecz... Shikamaru. Taki ninja, który zanim się zorientujesz wyskoczy ci za krzaków, ukradnie spodnie, a ty dopiero się o tym dowiesz, gdy staniesz przed lustrem w domu. Jest wszędzie i nie ma go nigdzie. Nie wspomnę o tym, że taki ruchliwy się stał. Nie zdziwiłabym się, gdybyś się okazało, że jakimś tajniakiem jest czy kimś. Albo to raczej tylko moje dziwne wymysł.
To by było na tyle, bo jak obiecałam przez pewien czas będę cię nawiedzać.
Do następnej!
PS. To tylko sugestia, ale fajnie by było, gdybyś wyłączyła weryfikacje obrazkową. Al to tylko tak na marginesie...